Szedłem do kina pełen "nadziei" , że film będzie godnym "następcą" Szalikowca Rajana .... niestety do samych końcowych napisów czekałem aż zacznie się coś dziać ... nie podzielam wcale zachwytów większości ludzi nad tym filmem ... ba! twardo siedziałem nawet w czasie napisów bo liczyłem że jednak reżyser mnie zaskoczy ...
Może przyzwyczajenie do filmów w wykonaniu Nolana wysoko postawiło poprzeczkę ... nie wiem ... ale kwintesencją absurdu był Farrier i jego przedługi lot bez paliwa ... nie wspomnę że w takim tempie jak zestrzeliwuje on samoloty to chyba sam by bitwę o anglię wygrał ... ale może dobrze że dostał sie do niewoli bo by nie był potrzebny nasz Dywizjon 303 :D
Padają porównania do Przełęczy ocalonych ... zdecydowanie bardziej mi się podobał film Gibsona niż Nolana ...