Ludzie, nie oceniajcie czegoś, o czym nie macie pojęcia. Poczytajcie najpierw trochę o
Hunterze Thomasie, o jego twórczości, potem obejrzyjcie Las Vegas Parano, poczytajcie o
Deppie, a potem zacznijcie oceniać film. moim zdaniem za bardzo go nagłośnili, bo
większość widzów nie ma zielonego pojecia, po co w ogóle zrobili taki nudny, nie mający
właściwie porządnej treści film. Amen
to kino, a nie opera, żeby przed spektaklem czytać libretto! film jest nudny i tyle (nawet jeśli wie się nieco więcej o hunterze, deppie i obejrzało las vegas parano)
Żeby móc coś właściwie poczuć, zrozumieć niekiedy należałoby skosztować takiego libretta. Libretta rozumianego jako uzupełnienie, konieczny wstęp do pewnego tematu. Co do samej nudy, to można by założyć, że to pojęcie względne. I nie jest to założenie pozbawione prawdy. Wszak jedni słysząc wywód pasjonata filologii klasycznej udają narkolepsję, natomiast świetnie się bawią na damskich zapasach w błocie. Pytanie tylko czy nudzić może taki klasyk jak walka moralności z jej brakiem? Okazuje się, że tak.
Na początku powiem, że filmu jeszcze nie widziałem. A po drugie nie zgodzę się. To jest film jako film, nie muszę znać odnośników i całej otoczki (jasne, pomaga to). Jeśli film nie broni się sam w sobie, no to znaczy że coś jest nie tak.
Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że nie jest moim celem wmawianie komukolwiek wartości drzemiących w tym filmie. Każdy w oparciu o własne gusta i świata pogląd ma prawo do zdania pochlebnego lub wprost przeciwnie. Moja "zaczepka" tyczy się raczej wspomnianego libretta, otoczki, odnośników etc. Przyjmijmy, że Dzienniki ogląda 12 - 14 letni chłopiec. Zakładając gwarę młodzieżową, nie w pełni kuma znaczenie słowa moralność. Wie jak skutecznie sformatować dysk twardy w swoim laptopie, jednocześnie nie bardzo orientując się do jakich okoliczności życiowych zastosować ten obco brzmiący wyraz i kiedy faktycznie on sam mu podlega. Do czego zdążam. Film o którym dyskutujemy, to tak naprawdę bardzo klasyczny obraz, przeciwstawiający sobie wspomnianą moralność i jej brak. Ten film jest poniekąd elementarzem, podręcznikiem podstawowych wartości, które towarzyszą ludzkości od czasów starożytnych. Elementarzem zawierającym takie hasła jak wspomniana moralność, poczucie sprawiedliwości, równowaga itd. To zjawiska nie mające określonego kształtu fizycznego, aczkolwiek wywierające istotny wpływ na nasze życie, bowiem wszyscy im podlegamy. Młody koleś o tym nie wie, ale uczy się, dojrzewa. Wchodząc w relacje z ludźmi zaznaje kilku emocji więcej, jest odbiorcą wielu sytuacji i ich twórcą zarazem. Słowem poszerza swoją świadomość. Po kilku latach bogatszy o doświadczenia napotyka na swojej drodze ów film raz jeszcze. Obejrzawszy go uśmiecha się do siebie i mówi - A jednak było w tym coś więcej. Życiowe libretta wprowadzające nas w inny stan umysłu i ducha bywają czasami pożyteczne.
koleś nazywa się Hunter S. THOMPSON!
warto wspomnieć o filmie "Where the Buffalo Roam", który jest chyba nawet lepszy niż "Las Vegas Parano".
No właśnie Thompson, a nie Thomas hehe
Ja jestem z tych "świadomych" widzów i niestety,ale film mnie zawiódł, jak dla mnie za dużo zmian.
Widzów tego filmu można podzielić na 3 grupy:
1) Tych co zobaczyli zwiastun i myślą że "będą jaja" pod tą grupę można podpiąć tych, co widzieli LVP i myślą że to będą te same klimaty
2) Dziewczynki,które lecą na każdy film ze swoim ukochanym Dżonym
3) Ci co czytali książkę i chcą zobaczyć jej adaptacje
no i jeszcze Ci, którzy spodziewają się ogromnego nawiązania do Piratów z Karaibów ;) Poza tym niepotrzebnie tak nagłośnili ten film ;p
Nie wiem co ma znaczyc zdanie "Ludzie, nie oceniajcie czegoś, o czym nie macie pojęcia" Nikt nie musi zagłebiać się w sylwetkę Thompsona żeby obejrzeć ten film...to film kinowy dla każdego ! A to że to adaptacja jakiejś książki tego pana nie ma nic do tego że film klasykiem jednak nie zostanie:) gdyż oceniam to co dostałem na ekranie a nie podpinam do tego ideologi o panie Thompsonie...
>" Nikt nie musi zagłebiać się w sylwetkę Thompsona żeby obejrzeć ten film...to film kinowy dla każdego ! "
Pewnie, że nie musi, tylko niech potem nie płacze, że film to dno, bo "nic nie zrozumiał i nie było śmiesznie" ; ).
hehe... jaki bulwers :) nie no - film nie będzie sie podobal kazdemu - bo jest bardzo specyficzny i specyficznie zrobiony, widac tez wplyw Deppa na film, takie lekko "nietrzezwe" wątki w fabule, bo nie wiem jak to nazwac, w kazdym razie film napewno specyficzny, i nie mozna go traktowac jako idealną interpretacje życia kogoś tam, bo jest poprostu lekko przyklimaczony i fantazyjny :) ale mi sie podobal