Cięte riposty Ginger jak dla mnie nie czynią z tego filmu komedii. Zakończenie było najsmutniejsze gdy Borden tak łatwo dał się zmanipulować żonie jakimś kotletem bo akurat był głodny i wygarnął Mary(Ginger) te przykrości. Od początku wiedział, że żona się chce jej pozbyć ale finalnie uwierzył jej we wszystko zamiast porozmawiać z Mary. Bez sensu. A zakończenie niby jakie komediowe bo jego syn nie pozwolił jej odejść i zgarnął ją do domu z ulicy jak worek ziemniaków. Smutne jest to dlatego, że ich relacja(Bordena i Mary) była ukazana jako taka w sumie szczera i odwzajemniona, a między nią a jego synem te rozmowy były takie czysto praktyczne a to jednak on ją pocałował a nie ojciec, choć ewidentnie ciągnęło ją do ojca Bordena Juniora. Nie wiem czemu Borden tak ją potraktował. No istny to dramat.
(???) Borden nie został zmanipulowany przez żonę. Po prostu znów cieszył się jej miłością, na to liczył, na to był ten sojusz jaki zawarł z Mary, że będą udawać coś w rodzaju pary. Gdy żona zaczęła mu naskakiwać i wspominać stare dobre czasy z początku ich małżeństwa, facet się ucieszył, że jego plan wypalił, że żona zrozumiała jakiego ma męża i że nie może go stracić. Mary zaś nie ciągnęło do starego Bordena lecz do jego syna, choć nie od razu. Po wspólnym wyjściu z juniorem wróciła do swego pokoju i zrozumiała, że do niego coś czuje i była tym oszołomiona i niejako załamana- nie pamiętasz jak usiadła na łóżko? Pewnie widziała różnicę klasową między nimi i sądziła że ten facet albo się nią bawi albo chce ją tylko odciągnąć od ojca by pozbyć się z domu (co zresztą poczatkowo uknuł z matką i siostrą ale później zmienił zdanie). Z Bordenem seniorem łączyła ją tylko przyjaźń i niepisana umowa- "praca" w domu w roli pani do towarzystwa a właściwie niby dziewczyny starego- on to wymyślił by rodzina zaczęła wreszcie prawdziwie żyć i się nim przejmować a nie traktować go jak bankomat. Mary na to przystała bo było jej go żal (np. scena gdy z nim siedzi przy śniadaniu i wpada jego córka ze znajomymi i nikt się nim nie przejmuje, nie szanują go, tylko robią szum w domu i po prostu burdel- wtedy Mary się oburzyła) no i potrzebowała kasy...
Na końcu stary gdy ją obrażał i jej niby wurzucał to i owo, to wpierw mrugnął do niej na znak, że żartuje, że ta ich koalicja, ta akcja się powiodła i teraz jej rola, "praca" się kończy i ma ona udawać, obrażoną i wyprowadzić się. Po tym pewnie by się spotkali i by jej podziękował i zapłacił ale jej było żal opuszczać ten dom bo polubiła starego i pokochała jego syna. Płakała bo miała dość złego traktowania przez rodzeństwo i ich matkę i tego, że musi tłumić co czuje do juniora wedle początkowego planu, no i sądziła że junior jej naprawdę może nie kochać tylko nią pogrywa by się jej pozbyć- nie wytrzymała tej sytuacji, powiedziała, że ma dość tej gry. Nie płakała z powodu miłości do starego czy jego krzyków! Gdy junior wziął ją ze schodó do doku na ramieniu udawała ubrażoną bo miała swój charakterek ale chciała tego, dlatego krzyknęła na policjanta by się nie wtrącał.
Nie rozumiem jak można tak opatrznie zrozumieć film....
Dziękuję za odpowiedź. Twoje wytłumaczenie fabuły wydaje się spójne i sensowne, nie wykluczam więc że jest to właściwy odbiór filmu. W sumie chyba nie umknęło mi to, że on chciał wrócić do żony i taki miał od początku plan, już nie jestem pewien bo nie pamiętam. Jednak zinterpretowałem film po swojemu bo relacja Bordena i Mary była przedstawiona tak, że oni naprawdę dobrze się rozumieli, a żona nie była warta tego by się o nią starał skoro go zdradzała. Tu chyba uwierzyłem, że zaszła w nim jakaś zmiana i przestała być dla niego tylko narzędziem by odzyskać żonę. No ale możliwe że pokusiłem się o nadinterpretację z powodu tego ich dopasowania do siebie. Mając na uwadze zakończenie to wychodzi że się pomyliłem. Szkoda że nie odpisałaś wcześniej jak lepiej pamiętałem jeszcze szczegóły, ale dziękuję za otrzeźwienie mnie. Tak czy inaczej film ma dla mnie smutny wydźwięk.