Przeczytałem książkę i troszke się zawodłem na filmie... film jest dokładną kopią książki te same nawet dialogi, trochę szkoda, bo film uważałem za genialny.
Troszkę słabo wypada na tle książki, ale i tak sądzę, że to bardzo udana ekranizacja. Fakt, bardzo podobna, ale ciężko tutaj o jakiekolwiek odstępstwa i wariacje reżysera.
Moim zdaniem Friedkin za bardzo upłycił moment przyjęcia - właściwie uchwycił tylko grę na pianinie i oddawanie moczu na dywan. Szkoda, że nie było postaci jasnowidzki Mary Jo Perrin. W książce Regan nie chciała podać jej ręki i nie odzywała się. Mogli to wprowadzić.