Brak mi słów po prostu. Nie wiem dlaczego, ale w głowie mi siedzi tylko taki moment gdy Kayleigh mówi do Evana coś takiego 'rżnąłeś mnie przed kamerą, rób mi dobrze'. Dzieci w wieku 7 lat zmuszone do takich czynów. Osobiście tak mnie to zabolało, zmusiło do myślenia. Nie potrafię teraz spokojnie ułożyć myśli. Cały film jest niezwykły ... Evan tak musiał wszystko zmienić aby każdy był szczęśliwy, niestety tylko on znał całą prawdą i wiedział co by było gdyby jednak nic nie zrobił. Czuję także, niedosyt... ponieważ film jest tak pokręcony, że na razie mam wszystko poplątane i jestem oszołomiona, po prostu 'rozwala na łopatki'. Trudno się myśli, rozważa i nawet boli to co się zobaczyło, usłyszało.

Pewnie nie tylko ja mam takie wrażenia.