I nie piszę tu o flakach i mózgach na ścianie, nie lubię takich horrorów (chyba, że w parze idzie niezwykły klimat) Nie twierdzę, że film jest słaby, ale jak na klasyk horroru to mnie po prostu zawiódł. Może jakbym go obejrzał jako dziecko, albo jako 1 horror ever oglądany przeze mnie, to miałbym inne wrażenia.
Oglądałem go z 2 lata temu, nie pamiętam więc dokładnie wszystkiego; mogę napisać jakiś bezsens, ale zaryzykuje.
Początek filmu ukazywał von Sydowa gdzieś w Arabii, badającego starożytne ruiny, był tam jakiś posążek, chyba szatański. Wstęp tak długi i enigmatyczny w wymowie. Trzeba więc przeczytać książkę, ok. Efekty, które miały prawdopodobnie wywołać u widza strach pokazują 'diaboła' na tle ciemności były śmieszne, mogli by dać Kulfona, byłby taki sam efekt.
Niektóre sceny z opętaną zasłużenie wchodzą w kanon scen kultowych (głowa, schody, twarz itp). Ale sam scenariusz mnie trochę zawiódł, spodziewałem się 'czegoś' głębszego, ambitniejszego; ok to jest horror. Ukazano klasyczne opętanie, lecz uparte szatanisko nie daje się wypędzić, więc księża muszą się poświęcić dla małej, nic więcej. Nie pamiętam muzyki, żadnej kwestii Sydowa też nie, ale pamiętam, że aktorstwo drugiego egzorcysty (młodego, co nim szatan przez okno rzucił) pozostawiało wiele do życzenia.
Dodam, że posiadam rzadko spotykany gust odnośnie kina grozy; większość horrrów jest dla mnie mało przerażająca, jedyne co się bałem to Rec, Sierociniec i Paranormal Activity; możliwe też, że przez te albo inne przyczyny nie wczułem się w klimat filmu. Albo to tylko taka moja opinia i tyle. Spodziewałem się wstrząsu, a czas minął na dziwnej spirali śmiechu i nudy.
"... był tam jakiś posążek, chyba szatański.."
Pazuzu.
" Trzeba więc przeczytać książkę, ok"
Ale dlaczego trzeba?
Ogólnie rzecz biorąc zgodzę się; nawet oglądając ten film w środku nocy, będąc sama w domu, nie zrobił na mnie szczególnego wrażenia. Dodam przy tym, że jestem wielbicielką trochę starszych filmów, zwłaszcza horrorów /rzeczy typu 'Nosferatu' Murnaua są dla mnie wyznacznikami prawdziwego horroru, nie znoszę obrazów przeładowanych efektami/, ten wydaje mi się raczej słaby jak na klasyka. Zdecydowanie większe wrażenie zrobiło na mnie chociażby 'Dziecko Rosemary' - może to też wina mojego gustu; wolę starannie budowane napięcie i narastającą psychodelię niż wszystko podane na talerzu.
Fakt, było kilka kultowych scen, ale... tak naprawdę bardziej mnie one bawiły niż straszyły. Mimo, że staram się patrzeć na nie z perspektywy widza z lat 70' - nie robią na mnie wrażenia.
Jedyna rzecz, której nie rozumiem to strach, jaki wzbudza REC oraz Paranormal Activity. Są to - moim zdaniem, oczywiście - najsłabsze horrory, jakie kiedykolwiek widziałam, chciałoby się wręcz użyć słowa 'żałosne'. To też chyba kwestia mojego gustu, wolę psychologię i psychopatię od zmutowanych ludzi zamieszkujących strychy. Jeśli chodzi o Sierociniec, to bardzo pozytywnie mnie zaskoczył, chociaż zakończenie zepsuło trochę efekt.
Znowu się rozpisałam... Reasumując: film dobry, ale nie aż tak dobry, jak się tego spodziewałam po klasyku.
"Mimo, że staram się patrzeć na nie z perspektywy widza z lat 70' - nie robią na mnie wrażenia."
Raczej Ci się to nie uda. Kiedy miała miejsce premiera filmu ludzie patrzyli na niego z perspektywy wojny wietnamskiej. Wątpię, żeby jakikolwiek współczesny widz potrafił wczuć się w takie realia (poza Amerykanami, którzy żyli w tamtych czasach).
Dlatego napisałam, że się staram ;p Chodzi mi bardziej o to, że biorę pod uwagę zupełnie inne realia etc, ponieważ spotkałam się już z wypowiedziami, że jeśli film nie robi miażdżącego wrażenia na współczesnym widzu, to znaczy, że jest słaby, z czym się w żadnym wypadku nie zgadzam.