Ludzie Co z wami??? Ma byc kino widowiskowe i takie właśnie jest. Fajna
rozrywka ze spoko efektami. Mnie się podobał
I jako jedno, i jako drugie sprawia się tak samo - znaczy marnie.
Jeśli rozpatrywać to jako film widowiskowy, mamy dość mało akcji i klasy góra średniej efekty specjalne (szczególnie atak nanorobotów pożyczonych z powieści "Niezwyciężony", który robi kiepskie wrażenie tą całą komputerową sztucznością).
Jeśli rozpatrywać to jako film z przesłanie, to owo przesłanie jest wyjątkowo ubogie, oraz wplecione nieporadnie do filmu w taki sposób, że przestaje szybko mieć jakiekolwiek znaczenie. Wszystko sprowadza się tu do łażenia Klaatu i ferajny przed siebie, a sceny, które mogłyby podbudować jakiś głębszy przekaz (vide rozmowa Klaatu z naukowcem) stanowią tutaj malutki ułamek. Sama zmiana poglądów ufola następuje z kolei w sposób dość naiwny.
Ten znowu się wymądrza. Co, myślisz że jesteś mądrzejszy od innych. I tak nikt tego nie przeczyta co napisałeś. Efekty świetne, przesłanie bardzo dobre, jest wiele scen które posiadają głębszy przekaz. No ale skoro nie zrozumiałeś tego filmu to już twój prblem.
"Ten znowu się wymądrza"
Ktoś, kto zarzuca każdemu, komu się Dzień... nie spodobał, że nie zrozumiał tego filmu (ba, robi to nawet teraz, właśnie w tym poście!), nie powinien takich tekstów wypisywać na forum, bo to niskie, fałszywe i niesmaczne. W dodatku świadczy o głębokiej hipokryzji.
"Co, myślisz że jesteś mądrzejszy od innych"
Od takich głupków jak ty? Na pewno. Ale to żaden wyczyn być mądrzejszym od głupca, więc nie uważam, żebym miał się czym chwalić.
Za to ty, ze swoją durnotą, nie powinieneś się stawiać w roli miernika cudzej inteligencji.
"jest wiele scen które posiadają głębszy przekaz"
Taaa, na przykład scena upadku Blackhawków - oto dzieci, dlaczego nie wolno bawić się ogniem!
Co za idiota.
"No ale skoro nie zrozumiałeś tego filmu to już twój prblem"
Tak chłopczyku, z pewnością.
Ja go nie zrozumiałem. Twoi wszyscy oponenci z tematu, gdzie urządziłeś błazeński apel, też nie. Wszyscy krytycy, dziesiątki i setki wielbicieli kina tudzież dojrzałych, dorosłych, mądrzejszych od ciebie i lepiej wykształconych widzów, nie zrozumieli tego filmu. Ale ty jeden, Geniusz Intelektu, Tytan Dedukcji, Anioł Zemsty i Demon Gniewu, byłeś ponad to, i ujrzałeś w filmie to, czego setki innych nie ujrzało.
Zastanawiałeś się choć przez chwilę nad tym, jaki jesteś w tym momencie śmieszny? Jeśli nie, to nie dziwię się. A jeśli tak, to już zauważyłem, że twoja głupota, choć pozwala ci na ogarnięcie przesłania tak znikomego jak w Dniu..., to jednak nie umożliwia wyciągnięcia z faktów jakichś sensownych wniosków.
Chcesz, rób z siebie błazna dalej. Jesteś już pośmiewiskiem tego forum, przed czym cię kilkakrotnie przestrzegałem, ale skoro rola lokalnego głupka cię kręci, poskacz sobie do woli.
Nie wspomnę już o tym, że w kwestii rzekomo głębokiego przesłania umiesz tylko ujadać w kółko "ty nie zrozumiałeś, ty nie zrozumiałeś!", a jak dotąd nie wyplułeś z siebie ani zdania na temat tego, jakież to przesłanie jest i w czym się przejawia.
Ja powiem tylko tyle: Kto tego filmu nie oglądał niech żałuje, kto ten film obejrzał niech ocenia go jak chce. Pozdrawiam! Miłego wieczoru! "A na wypadek gdybyśmy się więcej nie zobaczyli: do zobaczenia i dobranoc!" - sławny tekst z mojego ulubionego filmu.
Jak dla mnie dobry film na zasypianie. Efekt murowany. Mając porównanie z wersją z 1951 r. muszę przyznać, że pierwowzór przy tym obrazie to istna perełka.
Temat filmu dawał spore możliwości, ale jak zwykle przeważyła hollywoodzka komercha i zamiast głębi, filozoficznego przesłania, czegoś, co zmusi nas do zastanowienia, dostajemy film nijaki. Przesłanie? Było, ale należy się tu Oscar za toporności i siermiężność wykonania. Sam nie wiem, osiągnęliśmy już aż taki poziom pauperyzacji :?
Gra aktorska poszła razem za scenariuszem - może autorzy doszli do wniosku, że "z pustego to i salmonella nie naleje", więc nie ma co się starać. Keanu i Jennifer potrafią grać, co pokazali w innych obrazach, ale tu po prostu nie istnieli - sądzę zresztą, że raczej nie będą tego filmu stawiać wysoko w swoim rankingu aktorskich dokonań. Jeszcze gorzej wypadła dla mnie Kathy Bates - sekretarz stanu jest w jej wykonaniu tak drętwa, że nawet niedźwiedź by ją ominął szerokim łukiem, jako obiekt z dawna przeterminowany.
Podsumowując. Zanim obejrzysz wersję z 2008 roku, sięgnij najpierw po klasyk z lat pięćdziesiątych pod tym samym tytułem. A jeśli potem nadal najdzie cię chęć na wersję z Reevesem, to zastanów się jeszcze raz, wybierz wygodny fotel... i miłych snów.