zgadzam się, to naiwna i schematyczna opowieść dla amerykańskich nastolatków, o niby poświęceniu dla miłości i o tym że nie każdy ma tak nudne życie jak oni, niektórzy np. mogą zmieniać przeszłość.
owszem wciąga, ale high school musical też pewnie wciąga, więc to słaby powód no i drewniana gra Kutchera nie zachęca itp.

słowem pseudoegzystencjalny harlequin dla fanów 'Zmierzchu'.

4/10

Ejj, mnie "Zmierzch" zaczarował :P a właściwie nie sam film a niedościgniony ideał mężczyzny w postaci Edwarda (jak chyba każdą kobietę oglądającą ten film).

Co do "Efektu motyla" - ten film oceniam na 6/10. Mam mega mieszane uczucia, bo z jednej strony zakończenie było takie dość... dobitne i jednak w pewnym sensie poruszające, kiedy główni bohaterowie minęli się na ulicy :) Ale biorąc pod uwagę całość filmu to także uważam, że jest on bardzo NAIWNY (genialnie go określiłeś, to słowo pasuje po prostu idealnie do tego filmu).

Ogólnie film niezły, ale na pewno nie zasługuje moim zdaniem na tak wysoką notę (ponad 8,2 ?!). Na pewno mnie nie porwał i nie skłonił do głębszych przemyśleń ale jego plus to fakt, że jest nieco inny od reszty.

A do osób, które rozwodzą się nad głębią tego filmu - przesłanie z niego jest jedno, mianowicie takie, że każdy człowiek sam kształtuje swoje życie. Czy naprawdę trzeba obejrzeć taki film, żeby to pojąć?