Słabszy od pierwszej części bo jednak zbyt naiwny i sztuczny, zbyt amerykański. Mimo to wciąż może się podobać jego "oldschoolowy" klimat, pola kukurydzy nocą tworzą dość gęstą atmosferę choć akcja mogłaby dziać się tu częściej. Nie podobał mi się wątek indiański, na którym opiera się film, bo stał się przez to zbyt komercyjny. Oczywiście fabuła jest prosta, liniowa i kolejne sceny niczym nie zaskakują. Mimo to jednak film ogląda się całkiem przyjemnie. Scena z babcią na wózku była jednak zbędna... Jeśli chodzi o tytułowe "dzieci kukurydzy" to niestety ale znowu wyróżnia się tylko jedna postać - Micah. W samej końcówce jego "przemiana" i efekty specjalne jakich do tego użyto wołają o pomstę do nieba (aż przypomniało mi się zakończenie Amityville II). Zakończenie znowu trochę banalne, niemrawe. Minusem są słabiutkie efekty specjalne. Muzyka stoi na niezłym poziomie choć daleko jej do tej z oryginału. Na plus jeszcze zaliczyłbym dobrą scenę w kościele. Niezły sequel. Moja ocena: 6/10.
Przypomnij mi, o co chodziło ze staruszką na wózku, bo nie pamietam (oglądałem dość dawno).
Z babcią na wózku faktycznie niepotrzebna, w dodatku marna ta scena. Indianin powinien troszkę mniej ingerować w tę fabułę...
Banda nowoczesnych dziennikarzy z wielkich miast w małym, rolniczym Gatlin, psuje klimat.
Również za scenę -kościelną- podwyższyłem o jeden w górę (więcej takich-gore-scen) choć wniej niespodobało mi się gdy na końcu rzucił drewnianą figurkę na podłogę zamiast ją ze sobą zabrać i zwrócił na siebie uwagę, i za fajną dziewczynę oczywiście w sumie razem.
Podoba m sie ten klimat - można dzieki niemu zapomnieć o tym co jest kiepskie w tym filmie w tym efekty, mało wyrazistych postaci.
Można było to wszystko zrobić tak że, z przyjemnością oglądałoby się to nawet przez ponad 2-godziny...niejest -ZŁY...