Widać scenarzystom skończyła się wena, bo część czwartą serii o Dyniogłowym oparli na schemacie wzietym z "Romea i Julii". Shakespeare i tandetny B-klasowy horror - pomysł to ekscentryczny, ale dziwniejsze rzeczy już się widywało (vide: "Tromeo"). Film, jak przystało na popłuczyny, jest słaby i mocno głupawy, ale daje się w zasadzie obejrzeć. Podobnie jak w poprzedniej odsłonie znalazło się tu kilka całkiem krwawych scenek, a postać tytułowego stwora w dalszym ciągu z niewiadomych przyczyn bardziej podobna jest od dinozaura niż do demona prosto z piekieł (te jego pomruki są doprawdy komiczne). Fabuła - cienka, napięcia ni ma, ale przynajmniej czas przy tym szybko płynie.