Wytrzymałem jakąś 1/4 filmu i odniosłem wrażenie, że film demonizuje poprzedniego papieża i przedstawia go jako najgorętszego konserwatystę, a obecnego jako zbawiciela o samych dobrych cechach.
Jest sens oglądać resztę czy cały film utrzymuje taki ton?
W drugiej połowie schodzą z tonu, wydźwięk i prezentacja poglądów Benedykta się zmienia.
Tak jak ktoś tu już pisał, film jest bardzo tendencyjny. Sam scenariusz również bardzo płaski i brakuje mu ciekawych twistów. Oczywiście aktorsko bardzo dobrze, chociaż osobiście uważam że Hopkins mógł wycisnąć o wiele więcej z tak złożonej i ciekawej postaci jaką jest Ratzinger.