Powiem szczerze, zrobił na mnie piorunujące wrażenie. Pewnie mam słabe nerwy i tym podobne, ale płakałam przy nim. Dokładniej wtedy, gdy Evan wziął na siebie wybuch i znalazł się w rzeczywistości, w której wszyscy jego przyjaciele mieli świetnie ułożone życie, tylko nie on. I jeszcze ta matka... Film jest dobrze nakręcony i podoba mi się jego przesłanie. Nie rozumiem osób, które twierdzą, że to gniot, kolejna durna amerykańska produkcja. Jest naprawdę poruszający. U mnie na trzecim miejscu po "Słoń" i "Zostań". Polecam.