A ja mam zupełnie odmienny pogląd na na sceny typu "jump scares". To jest zabieg służący do sztucznego wystraszania widza, kiedy nie ma się pomysłu na stworzenie atmosfery prawdziwej grozy. Zrobić film, który sprawi, że widz będzie czuł prawdziwy strach, jest bardzo trudno. Natomiast zrobić scenę, w której kot nagle wyskakuje z szafy, albo coś nagle upada, rozbija się itp. potrafi najmarniejszy reżyser. Przy takich scenach większość ludzi podskoczy na fotelu, ale to przecież nie ma nic wspólnego ze strachem. To tylko odruch bezwarunkowy - reakcja układu nerwowego na poziomie rdzeniowym. Dokładnie ten sam efekt można uzyskać rażąc kogoś prądem. Horror ma jednak wzbudzać grozę, a nie kopać prądem. Wypełnianie filmu takimi scenami to pójście na totalną łatwiznę i jest to zabieg charakterystyczny dla słabych filmów.

Przecież to film niezależny, który od samego początku miałbyć jedynie straszakiem*, niż prawdziwym horrorem, nie wiem czego oczekiwałeś wzgledem tego filmu.
Tylko wymieniłeś porównania tak bezsensownie słabe, - które definitywnie nie pokrywają wartości z tymi ukazanymi w filmie, które zostały oparte na czysto-psychologicznym centrum, skupienia uwagi widza.

Jak szukasz prawdziwego horroru, to faktycznie trafiłeś nie w to miejsce.