Po pierwsze, jak zwykle pępkiem świata jest USA, to już nie dziwi, po drugie na silę ten film umoralnia ludzi i mówi jasno "nie pal zwykłej żarówki, użyj energooszczędnej, ziemia wtedy nie umrze". Takie coś nie pomoże, czy zrobi się film, który tylko o tym mówi, nawet w niezbyt dobry sposób. Jeżeli Ziemia ma być zniszczona prędzej czy później dojdzie do tego, a palenie żarówki energooszczędnej jedynie da nam więcej czasu, ale i tak pewno dojdzie do katastrofy, ale z pewnością nie za naszych czasów.
Jeżeli chodzi o grę aktorską, Reaves nie popisał się, chyba naśladował bez uczuć Terminatora. Conelly zagrała bardzo dobrze, nawet mały Smith zagrał przyzwoicie, ale jak to dziecko, ono nie gra, po prostu jest sobą.
Co do efektów specjalnych, bez rewelacji, zazwyczaj coś niezwykłego przedstawiało oślepiające światło, później już było lepiej i coś się zniszczyło itp. Ale i tak nie stało to na najwyższym poziomie.
Muzyka była średnia, niektóre motywy były interesujące, a inne na poziomie filmów amerykańskich (zwłaszcza sensacyjnych.
Moja ocena 5/10, nic oryginalnego, powtórka powtórki.