Efekt motyla

The Butterfly Effect
2004
7,8 515 tys. ocen
7,8 10 1 514740
6,2 48 krytyków
Efekt motyla
powrót do forum filmu Efekt motyla

nie do końca zrozumieli samą definicję teorii chaosu, którą to nie omieszkali posłużyć się już na samym początku filmu.

Otóż.. Chaotyka, jako nauka porewna matematyce, zajmuje się rozwiązywaniem równań z nieokreśloną liczbą zmiennych. Co w praktyce oznacza tyle, że zajmuje się odnajdywaniem związku przyczynowo skutkowegom, między dwoma zdarzeniami, których poornie żaden związek nie łączy. Dla przykładu...

W meczu piłkarskim w 89 minucie pada bramka, tylko dlatego, że rozpoczynając mecz, pierszy zawodnik podał piłke do swojego kolegi na prawej stronie boiska. Bo jeśli w tym momencie ów "rozpoczynający" podał by piłkę za siebie, do przodu czy też na lewo.. każde kolejne podanie i każda kolejna akcja w pozostałych minutach meczu byłyby zupełnie inne. Tak samo sprawa ma się z wszystkimi pozostałymi podaniami. Każde kolejne mogło wyglądac nieco inaczej, i każde mogło zupełnie odmienić cały dalszy ciąg rozgrywki. Właśnie o tym traktuje chaotyka. O początku procesu i o jego finale, i o nieskończonej ilości zmiennych między nimi.

A " efekt motyla"? Mówi o zależnościach oczywistych. Takie wydarzenia jak wystąpienie w dzieciństwie w pedofilskim filmie pornograficznym, czy doprowadzenie do wypadku w którym ginie matka z małym dzieckiem, to trauma która w sposób bezsprzeczny wpływa na całe "dalsze życie" jej uczestników. To związek taki sam, jak między zapałką rzuconą w lesie, a pożarem, który za sprawą owej zapałki trawi cały drzewostan. Tutaj jest pryczyna i jest skutek.

A to, drodzy moi, nie jest chaotyka. A w każdym razie- niezupełnie.



ocenił(a) film na 1
Zanzibarre

oj uwazaj bo zaraz zostaniesz spalony na stosie przez fanki i fanów Kutchera..ewentualnie posądzony o IQ w granicach sera pleśniowego

Zanzibarre

Zaraz zaraz, film wcale nie stoi w sprzeczności z tym co mówisz ! Przecież chodzi w nim właśnie o to, że główny bohater podejmuje działania, które jak się potem okazuje oddziałowywują na z pozoru zupełnie niezwiązane z nimi wydarzenia ! Na przykład kto by się spodziewał, że śmierć jednego z jego kumpli zrobi z jego dziewczyny kurwę? Przynajmniej o coś takiego chodziło zapewne twórcom tego wielce gównianego filmu w którym gościo zamiast obciągnąć woli zabić !
To dopiero moralność !

ClockworkBoy

ClockworkBoy, a Ty jakbyś miał wybór to byś ciągnął czy byś zabił. Zresztą Ashton Kutcher vel Evan Treborn wiedział, że zaraz sie przeniesie w czasie & przestrzeni i tak naprawde to nie zabije tych dwóch macho.

ClockworkBoy

No dobrze...

Sam muszę przyznać, że poprzednio wyraziłem się... niezbyt jasno. ( a żeby być do końca szczerym- najzwyczajniej w świecie napisałem nieprawdę)

No, ale skoro tak to sprostujemy.

W chaotyce powszechnie wiadome jest to, że:
- nie ma żadnych stałych- są wyłącznie zmienne.
- Żaden proces ani wydarzenie nie ma swojego sprecyzowanego „początku”
- Nie jest nauką, ponieważ nie można jej definiować.

I tyle.
A wracając do filmu.

Spróbujemy tak. Definicja chaosu, którą na początku posłużyli się autorzy brzmi . „ powiedziane jest, że coś tak małego jak trzepotanie skrzydeł motyla może finalnie spowodować tajfun na drugiej półkuli świata” ( definicja dla wygody zaczerpnięta z sąsiedniego topiku. Thx to Waser). Co jest- jeśli rozpatruje się to w sposób dosłowny- oczywistą bzdurą.
Ale jeśli przyjmiemy, że trzepot skrzydeł motyla jest tylko składową?... Jednym z miliarda czynników, które dzięki dosyć przypadkowej kumulacji na przestrzeni stosunkowo długiego czasu, finalnie doprowadziły do burzy. ( To i tak pełna abstrakcja, no- ale załóżmy)
A ponieważ do mnie osobiście nigdy ta motylkowa symbolika nie przemawiała, wrócę może do nieco bardziej obrazowej symboliki piłkarskiej.
To, że w 89 minucie meczu pada bramka, jest wypadkową wydarzenia z pierwszej minuty, kiedy to rozpoczynający zawodnik podaje piłkę do swojego kolegi na prawo. Prawda? Prawda. Ale dlaczego podał do kolegi na prawo? Może przed meczem, w szatni, pogniewał się na tego, kto był na jego lewym „ skrzydle”? Może, gdyby jeszcze wcześniej, jadąc na mecz, wsiadł do autobusu nieco później, usiadłby koło kogoś innego, niespodziewanie poczułby do tego kogoś sympatie i to do niego, a nie do kolegi na prawej w pierwszej minucie skierowałby piłkę? A może, gdyby w dzieciństwie, tuż przed swoim pierwszym treningiem w trampkarzach pechowo skręciłby kostkę, teraz w ogóle nie byłby piłkarzem... a ową pierwszą piłkę adresowałby do kolegi ktoś zupełnie inny.
Więc gdzie tak naprawdę leży przyczyna tego, że w 89 minucie meczu piłkarskiego padła bramka? Idąc tym torem rozumowania można w nieskończoność mnożyć składowe „przyczyny”, mijając dwójkę ludzi, którzy kiedyś postanowili począć dziecko, które wiele lat później zostało piłkarzem, przez wynalazcę dyscypliny sportowej na długo później zwanej piłką nożną i wielbionej przez miliony, by w efekcie dojść prawdopodobnie do pierwszej ryby, która w swoim czasie była i wyszła z morza by stać się pierwszą naziemną formą życia. A można cofnąć się jeszcze dalej.
A więc dlaczego koleżanka głównego bohatera filmu została.... ehmm.. kobietą lekkich obyczajów? Dlatego, że umarł jeden z ich przyjaciół? Być może... ale to wciąż tylko jeden czynnik. Eliminując go z przeszłości wcale nie musimy mieć gwarancji, że coś to zmieni.

Dlatego właśnie twierdzę, że autorzy filmu skupiając się li tylko na traumatycznych wydarzeniach z życia głównego bohatera, mocno całą sprawę uprościli. I choć może faktycznie zahacza to o teorię chaosu, to i tak cały jej potencjał jakoś tak.. przeciekł im „bokiem”.

Pozdrawiam

ocenił(a) film na 8
Zanzibarre

no wow, ciekawe. w sumie to obil mi sie o uszy kiedys taki termin jak 'teoria chaosu', jednak nigdy nie zglebialem sie w szczegoly, a przyznam ze na tyle co opisales, brzmi ona interesujaco.

co do samego filmu - byl calkiem niezly. amerykanska rozrywka na przyzwoitym poziomie - i jesli pisze ze spodziewal sie czegos innego, byl odrobine naiwny. a na przyszlosc: kieslowski do spolki z bogusiem i 'przypadek', a nie kutcher i jego 'efekt' :)

fakt, niektore uproszczenia rowniez mnie wprawialy w oslupienie i powodowaly lekkie poirytowanie, ale jesli rezyser mialby jakos wiarygodniej przedstawic dziecinstwo bohaterow, film musialby trwac chyba ze 3h. a tak mamy ekspresowe wprowadzenie do historii, czyli zdawkowe przedstawienie bohaterow i kluczowych momentow w ich zyciu, a w kolejnej czesci akcje pieknego ashtona po odkryciu swoich paranormalnych zdolnosci. choc scenariusz naprawde wydaje sie ciekawy (choc w sumie zalezy co kogo interesuje ;p) i bardzo zagmatwany, to na wizji wszystko jest bardzo proste... tak, tylko amerykanie umieja tak robic ;p

w kazdym badz razie ja sie dobrze bawilem przy tym filmie :)