Kiedy mały Kevin dorósł, i nie przebywał już Sam w Domu, stał się trochę większym zakapiorem i niektórzy nazywali go Babą Jagą, a ci odważniejsi - - Johnem Wickiem, który po wielu ciekawych choć momentami traumatycznych perypetiach, przeszedł na emeryturę, zostając sarkastycznym Świętym Mikołajem.
Jego przygodom nie było końca, gdyż nadal spotykały, a w zasadzie znajdowały go problemy, które musiał rozwiązywać podobnie, jak John McClane w swojej Szklanej Pułapce. Jednakże nie korzystał jedynie z broni palnej, a nie gorzej niż Thor władał wielkim młotem, który pieszczotliwie nazywał Czaszkołamaczem. A to wszystko przy akompaniamencie rewelacyjnie skomponowanej i dobranej ścieżki dźwiękowej, która uzupełnia krwawą łaźnię niczym z fajnej zabawy, która fajna dla większości nie jest i być nie może, gdyż w Zabawę w Pochowanego trzeba się umieć i chcieć bawić, a i tak lwia część uczestników nie wychodzi z niej cało. I być może to wszystko powyżej nie miałoby żadnego sensu, gdyby nie rewelacyjna rola tego, który Dziwnych Rzeczy się nie boi, - czyli Davida Harboura, a który tym razem, przeżywa swoją kolejną - Dziką Noc.
Oby nie ostatnią.
Polecam.