,,Ci, którzy nie pamiętają przeszłości, skazani są na jej powtarzanie''. - George Santayana
myśle, że morał był ukazany na samym początku filmu.. można też dodać to, że nie powinniśmy wracać do złych zdarzeń z preszłości wspomnieniami, bo w ten sposób sami siebie krzywdzimy.
nie zapominać, lecz nie żałować tego co jest już za nami.. i nie użalać sie nad sobą ,,co ja zrobiłem/am?!''
wiesz.. może przeczytaj sobie jeszcze raz moje wypowiedzi, to może zrozumiesz :)
żałosny/a jesteś :) nie musisz sie chwalić tym, że nie rozumiesz wartości życiowych.. więcej Tobie nic nie będę pisać, bo nie mam ochoty tracić czasu
Morał jest powiedziany na końcu: "Czasem najlepszym wyjściem jest całkowite poświęcenie" bo kochać kogoś to czasem umieć nie być razem :D
Każdy ma po części rację, ale Twój Jordan jest bardzo smutny , ale najbardziej trafiony....
Nie wiem, zabrzmię trochę dziwnie (?) zapewne, ale wydaje mi się, że morał jest taki, aby nie bawić się w Boga. Wszystko toczy się swoim życiem do momentu kiedy Evan chce zacząć zmieniać i drążyć. Po rozmowie z Evanem Kayleigh popełniła samobójstwo, a gdyby to zostawić swoim tempem, może żyła by swoim życiem dalej i kiedyś kiedyś odnalazła szczęście. Potem Evan zaczyna bawić się w Boga manipulując czasoprzestrzenią, ale na tym polega słabość i niewiedza rozumu ludzkiego, że nie przewidzi co będzie dalej. Bóg. absolut (jak zwał tak zwał) ma tę zdolność patrzenia na czas z wielu perspektyw dzięki czemu ten świat kreowany przez niego w jakimś tam sposób się toczy.