Dawno nie widziałem filmu tak skandalicznie słabego pod względem montażowym i operatorskim. Naprawdę wygląda jakby to robili jacyś studenci i to chyba pierwszego roku. Nie mamy już lat 80. i twórcy chyba o tym zapomnieli bo wygląda to wszystko nadzwyczaj słabo.
Tak źle zrobionego filmu nie ma co analizować, bo odrzuca widza. Rozumiem, że Ty oglądasz biernie i nie widzisz tego o czym piszę. Gratuluję!
Nie rozumiem co się w nim odrzuca. Film ogląda się przyjemnie, grani papieże są niczym żywi papieże. Cała historia jest opowiedziana realistycznie i skłania do refleksji.
Ale Ty nic konkretnego nie napisałeś, poprostu zobaczyłeś film który Ci się nie spodobał i którego nie zrozumiałeś i potem postanowiłeś go ocenić po swojemu. Ja rozumiem że nie każdy film musi się podobać, ale pisanie że film był zły bo mi się nie podobał nic nie wnosi do oceny. To jest właśnie bierne oglądanie i potem bezsensowna ocena. Wszystkie dobrego życzę w te święta
Napisałem dwa konkretne obszary, w których ten film leży. "...zobaczyłeś film który Ci się nie spodobał i którego nie zrozumiałeś i potem postanowiłeś go ocenić po swojemu". Elementarne niezrozumienie w tym wypadku czytanego tekstu - widzę z Twoje strony. Gorąco polecam przypomnieć sobie tytuł tego posta a potem zestawić go z koncepcją zrozumienia lub niezrozumienie filmu, który się wyłączyło po 40 minutach... To jest właśnie wyciąganie wniosków na podstawie urojeń i bezsensowne ocenianie czyjeś oceny.
Ale wlasciwie co jest tak slabe Twoim zdaniem? Flabula wciagnela mnie tak bardzo ze nie zauwazylem nieodciagniec o ktorych piszesz?
co do montażu to jest choćby taka scena na początku kiedy noc nad Castel Gandolfo zamienia się w dzień za klaśnięciem dłoni - niepotrzebne i tandetne rozwiązanie. Generalnie całość wygląda jak kolejny odcinek "Ukrytej prawdy". Postaci nie mówią swoich kwestii - one je wypowiadają, czy wręcz czytają z promptera. Niesamowicie "kartonowo" to wyszło. A. Hopkins zapewne nie mówi tam nawet po włosku - zostało to dodane w postprodukcji.... Lub przynajmniej na takie wygląda. Dla porównania polecam "Historię Małżeńską" - tam dwie kluczowe postaci grają niesamowicie naturalnie, nie czujemy, że to film, widzimy po prostu czyjąś historię - bardzo prawdopodobne, że Adam Driver dostanie za tę rolę Oskara. Ten film najlepiej obrazuje o co mi chodzi. Operatorsko HM jest genialna - jest tam masa smaczków formalnych, które świadomemu odbiorcy tylko uprzyjemniają seans. W "Dwóch Papieży" mamy dwóch kartonowych starców, którzy obrzucają się nawzajem kartonowymi dialogami, z których na kilometr wieje pompatycznością. Z tematów powiedzmy "kościelnych" to wielkie wrażenie zrobił na mnie "The Young Pope" Sorentino - także dlatego, że oprócz samej historii przyłożono się tam świetnie do języka, w którym jest ona nam przekazana. Może nie wszyscy to doceniają po prostu ale dla mnie danie pt. "Dwóch Papieży" było po prostu mocno niestrawne. Zresztą dla mojej żony też :)
Możesz podać jakieś przykłady tego słabego według Ciebie montażu? Jak się coś krytykuje to wypada to uzasadnić.
Jasne - co do montażu to jest choćby taka scena na początku kiedy noc nad Castel Gandolfo zamienia się w dzień za klaśnięciem dłoni - niepotrzebne i tandetne rozwiązanie. Generalnie całość wygląda jak kolejny odcinek "Ukrytej prawdy". Postaci nie mówią swoich kwestii - one je wypowiadają, czy wręcz czytają z promptera. Niesamowicie "kartonowo" to wyszło. A. Hopkins zapewne nie mówi tam nawet po włosku - zostało to dodane w postprodukcji.... Lub przynajmniej na takie wygląda. Dla porównania polecam "Historię Małżeńską" - tam dwie kluczowe postaci grają niesamowicie naturalnie, nie czujemy, że to film, widzimy po prostu czyjąś historię - bardzo prawdopodobne, że Adam Driver dostanie za tę rolę Oskara. Ten film najlepiej obrazuje o co mi chodzi. Operatorsko HM jest genialna - jest tam masa smaczków formalnych, które świadomemu odbiorcy tylko uprzyjemniają seans. W "Dwóch Papieży" mamy dwóch kartonowych starców, którzy obrzucają się nawzajem kartonowymi dialogami, z których na kilometr wieje pompatycznością. Z tematów powiedzmy "kościelnych" to wielkie wrażenie zrobił na mnie "The Young Pope" Sorentino - także dlatego, że oprócz samej historii przyłożono się tam świetnie do języka, w którym jest ona nam przekazana. Może nie wszyscy to doceniają po prostu ale dla mnie danie pt. "Dwóch Papieży" było po prostu mocno niestrawne. Zresztą dla mojej żony też :)