Uwielbiam ten absurdalny humor Bunuel'a, który, no, jest czasem mocno okrutny. Absolutnie nie patyczkuje się z elitami społecznymi i kościołem. Sceny niemiłosiernie przesadzone, ale właśnie o to chodzi:)
Akurat moim zdaniem "Dyskretny urok burżuazji" ma niewiele wspólnego z krytyką kościoła i będę bronić tej tezy.
W każdym razie: przełamanie wszelkich konwencji, "zabawa" snem [jakże wiele mówiąca o postaciach w nich występujących - odkrywające ciemne zakątki duszy i pokazujące z innej strony ugrzecznionych snobów], fascynujący spektakl absurdu [SPOILER: jego absolutnym apogeum była jedna z końcowych scen - ostatni sen i rozpaczliwe poświęcenie ambasadora współpracującego z juntą jednego z krajów Ameryki Południowej - prawdopodobnie Bunuel nawiązywał do Chile - przypłacone życiem, tylko po to by zjeść kawałek smacznego mięsa]. Do tego niezwykle charakterystyczne zarysowane postacie, które ukazują wszelakie przywary burżuazji. Po prostu rewelacja!
Hm..., " "Dyskretny urok burżuazji" ma niewiele wspólnego z krytyką kościoła". Zwróć uwagę w jak bardzo groteskowy sposób go przedstawia, mam tu na myśli karykaturalną postać biskupa, który chce zostać OGRODNIKIEM w domu nieznanych mu ludzi, ale zostaje z niego wyrzucony... W innej scenie pewna kobieta mówi, już nie pamiętam do kogo (chyba właśnie do tego biskupa), że nienawidzi Jezusa; co też jest jakąś karykaturą, bo odbiorcą tych słów jest właśnie tenże biskup. Myślę, że karykatura to w pewnym sensie krytyka, szczególnie gdy w tak zjadliwy sposób jest pokazana. pozdrowienia dla Aciddrinkera :)
Ośmieszanie to broń ciężkiego kalibru :) Słusznie jednak zauważyłeś, że zdecydowanie więcej miejsca zajmują w tym filmie sceny nienawiązujące do kościoła.