Wypowiadanie się na temat tego filmu jest blokowane przez międzynarodowe lobby żydowsko-masońsko-komunistyczno-faszystowskie.
Ponieważ jak prawdziwi burżuje, jako przedstawiciele klasy nowej inteligencji, zastanawiają się nad głębokim sensem trudnych filmowych scen. A to, jakie znaczenie mają te sny w snach, a to, co znaczy opowiadanie porucznika, a to, o co chodzi z duchem brygadiera. Przecież to wszystko jest ważne. Trzeba stworzyć teorię, która będzie spójna i połechtać swoje ego, że oto ja-inteligent zrozumiałem film! A nie wiedzą, że śmiejąc się z burżuazji przedstawionej w filmie, jednocześnie śmieją się z samych siebie, którzy są tak samo "dystyngowani" i "obyci", jak tamci, dorabiając filozofię do gówna. To jest prawdziwy efekt Bunuela, który pokazuje jak żałosna jest nie tylko sztuczna burżuazja, ale i sztuczna inteligencja. Genialny film, aktualny na wieki. I to wrażenie oglądania go w "inteligenckim" towarzystwie, które analizuje scenę za sceną, nie wiedząc, że właśnie dali się wkręcić Bunuelowi. Jako wtrącenie związane z obserwowaniem efektu publiczności oglądającej film, która jest jednym z elementów zamysłu reżysera dodam, że taki sam mechanizm oddziaływania w relacji film - widownia osiągnął Bela Tarr w swoim "Koniu turyńskim", gdzie jako swoiste uzupelnienie przesłania filmu występowała widownia uszczuplająca się z każdym filmowym dniem, potwierdzając tym samym marność kondycji intelektualnej człowieka. Oba filmy boskie!