Żeby nie było nieporozumień: film oglądało mi się całkiem przyjemnie, ale:
- scenariusz niestety kupy się nie trzyma,
- aktorów mogli wziąć to tego lepszych (chyba, że żaden uznany nie chciał).
Zresztą takie małe pytanie, bo albo jestem niedorozwinięta, albo film się nie rozwinął: jakie tu jest przesłanie? Że jak wspominasz to wsadzaj tampony do nosa?
Obejrzałam EM, bo zobaczyłam wiele pochlebnych opinii, ale niestety się przeliczyłam.
Jeśli miałabym go oceniać w świetle "dobrych" filmów <moim zdaniem oczywiście> to dałabym 4/10.
Jeśli miałabym oceniać w świetle filmów komercjalnych dałabym 6/10, bo jednak historia jest ciekawa, tylko w zły sposób przedstawiona.
I ludzie kochani, nie mówcie proszę, że to arcydzieło z głębokim przekazem. Bo to ani arcydzieło, ani przekazu nie ma:)
pozdr
Tobie może się nie spodobało, bo nie zrozumiałaś. Film pokazuje, że nie zawsze można mieć wszystkiego. Główny bohater próbował zmienić życie przyjaciołom na lepsze.
W każdym jednak przypadku ktoś cierpiał. W końcu pojął, że nie może wszystkich uszczęśliwić i musi z czegoś zrezygnować.
Oglądając ten film można dojść do wniosku, że jednak małą zmiana może zmienić coś na lepsze lub gorsze. Zbyt pochobne decyzje mogą mieć katastrofalne skutki. I oto cała tajemnica przesłania.
Dla mnie film był bardzo poruszający, daleko mu od tanich komedyjek romantycznych. Daje mu 10/10
Ty mi film streściłaś, czego tu nie można zrozumieć to nie wiem. Każdy idiota ten film zrozumie.
Ale to co napisałaś nijak ma się do przesłania. Ups, nie ma przesłania? :)
Zresztą dobra, niech to będzie przesłaniem. Może płytkim, ale ok.
Nawet z nim tego filmu nie nazwałabym arcydziełem :)
Tak naprawdę jeszcze żadnego filmu nie nazwałam arcydziełem :)
Jeśli historia mało mi się podoba, ale w filmie grają dobrzy aktorzy, są piękne sceny to film zyskuje. Tak jest np. z Moulin Rouge- historia sama w sobie mnie nie zachwyciła, Ewan w sumie też. Ale cały wizerunek filmu, Nicole Kidman którą uwielbiam, muzyka i genialna kreacja Jacka Komana. Dlatego MR dostało ode mnie 7/10.
Bardzo lubię filmy z Tomem H., bardzo cenię go za jego zdolności. Historia "Zielonej mili", albo "Forresta Gumpa" mi się podobała. "Cast away" jest długi, ale nie nudny.
"12 małp" i cudowna rola Brada Pitta. Świetna historia, scenariusz trzyma się kupy. Coś jeszcze mam dodać?
Oczywiście brałam pod uwagę filmy dość nowe i dość komercyjne.
Bez klasyków typu "Lśnienie", którch zalet chyba nie muszę opisywać.
Akurat jak dla mnie Lśnienie nie jest arcydziełem. Ma wiele niedociągnięć i nietrafioną rolę Wendy, nie dorównuje książce (zresztą jak dla mnie żadna ekranizacja Kinga nie dorównuje wersji książkowej).
rola Weny była zamierzona, specjalnie miała grać irytująco, wyglądać odpychająco.
Hm, spóźniłam się o jakieś kilka sekund. To odpowiedz, CO powinien zawierać film ochrzczony "arcydziełem"? Gusta są różne, mnie ten film akurat przypadł do gustu.
Wiem, że gusta są różne i dlatego nie krytykuję i nie zamierzam krytykować:)
Arcydzieło... to ciężko powiedzieć. Tak jak już pisałam wcześniej, te wszystkie elementy. I ogólna sympatia do tego filmu. Czasami naszych zachowań nie da się wytłumaczyć, tak samo emocji, które wywołuje jakiś film.
Mimo że podobały mi się wymienione przeze mnie filmy, jakaś siła nie daje mi nacisnąć ostatniej gwiazdki.
To co tu przeczytałem rzuciło mnie na kolana. Nie ogarniam tego jak można nie dostrzec tak wyraźnego przesłania tego filmu. Ktoś kto uważnie obejrzał film od początku do końca wie ze słowa Edwarda Lorenza które zostały przytoczone na początku oddają cały sens filmu. Tzn. że każde choćby najmniejsze decyzje mogą spowodować fale innych mniejszych zdarzeń które mają nieodwracalne skutki. Nie ogarniam również tego że autorka tematu zarzuca filmowi brak spójnego scenariusza. Kolejnym faktem który już w zasadzie przewrócił mnie na ziemie i skopał porządnie jest to, cytuje:""Jeśli historia mało mi się podoba, ale w filmie grają dobrzy aktorzy, są piękne sceny to film zyskuje. Tak jest np. z Moulin Rouge- historia sama w sobie mnie nie zachwyciła, Ewan w sumie też. Ale cały wizerunek filmu, Nicole Kidman którą uwielbiam, muzyka i genialna kreacja Jacka Komana. Dlatego MR dostało ode mnie 7/10.
Bardzo lubię filmy z Tomem H., bardzo cenię go za jego zdolności. Historia "Zielonej mili", albo "Forresta Gumpa" mi się podobała. "Cast away" jest długi, ale nie nudny."" dziewczyno to co napisałaś jest największa herezją. Jak można oceniać film pod względem aktorów, fakt aktorzy maja w całości swój udział ale oni tylko, podkreślam GRAJĄ. Więc z twoim podejściem taki film który nie jest kasowy, czyli grają mniej znani aktorzy i niema dobrych efektów specjalnych jest słaby nawet choćby historia była dobra lecz tobie się nie podobała. Gratulacje!!! Kolejny domorosły krytyk filmowy. Choć sam nie twierdze że film jest arcydziełem nie mogę patrzeć i czytać czegoś takiego.
Ja myślę, że autorka mało filmów w swoim życiu obejrzała i nie bardzo wie co ma napisać :)
Zgadzam się z osobnikiem wyżej. Nie wiem jak można nie zauważyć przesłania, no chyba że oglądałaś film urywkami i od połowy. Struktura tego filmu, jest co najmniej genialna , każdy szczegół jest dopracowany , szkielet obrazu został wypełniony cholernie ciężką pracą aktorów, scenarzystów i reżyserów. Więc nie mów Nam tutaj że aktorów wybrali źle, bo jednak mi się wydaje że A. Kuther zagrał tak świetnie, że z każdą sceną wydawało mi się że gorzej już być nie może (chodzi o jego życie) , ale jednak , emocje które przekazał on i Amy Smart zyskiwały na potędze, wtedy kiedy ktoś zrozumiał o co tu biega. Jeżeli chodzi o scenariusz, to jest jeden z najlepszych jakie dotychczas było mi poznać. Zdajesz sobie sprawę jak ciężko było napisać scenariusz, o zjawiskach paranormalnych, coraz to gorszej sytuacji, żeby nie było to tylko Sci-Fi, aby wzbudzał poruszenie, chociaż mowa jest o przenoszeniu się w czasie, i na dodatek zrobić to tak spójnie żeby się to trzymało kupy i dupy od każdej strony. To również trzeba wziąć pod uwagę, bo różnica jest między napisaniem świetnej komedii romantycznej, a świetnym thrillerze / Sci-Fi który do tego wszystkiego wzrusza. Niby obydwa te filmy mają taką samą ocenę - bardzo dobrą, ale teraz trzeba wziąć pod uwagę jedno - PRACĘ i MYŚLENIE nad tym filmem, bo ile to jest napisać ciekawą komedyjkę z Albą i Bradem Pittem, a ile to jest napisać obłędny , a raczej psychologiczny dramat wchodzący w thriller i Sci-Fi? Wiem, jest to trochę pomieszane, zamieszane i dziwnie brzmi. Ale jakby się tak skupić, to zawsze trzeba brać pod uwagę właśnie pracę scenarzysty, jak dla mnie genialny człowiek, razem z reżyserem pod rękę , dlatego dziwi mnie że przyczepiłaś się akurat do scenariusza. Arcydziełem film nie jest... ale rewelacyjny jak najbardziej ;].
nie rozumiem Waszej głupiej gadaniny.
W tym kraju nawet swojej opinii wyrazić nie można, bo już stado chartów czeka, by zaatakować. Ludzie weźcie się ogarnijcie. Ktoś powie coś niemiłego na temat Waszego ulubionego filmu i już indyki bulgoczą.
Primo. To nie jest mój ulubiony film. Secundo. To co autorka tematu napisała jest po prostu głupie. Tertio. Nie można stać spokojnie i patrzeć na takie głupoty.
To, że dla Ciebie jest to "glupie" to nie znaczy, że dla innych musi być. Ty masz swój gust, ona ma swój. Więc w czym problem? Jak dla mnie może nawet pisać, że Lejdis jest arcydziełem. Naprawdę mało mnie to obchodzi. Ale skoro podała argumenty, dlaczego jej się ten film nie podobał to w czym problem? Zresztą napisała tylko, że to nie arcydzieło. Żadnej głupiej gadki o kiczu, tandecie.
Pozwolę sobie zacytować autorkę:
- "- scenariusz niestety kupy się nie trzyma,"
- "jakie tu jest przesłanie? Że jak wspominasz to wsadzaj tampony do nosa? "
Wnioskuję z tego, że ta osoba nie zrozumiała filmu.
A ja wnioskuję, że nie zrozumiałeś ironii. ;)
Słuchaj, może tej osobie nie wystarczy podać tego przesłania, o którym tu wałkujecie, na tacy? W sumie fakt, że trochę pojechała z tym brakiem przesłania, ale mnie samej też, prawdę mówiąc, ciężko ustosunkować się do takiego. Jak dla mnie EM jest dość porządnie skonstruowany, ale wydaje mi się, że scenarzyści nie doceniają odbiorców. Powinno się raczej pomyśleć, pogłówkować, znaleźć własny sens... takie jest moje zdanie. Czekam teraz na indyki ;)
A w którym miejscu Twoja wypowiedź była ironiczna? Wszystko napisałaś dosłownie, więc wybacz ale nie będę się doszukiwać Bóg wie czego... ja podałam konkretne fragmenty wypowiedzi autorki, przy czym w domyśle chodziło mi o to, że autorka jest marnym opiniodawcą gdyż filmu nie zrozumiała :)
"jakie tu jest przesłanie? Że jak wspominasz to wsadzaj tampony do nosa?"
to uważam za ironię, której nie zrozumiałaś.
Właśnie- Ty wolisz mieć wszystko na tacy podane, żeby nie domyślać się Bóg wie czego. Tak jak ktoś już w innym wątku napisał, film to sztuka, a sztuka to m.in. nieskrępowane myśli na temat dzieła i ŻADEN człowiek nie ma prawa ich oceniać.
I również uważam, czego w tym filmie nie można zrozumieć? Przecież w tym filmie nie ma żadnych podtekstów, aby odbiorcę wprowadzić w błąd. Pojawił się wcześniej tytuł "12 małp" - tutaj są momenty, które niełatwo pojąć, w przeciwieństwie do EM.
Zakończmy tę bzdurną paplaninę, bo do niczego ona nie doprowadzi.
>Właśnie- Ty wolisz mieć wszystko na tacy podane, żeby nie domyślać się Bóg wie czego.
Po czym wnioskujesz, że wolę?
A poza tym, nie wiedziałam, że arcydziełem (albo filmem bardzo dobrym) jest tylko film, którego fabułę niełatwo pojąć od razu, o zagmatwanym i niezrozumiałym zakończeniu itp. Czy żaden film obyczajowy, dramat przedstawiający w prosty sposób historię od A do Z nie może być uznany za arcydzieło? Owszem może. Ale nie o tym mowa, więc nie będę rozwijać tego wątku :)
Owszem, film prosty od A do Z może być arcydziełem. Ale widzisz, pojęcie arcydzieło jest jak najbardziej subiektywne. Ja naprawdę lubię filmy zagmatwane, czasami wręcz "dla psychicznych" (jak to ktoś napisał na forum 12 małp;). A skoro najbardziej lubię takie filmy, to te proste nie wywierają na mnie takiego wielkiego wrażenia.
Ale mam wrażenie, że twórcy EM chcieli stworzyć film dość trudny i zagmatwany, ale niestety uzyskali nieco inny efekt.
Więc teraz sumacja: EM to całkiem porządny komercjalny film. Ja jednak czuję niedosyt, gdyby trochę nad nim popracować to zdecydowanie bardziej by mi się podobał.
Więc naprawdę nie ma sensu wytykać komuś, że rzekomo "głupio napisał" bo to tylko czyjeś subiektywne odczucie. A chyba nie chcemy, że nasze społeczeństwo coraz bardziej głupiało, narzucając czyjąś "słuszną" opinię, prawda:)?
No ale skoro ktoś może pisać o subiektywnych odczuciach to czemu ja mam nie móc? ;) Autorka pisze o swoich, inni o swoich, po to jest forum. Można ocenić/skrytykować zarówno film jak i czyjąś wypowiedź :)
Wiesz, podobno o gustach się nie dyskutuje. Można napisać "moim zdaniem film jest cudowny, Tobie nie musi się podobać". Ale pisanie komuś "chyba głupia jesteś, nie zrozumiałaś filmu, nie masz racji" jest lekką przesadą, nie sądzisz? Ja się nawet cieszę, że nie wszyscy się ze mna zgadzają, pod warunkiem, że rozmowa prowadzona jest na poziomie.. Przecież świat byłby niezmiernie nudny jakby wszyscy lubili to samo.
Bardzo się cieszę, że doszłyśmy do porozumienia w tej kwestii. :)
Owszem, też nie jestem za tym aby pisać komuś, że jest głupi bo mu się coś podoba/nie podoba. To nie kwestia głupoty, tylko jak napisałaś, rzecz gustu. Na temat gustu się nie dyskutuje, natomiast można dyskutować na temat tego dlaczego ktoś ma taką a nie inną opinię.
Też jestem za tym, aby prowadzić rozmowę na poziomie i zawsze staram sie podawać rzeczowe argumenty do tego co piszę ;)
Właśnie o to chodzi, to tak jakby zabić kogoś za jedzenie szpinaku. Osoba zakładająca ten temat podała argumenty, które wg niej obniżają wartość filmu, a spotkała się z linczem. Jestem w stanie zrozumieć jak linczujecie osoby które piszą "o kur** hahah 1/10 jak ktoś to ogląda to jest patałachem i idiotą"
A to, że ktoś wyraża swoje zdanie i się tego nie boi jest chyba znakiem, że nie "nierządem Polska stoi" :)
Bez przesady z tym linczem. Nie zauważyłam żeby aż tak się ktoś na nią rzucił czy wyzywał, no nie wyolbrzymiaj ;) A z osobami piszącymi "o k... haha" itd. ja w ogóle nie dyskutuję bo taka osoba już na wstępie pokazuje kim jest i nie warto tracić czasu na bezsensowną dyskusję z nią.
no dobra, trochę się zapędziłam:) ale łatwo jest zgrywać znachora, trudniej to udowodnić
"Pojawił się wcześniej tytuł "12 małp" - tutaj są momenty, które niełatwo pojąć, w przeciwieństwie do EM."
Ten fragment Twojej wypowiedzi tak jakby trochę podąża w kierunku uznania, że film dobry powinien mieć jakieś niezrozumiałe fragmenty.
Przy filmach Lyncha padają stwierdzenia, że skoro człowiek coś stworzył, to musi to mieć jakiś sens, tylko my go akurat możemy nie rozumieć. Sęk w tym, że czasem coś tego podtekstu nie ma i nie wszystko, co nie jest oczywiste, jest tym samym również dobre.
Niektórzy lubią nieskrępowanie myśli, które można dowolnie interpretować, a inni z kolei mogą uważać to za dowód na brak ambicji twórców, którzy nawet nie byli zdolni jasno wyklarować jakiejś myśli, dać widzom tropy, które doprowadzą ich do prawidłowej interpretacji.
Nie twierdzę, że film jest genialny, odkrywczy, ale doceniam to w jaki sposób przy pomocy ciekawie skonstruowanej fabuły, zwraca uwagę na drobne zdarzenia, których nie doceniamy, a które prowadzą nas do takiej, a nie innej, równie niedocenianej przez nas sytuacji. Dodatkowo całkiem mi się podobał. :)
a z drugiej strony zrozum, jak można uważać, że czyjeś argumenty dotyczące zachwytu nad filmem są prawdziwe i uzasadnione jak dla tej osoby "dziewczyny cheetah" zasługują na 10/10...
Ja nie widzę tu nic dziwnego. Film to historia i to jest bardzo ważne, tu się z Tobą zgodzę. Ale jeśli film nie broni się samą historią to trzeba bardziej przyjrzeć się innym elementom, które tworzą film. Film to nie tylko historia. To też muzyka tworząca nastrój, obrazy opisujące i ukazujące historię, gra aktorska, która sprawia, że historia jest bardziej atrakcyjna.
W sumie w Moulin Rouge występuje przerost formy nad treścią. Co się kojarzy z MR? Kicz do cna. Piękny kicz do cna. Piękna muzyka, choreografia i aktorskie popisy. Gdyby ta historia pokazano w inny sposób myślę, że to nie byłby taki dobry film.
ale chyba sam przyznasz, że gdy zobaczysz reklamę filmu ze sławnym
nazwiskiem, to jednak prędzej zapamiętasz i może nawet dzięki temu
obejrzysz ten film..
Owszem, przyznaję. Szczególnie jak cenię sobie danego aktora. Ale nie uważam, że "mniej znani aktorzy są gorsi", a jestem w stanie nawet powiedzieć, że czasami przewyższają ich talentem. Sama grywam w teatrze i wiem, że aktorzy teatralni są mniej znani ale równie zdolni jak nie zdolniejsi. Ludzie w Polsce nie mają tyle pieniędzy, żeby chodzić cały czas do teatru żeby podziwiać sztukę. A Hollywood rządzi się swoimi prawami, które niestety są okrutne.
Ja nie widzę tu nic dziwnego. Film to historia i to jest bardzo ważne, tu się z Tobą zgodzę. Ale jeśli film nie broni się samą historią to trzeba bardziej przyjrzeć się innym elementom, które tworzą film. Film to nie tylko historia. To też muzyka tworząca nastrój, obrazy opisujące i ukazujące historię, gra aktorska, która sprawia, że historia jest bardziej atrakcyjna.
W sumie w Moulin Rouge występuje przerost formy nad treścią. Co się kojarzy z MR? Kicz do cna. Piękny kicz do cna. Piękna muzyka, choreografia i aktorskie popisy. Gdyby ta historia pokazano w inny sposób myślę, że to nie byłby taki dobry film.
nigdy nie możesz uszczęsliwic wszystkich.
przeszłości nie możesz zmienic, bo zmienisz też jej skutki.
facet nie chcial krzywdzic przyjaciół, matki, więc w imię tego zrezygnował
z miłości swojego życia..I to ON ma najgorzej, bo tylko ON przez całe życie
będzie szedł z myślą - jestem, żyję sam, z własnego wyboru..
kurcze, może to głupie ale zawsze na końcówce ryczę. ;|
Moja ocena to 7/10. Film zaczął się interesująco, później jednak zrobił się jak dla mnie "zbyt amerykański". Bez achów i ochów, niestety. Odradzać go nie będę, bo nie uważam, aby było to zupełne dno artystyczne ;)
Pozdrawiam
Skoro dałaś 7 pkt, czyli oceniłaś film jako "dobry" to logiczne jest, że nie uważasz go za dno. A pomiędzym dnem a dobrym filmem jest chyba jeszcze jakaś skala prawda?
Pisząc, że nie uważam filmu za dno nie pisałam do końca poważnie. Uważam, że film jest dobry, stąd ocena 7. Jednak zachwycać się nie będę, ponieważ nastawiłam się na to, że film mną "wstrząśnie" lub chociaż trochę "potrząśnie" ;) Tematyka na to wskazywała. Mój problem jest taki, że się rozczarowałam i myślę, że osoba podobna do mnie i oczekująca arcydzieła również się rozczaruje. A z czym Ty masz problem? Opinia się nie podoba? ;p Przepraszam, ale wyżej filmu nie ocenię. 7 to wysoka ocena, także spokojnie. Niżej też nie, także tracisz czas ;)
pozdrawiam
Jednak porównując ten film do innych z tego gatunku obniżam ocenę do 5 (OK). Mimo wszystko jest to nadal pozytywna ocena ;-)
Moim zdaniem nie ma sensu tu się szarpać, bo spory o to kto w czym gustuje można toczyć w nieskończoność, a tak niczego to nie zmieni. Film wywołuje dyskusje, gdyż może zwyczajnie każdy odbiera go na swój sposób. Można do niego podejść w sposób psychologiczny, można też w rozrywkowy, a kto inny może zwracać szczególną uwagę na aspekty estetyczne.
Niemniej jednak, ponad 800 tematów na tym forum świadczy o tym, że komentowana produkcja ma jednak „coś” w sobie i jest swoistą nowością w morzu współczesnych hollywoodzkich scenariuszy pisanych na jedno kopyto.
Ja ten film oceniam na 5, czyli znacznie niżej niż średnia i nawet niżej niż niektórzy jego zagorzali przeciwnicy. Wynika to chyba z nieco innego rozumienia tej oceny, bowiem dla mnie ona nie jest wcale negatywna – OK, czyli oglądało mi się go w miarę dobrze (bez odrywania się od telewizora), ale też mnie niczym specjalnym nie zaskoczył. Jest to po prostu całkiem nieźle zrealizowana bajeczka naświetlająca problem tego jak decyzje podjęte w przeszłości mogą wpłynąć na nasze dalsze losy i jak wspomnienia (szczególnie odwołujące się do negatywnych zdarzeń) potrafią być mocno zakorzenione w człowieku.
Preferuję raczej inne gatunki, więc film zrobiony pod dyktando kasowego przeboju, to nie jest dla mnie „to”. Nie mogę lecz rzec, że nie wyróżnia się niczym na tle innych muliplexowych hitów. „Efekt Motyla” broni się dobrym pomysłem, o którego realizacji można już toczyć tu długie polemiki, a i tak każdy będzie miał do dorzucenia kolejne 3 grosze.