Po kilku latach powtórzyłem sobie Efekt motyla. Pamiętam, że dawno temu jarałem się
tym filmem niesamowicie, pewnie miałem go w jakichś topkach ulubionych filmów. Dzisiaj
po ponownym oglądnięciu stwierdzam, że jest to film niezły, ale dupy nie urywa. Momentami
fabuła wydawała mi się niesamowicie naciągana (włącznie z banalnych i najgorszym
zakończeniem z możliwych) a Ashton Kutcher był jakiś taki drętwy i sztuczny niczym biust
jego żonki. Z sentymentu do tego filmu daje naciągane 6/10.