Spodziewałem się czegoś o wiele gorszego, tymczasem "Dzień D" jest całkiem udaną kalkoparodią "Commando", choć oczywiście do oryginału sporo mu brakuje. Między innymi wrogowie są o wiele mniej barwni niż Bennett i jego mocodawca, podobnie niektóre sceny akcji to zaledwie echo zapadających w pamięć sekwencji z udziałem Matriksa (a czasem i nie tylko, bo mamy też - jak dla mnie chybione - nawiązanie do "Poszukiwaczy zaginionej arki"). Za to bohaterka kobieca zdecydowanie lepsza niż w wersji oryginalnej - może i mniej wiarygodna, ale o też mniej irytująca. Zabawa przednia, choć przewidywalna, w sam raz na piątkowy wieczór. ;)