Po tak ogromnych, a zarazem świetnie reklamowanych niewypałach jak Zdarzenie czy Mgła nadszedł czas na "Dzień, w którym zatrzymała się ziemia". Sam natłok reklam w tv odstraszył mnie absolutnie od pomysłu, aby udać się do kina. Mimo to liczyłem na pewne odbicie się dołka po poprzednich klęskach w tym gatunku, a dostałem film, w którym:
- logika ukrywa się w cieniu
- szybkość zmieny zdania przez obcą cywilizację jest godna pożałowania
- temat, który podejmuje film jest już tak wyczerpany, że nie można zostać zaskoczonym przez fabułę...
Daję 3/10 i cały czas czekam na jakiś dobry film sc-fi.
a oglądałeś Andromeda Strain lub 'Taken' Spielberga?? polecam. no i oczywiscie czekamy na Avatar- Cameroona, Tintin, When Worlds Collide Spielberga, 2012 Emmericha
Mógł już widzieć ten film. Jak nie na pokazie przedpremierowym to za granicą ;P
Nie czepiaj się szczegółów.
Ja też go widziałem (za granicą) i mnie nie powalił. Wręcz odwrotnie.
Nie rozumiem do końca, co jest godnego pożałowania w szybkości zmiany zdania przez obcą cywilizację? Czy jest za szybka, czy też za wolna? Osobiście wykluczam tę drugą możliwość. Moim zdaniem akurat długość tej decyzji była w sam raz.
Czekam na nowe wersje "Zakazanej planety" i "Robocopa", adaptacje "Fundacji" Asimova i "Ghost in the shell" oraz jakieś pozytywne zaskoczenie.
Nie no, kosmici pewnie też uznali, że trzeba zniszczyć ludzkość przy ichnim śniadaniu. W ciągu godziny. W ciągu godziny pewnie też wyprodukowali wszystkie te kule i cały plan odnowy Ziemi. A potem wpadli na Ziemię, zobaczyli że ludzie są jednak spoko i zmienili zdanie. Zmieniono je na dodatek "za 5 dwunasta". Hurra!
P.S. Myślę, że 90 minut czasu na podjęcie decyzji w sprawie "Czy chcesz zniszczyć ludzkość?" to akuratnio.
Ktoś w jakimś temacie wspomniał o odświeżeniu starych klimatów sci-fi. No pewnie. Tylko po co mi planszowy chińczyk w pełnym 3-d i ogromnej rozdzielczości, skoro wystarczy mi ten papierowy?
P.S. Swoją wypowiedź nt. filmu mam w innym temacie.
Chyba ten od odświeżania klimatu, to również ja. :) (a po to nam trójwymiarowy chińczyk, że ten stary jest zrobiony z ciężkiego drewna i nie ma tylu funkcji co ten trójwymiarowy - stary się nie podoba, albo zwyczajnie się znudził i chcemy jego ulepszonej wersji)*
...:::SPOILER:::...
W filmie wyraźnie było powiedziane, że możliwość naszego usunięcia była rozpatrywana już od dłuższego czasu, a o jej konieczności miał zdecydować wysłannik, który inwigilował wroga od dłuższego czasu. A sam Klaatu miał wątpliwości już od momentu przybycia na Ziemię - z początku nie wpływały na jego trzeźwy osąd, lecz ostatecznie przemówiły do niego w formie czysto abstrakcyjnego odczucia. No i Hurra!, bo jeden niedołęga wysłany w prostym celu uśmiercenia nas zniszczył cały, piękny plan z niewyjaśnionych powodów.
...:::KONIEC SPOILERÓW:::...
Jak w innym temacie pisałem - w takiej postaci potrafię przełknąć te trywialne (lekceważone) prawdy. Klimat filmu, jego zdjęcia mnie przekonały. Również mi się podobała scena z telefonem, ale też scena z Cleese'em i znane ze zwiastunów przesłuchanie. Zaskoczył mnie młody Smith - myślałem że to on będzie największą wadą filmu.
Pozdrawiam. :)
* - nie widziałem pierwowzoru, także tym porównaniem nie miałem na myśli jego jakości. Jestem ciekaw jak ten film prezentuje się po latach i czy równie pozytywnie mnie zaskoczy co "Zakazana planeta".
Widzisz, mnie ta cała historyjka nie przekonuje. Super cywilizacja, która może ratować gatunki przed ostatecznym kataklizmem, który sama wywołuje za pomocą jakiegos rodzaju nano robotów i technologii prawdopodobnie przewyzszającej nas o stulecia, wmawia, że we wszechswiecie jest mało planet, na których da się żyć...
A może gdyby tę ogromną moc destrukcji tak przekierować na próbę stworzenia wlasnie takich odpowiednich warunków na innych planetach?
Dla mnie ten film to bzdet, który chyba próbuje podejmować niby ważne sprawy, ale robi to w taki sposób, że jest odpowiedni dla dzieci.
To jest remake filmu z lat 50-tych! Pomyśl mądralo, jakie pojęcie o wszechświecie i obcych cywilizacjach mieli ówcześni ludzie. Przecież to jest jeszcze przed katastrofą w Roswell nawet...
Zgadzam się z bansuj.Tak swoja drogą Mgła to był nie wypał,ale Zdarzenie było bardzo fajnie.TAK naprawdę żeby zrozumieć taki film jak zdarzenie trzeba mieć wyobrażnie i lubić takiego rodzaju filmy...
"TAK naprawdę żeby zrozumieć taki film jak zdarzenie trzeba mieć wyobrażnie i lubić takiego rodzaju filmy..."
Gdybys był łaskaw mi wyjawić, co tam jest do rozumienia w tym filmie, bo chętnie się dowiem. Ja poza bezdenną głupotą nic w nim nie ujrzeć nie mogłem.
Możesz mi z łaski swojej wyjaśnić, jak rozbicie się balona może miec jakikolwiek wpływ na moją ocenę tego filmu?
Przede wszystkim rzekome rozbicie się UFO w Roswell to lata 40-te a nie 50-te. A jeśli chodzi o podpieranie się faktem, że to remake to tym bardziej poraża mnie lenistwo i brak kreatywności twórców. Zamiast zaadaptować film do współczesnego pojęcia o (wszech)świecie zwyczajnie poszli na łatwiznę. Szkoda bo można było zrobić z tego naprawdę dobry obraz. W filmie infantylność i naiwność scenariusza aż razi. Beznadziejnie głupia postać K. Bates wywołuje dosłownie konwulsje. Jej rozmowa z Klaatu była szczytem ignorancji i kretynizmu - bufonada Amerykanów w pełnej krasie. Twierdzenie, że ten film ma jakieś przesłanie, drugie dno to przejaw lekkiej naiwności. Wszystko jest przecież oczywiste i niczego domyślać się nie trzeba. Nie powiedziano tu nic czego nie można się dowiedzieć czy nawet domyśleć oglądając wieczorne wiadomości. Ponadto jeżeli ktoś twierdzi (a takie opinie czytałem), że Klaatu ostatecznie opóźnia a nie zatrzymuje proces niszczenia ludzkości to wykazuje nawet dla mnie niepojęty (a co dopiero przedstawicielowi obcej, abstrakcyjnie wręcz rozwiniętej cywilizacji) brak logiki. Szkoda, że twórcy byli zbyt leniwi żeby rozwinąć temat tak jak to zrobiono np w "Kontakcie". Film oceniam na 4/10 z tego tylko względu, że choć to niewypał, to pomysł był dobry i intrygujący.
Jakby nie patrzeć ich technologia nie miała w radykalny sposób zmieniać przyrody i była z nią w pewnej symbiozie. Niektóre planety zaś są bardzo nieprzyjazne dla organizmów żywych - radykalne różnice temperatur, nieodpowiednia odległość od centralnej gwiazdy. Teoretycznie i my moglibyśmy żyć obecnie na Marsie, ale skupienie się na tym celu byłoby o tyle bezsensowne, że życie tam wymagałoby od nas większej inwestycji środków na utrzymanie środowiska, które pozwalałoby nam tam żyć.
A poza tym nie chcieli nas ratować, ponieważ nie zmieniliby tym samym naszego sposobu myślenia - nie nauczylibyśmy się niczego, gdybyśmy nie zobaczyli konsekwencji naszych błędów.
I w sprawie Roswell - Incydent z rzekomym UFO miał miejsce w 1947 roku, czyli 3-4 lata przed premierą pierwowzoru.
Nie mogę się z tym absolutnie zgodzić. Taka koncepcja wszechświata mogła mieć rację bytu pół wieku temu, w czasach w których nie było chociażby teleskopu Hubble'a. W świetle dzisiejszej wiedzy astronomicznej ta garstka przystosowanych planet śmiało może być pomnożona przez 10 do n-tej potęgi. Inna sprawa, że raczej żadna cywilizacja bez względu na stopień jej zaawansowania technologicznego nie jest w stanie z całą pewnością liczbę takich planet określić bo wielkość kosmosu i prawa fizyki to uniemożliwiają.
Wiecie co, jak dla mnie ten film ma większe drugie dno niż się komu wydaje. Ten film pokazuje, kiedy człowiek potrafi się jedynie zmienić.. "Zmieniacie się nad przepaścią" Kiedy młody chłopak prawie wpada do rzeki i zostaje uratowany przez Klaatu padają w/w słowa. O jaką zmianę tu chodzi? Każdy może odczytać to inaczej. Może to być zmiana aby nie zanieczyszczać planety, segregować śmieci i korzystać z surowców naturalnych. Nie przeczę. Ale dla mnie Klaatu to postać przypominająca Jezusa. Uderzające podobieństwo: Jezus schodzi na ziemię - ludzie go nie przyjmują, Klaatu przybywa dostaje kulkę w żebro. Jezus przychodzi uratować ludzi od grzechu, Klaatu chce apelować do ludzkości aby się zmieniła. Zostaje posłany: Jezus przez Ojca, Klaatu przez swoich. Zarówno jeden jak i drugi nie zostają zrozumiani, oprócz nielicznych (apostołowie - Helen i ten profesorek od Nobla). Arki Noego i szarańczy -biblijnych obrazów nawet nie trzeba komentować. Kiedy człowiek zmienia swoje życie? Najczęściej właśnie wtedy, kiedy jest już na samym dnie. Kiedy ćpa, upija się każdego dnia, jest uzależniony od seksu i pornografii, nie potrafi się stworzyć udanego związku, zdradza żonę/męża, przeżywa śmierć kogoś bliskiego, widzi łzy rozdarcia w oczach rodziców. Czy to właśnie nie jest przesłanie tego filmu "Zmieniacie się nad przepaścią"? Że warto wcześniej zawrócić zanim nie jest za późno, zanim nie zdarzy się tragedia? Co na to Jezus? Ratuje ludzkość. Ratuje Ciebie. Umiera na krzyżu, bardzo cierpi! ale w nowym ciele zmartwychwstaje. Klaatu również przechodzi przez szarańczę, jego ciało niszczy się i w ostatnim momencie dostaje się do kuli juz nie w ciele ludzkim. Żywa historia o Jezusie jest o wiele bardziej pasjonująca niż ten film. Prosta sprawa. Jezus żył naprawdę. A jego zmartwychwstanie to największe i najdziwniejsze wydarzenie w historii. Bo On ma moc zmienić Twoje życie nie przez głupi film. Jeżeli chciałbyś o tym porozmawiać, czujesz, że Twoje życie nie do końca ma sens, że jesteś w swoim środowisku pozerem i cwaniakiem albo po prostu zainspirowało Cię to co piszę napisz: igipan@yahoo.com PODKRESLAM: nie jestem księdzem, ani nie mam zamiaru nim być. Po prostu w życiu odnalazłem sens.