"Teoria chaosu głosi, że jeżeli w filmie główną rolę odgrywa bożyszcze amerykańskich nastolatków lub odpadek tamtejszej popkultury, to obraz albo będzie tragedią, albo będzie co najmniej mało interesujący. Ten film nie został wyróżniony nawet jedną nominacją do Złotych Malin, ale do filmowych nagród MTV – co dziwne - też się jakoś nie załapał. Czy świat w 2004 roku stał się świadkiem niespodziewanej anomalii, burzącej tę teorię chaosu, której imię było „Efekt motyla”? (...)
Jeżeli wziąć pod uwagę aspekt psychologiczny produkcji, to ten film ma szansę otrzymać miano czegoś w rodzaju stereotypowego dramatu dla nastolatków, aniżeli ciężkiego, poważnego filmu psychologicznego (Lars von Trier i Bergman się kłaniają). Poza tym, scenarzyści odwalili kawał dobrej roboty. Osobiście się nie nudziłem ani minuty i nie dopatrzyłem się żadnych błędów logicznych. Bez zgrzytania zębami można powracać do tego obrazu, odszukując jakieś ciekawe szczegóły tu i tam, doceniając pracę montażystów.
„Efekt motyla” – wypadek przy pracy twórców? Nieprzewidywalny układ fizyczny? Ciekawe co miałby do powiedzenia na ten temat Profesor Richard Eykholt."
Zapraszam na całość recenzji na http://www.gibber-twice.blogspot.com/2009/06/efekt-kutchera.html
Największa kupa jaką w życiu widziałem. Najgorsze jest, jak film udaje ambitny, a naprawdę jest gniotem - wtedy jest 2x gorszy w moim szanownym mniemaniu. Gdzie polot, gdzie zarysowane niepewnym piórem portrety psychologiczne, gdzie wreszcie metafizyka? Ashton Kutcher nie wyraża swoją grą żadnych emocji, nie jest świadom ciężaru moralnego jaki niesie za sobą tytułowy 'efekt motyla'. Szkoda, bo mógł powstać wybitny obraz, a stworzono z tego papkę dla dzieci z pokolenia MTV.
1/10