film rzeczywiście jest nie dopracowany... i to baaardzo. wcześniej nie zwróciłem uwagi na wiele elementów, które dziś aż mnie raziły. scenarzyści sami się pogubili. ale...
całość robi ogromne wrażenie, te wszystkie drobne defekty nie są ważne. co to jest? dlaczego tak słaby film tak nam się podoba?
i tylko nie chcę widzieć odpowiedzi, że jestem półinteligentem i dlatego takie gnioty (nienawidze tego określenia..) mnie zachwycają
;)
pozdx
Hehehe dzięki. tak sobie kminie przy browarku:)Nie wiem to mi przyszło do głowy, ale może ktoś ma jakiś inny pomysł? Oglądałem to dziś pierwszy(Polsat, a jak:D) i ciekawi mnie czy ktoś kto oglądał to kilkakrotnie ma jakieś inne myśli na ten temat :)
Ja oglądałem ten film już dośc dawno, w wersji reżyserskiej która z tego co słyszałem różni się od kinowej. Reżyserska jest jescze bardziej brutalna.
A odnośnie tematu dlaczego podoba nam się ten film, może dlatego że ma bardzo moce argumenty. Wychodzi na to, że jeśli komuś wydaje się że ma złe życie i miałby możliwośc jego zmiany, to możliwa byla by tylko zmiana na gorsze. Więc trzeba zaakceptowac to co się ma.
Takie luźne myślenie, jak ktoś ma inne pomysły piszcie.
"jeśli komuś wydaje się że ma złe życie i miałby możliwośc jego zmiany, to możliwa byla by tylko zmiana na gorsze. Więc trzeba zaakceptowac to co się ma."
To chyba zle zrozumiales bo bohater filmy probowal zmienic zycie tak zeby kazdy byl szczesliwy, ale nie wychodzilo mu to za bardzo bo zawsze ktos byl poszkodowany.
Na na koncu filmu postanowil zrezygnowac ze swojej milosci i dzieki temu nikt juz nie byl w psychiatryku lub jakims badziarem itd. ale sam ze tak powiem cierpial.
Moral jest taki ze jesli ktos maialby mozilowsc zmiany swojego zycia musi zrezygnowac z czegos... W tym wypadku bylo to najwieksza milosc!.
"bohater filmy probowal zmienic zycie tak zeby kazdy byl szczesliwy, ale nie wychodzilo mu to za bardzo bo zawsze ktos byl poszkodowany"
dokładnie o to samo mi chodziło, widocznie źle zrozumiałeś to co napisałem powyżej, aczkolwiek może lepiej ubrałeś tą myśl w słowa.
Wygląda na to że kluczową postacią w tym filmie był współwięzień bohatera, bo on jako jedyny pamiętał jak wyglądała rzeczywistość zanim Evan cofnął się w czasie i ją zmienił (zranił się w ręce) ;)
A tak w ogóle to całkiem niezły film choć mocno naciągany i pełen błędów. Poza tym autorzy scenariusz nie do końca chyba wiedzieli na czym tytułowy efekt motyla polega, bo w filmie za bardzo go nie widać.
Jak dla mnie nieco powyżej holywoodzkiej przeciętnej.
7/10.