W pierwszym swoim komentarzu postanowiłem wziąć pod lupę ten właśnie obraz Bunuela. Czytając w wielu filmowych kompendiach o najlepszych filmach w historii "Dyskretny urok burżuazji" przeważnie nie był pomijany. Zasiadając do tego filmu miałem już pewne skonkretyzowane opinie o Bunuelu, przekonałem się do jego kina, znałem motywy, jakie w jego filmach dominują.
Film jest uważany za dzieło na wskroś surrealistyczne, choć dostrzegam w nim w wielu scenach porażający wręcz realizm, realizm w głębszym przesłaniu jednak smutny. Wyższe sfery w opinii Bunuela zostały tu pokazane w negatywnym świetle, często z ich nawyków reżyser najzupełniej kpi, i nie trzeba być wytrawnym krytykiem, by to zauważyć. Owa ironia w stosunku do "lepszych ludzi" niezmiernie mi się podobała. Jeśli ktoś powie, że filmy podobne tematycznie były, nie będę prowadził krucjaty przeciwko niemu, ale cała nadbudowa surrealistyczna filmu (wspomniałem wcześniej o obecnym realizmie, ale nie poddałem negacji surrealistycznego stylu filmu i reżysera, mimo wszystko), czyni go niezwykle oryginalnym, świeżym i co ważne aktualnym. Bunuel wyśmiewa, ale czyni to z klasą. Para, która nie może dołączyć do towarzystwa, gdyż poczuła przemożną chęć udania się "pobaraszkować w krzaki", wymówka dla męża z użyciem słowa, które nie istnieje prawdopodobnie w żadnym języku (ba, wymówka przez męża przyjęta!), czy choćby sama nieudana próba zjedzenia wspólnego posiłku przez tak długi czas, czynią ten film zarówno surrealistycznym, jak i całkowicie użytecznym w wymowie i przesłaniu.
Film oceniam wysoko, 8/10, choć właściwie ocena powinna być wyższa, gdyby mozna było korzystać na portalu z "połówek". Polecam go nie tylko wprawionym kinomanom, ale także tym, którzy przygodę z kinem choćby lat 70. dopiero chcą zacząć.