Rewelacyjny film, scenariusz Jamesa Camerona. Ale komeryjnie poniósł porażkę, co trudno mi zrozumieć. Ralph Finnes wygląda w nim totalnie jak Bradley Cooper ;)
To był czas kiedy europejscy aktorzy chociaż cholernie zdolni nie byli wtedy na topie. A w tym filmie wszystko było świetne.
Jak Cameron się bierze za SF, to jest mocarnie (prócz Avatarów). Szkoda, że film podzielił los Ality.
Ale ogólnie finałowa sekwencja jest obłędna, przez to ile badziewia lata w powietrzu i ile ludzi jest dookoła. Tylko więcej Skunk Anansie by się przydało. W każdym razie, nie wiem, jakim cudem przy tak małym budżecie udało się tak rozległą sekwencję zrobić. W dzisiejszych czasach to nie ma z statystami scen zbiorowych, a jak już są jak w Indianie Jonesie ostatnim, to okazuje się, że film przysłowiowe pół miliarda dolarów kosztował. W Strange Days inscenizacja finału to jest mistrzostwo.
Tylko przy tym wszystkim nie może zabraknąć dissu na Juliette Lewis. Ona jest apatyczna, ona nie ma szans być femme fatale, za bardzo się stara, naturalnie nie ma warunków do mieszania facetom w głowach i żadna peruka tego nie zmieni.