PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1315}

Egzorcysta

The Exorcist
1973
7,5 132 tys. ocen
7,5 10 1 132037
8,3 56 krytyków
Egzorcysta
powrót do forum filmu Egzorcysta

opętanie

ocenił(a) film na 10

Klasyk. Niezwykle intensywny i zdecydowany film, który rozpoczyna się trochę niespodziewanie i zagadkowo od scen wykopalisk w północnym Iraku.
Archeolodzy, w tym towarzyszący im ksiądz odnajdują tam interesujące znaleziska, nietypowe figurki i medaliki, które nie pasują wiekowo do pozostałych i
wywołują ogólną grozę wśród poszukiwaczy. Szybko jednak przenosimy się do Georgetown do pewnej aktorki i jej córki Regan, które szczęśliwie i spokojnie
mieszkają w ogromnej posiadłości. Nie wiedzieć czemu w ich życie zaczyna wkradać się powoli ale coraz bardziej zdecydowanie, zło. Na poddaszu coś
zaczyna wieczorami hałasować, a Regan z dnia na dzień zachowuje się coraz dziwniej. Naturalnym odruchem w takiej sytuacji jest skierowanie się do
lekarzy na co matka dziewczynki szybko się decyduje. Ci na podstawie pobieżnej obserwacji, wstępnie diagnozują u dziewczyny rozdwojenie jaźni i
rozpoczynają leczenie. Regan przyjmuje coraz to więcej środków medycznych, chodzi na kolejne badania, które jednak niczego nie wykazują. A z każdym
kolejnym dniem jej zachowanie staje się coraz bardziej agresywne i niepokojące. Nie znalazłszy odpowiedzi, lekarze w końcu rozkładają ręce i rezygnują z
dalszego leczenia. A gdy zawodzi nauka jedynym wyjściem pozostaje zwrócenie się do przeciwstawnego bieguna: wiary. Zrozpaczona matka decyduje się
więc na ostateczne rozwiązanie – odprawienie na dziewczynie egzorcyzmów. Przeprowadzi je dwóch księży: wiekowy Ojciec Merrin oraz Ojciec Damien
Karras, który po śmierci swojej matki załamał się i przeżywa okres zwątpienia.

Bałem się tego filmu jeszcze przed jego obejrzeniem. Opinia jednego z najlepszych, jeśli nie najlepszego horroru jaki powstał w historii kina, zrobiła swoje i
jeszcze przed pierwszymi scenami podniosła niezwykle wysoko napięcie, ale również i poprzeczkę. Nie jest to bowiem tylko kiedyś uznany horror, ale ten
właśnie słynny „Egzorcysta”, film który nadal zajmuje czołowe miejsca w częstych zestawieniach najważniejszych i najlepszych filmów jakie dotychczas
nakręcono. Dlatego też moje oczekiwania co do niego były znacznie wyższe niż w przypadku innych produkcji. I muszę przyznać, że w żadnym stopniu film
Williama Friedkina nie jedzie na opinii, bo nadal robi ogromne wrażenie i straszy jak mało który. Zwykle na horrory reaguję normalnie, bojąc się ewentualnie
tylko w czasie seansu, zapominając o tym strachu tuż po napisach. Te, które jakoś mocniej na mnie wpłynęły, po których czułem się nieswojo mogę
wymienić na palcach jednej ręki. „Egzorcysta” bez wątpienia plasuje się na jednym z pierwszych miejsc w takim zestawieniu. Jak każdy inny horror
oglądałem go w nocy i prawdę powiedziawszy nie był to najlepszy pomysł, bo po seansie miałem spory problem z zaśnięciem, z uspokojeniem się, z
przekonaniem siebie, że to co właśnie widziałem było tylko i wyłącznie filmem. Nieprawdopodobnie silnie wpływa on na widza, niesamowicie mocno
zapada w pamięć, przekazując niesamowicie ogromne pokłady napięcia. Co ciekawe jednymi z najstraszniejszych momentów są w nim chwile oczekiwania
na to co się stanie, wyczekiwania na sceny, o których chyba wszyscy kiedyś słyszeli, a które z pewnością nadejdą.

Już dawno na żadnej produkcji nie czułem tak silnego wewnętrznego lęku, takiego przenikliwego uczucia niepokoju i wiszącego gdzieś w powietrzu
irracjonalnego poczucia zagrożenia. Takiego uczucia, które powoduje, że nie czujemy się bezpiecznie siedząc w wygodnym fotelu przed telewizorem, przez
które nie możemy się wręcz ruszyć bo działa ono paraliżująco. Uczucia przez które boimy się spojrzeć za siebie, tak jakby straszne obrazy z filmu miały w
jakiś potworny sposób przedostać się do rzeczywistości i wyskoczyć zza naszych pleców. Takiego lęku, który co najważniejsze nie towarzyszyłby nam tylko w
czasie samego seansu, ale również zostawał z nami na długo po jego zakończeniu. „Egzorcysta” nie jest filmem jednak nadmuchanym, który przez cały
seans podnosi tylko napięcie, męcząc widzów oczekiwaniem na właściwy strach, nie pokazując jednak niczego co mroziłoby krew w żyłach. Straszne sceny
w końcu następują i przeraża w nich wszystko: całkowita nieprzewidywalność, gęsty klimat, niepokojące obrazy, nieludzkie dźwięki. Sceny opętania są
szokujące, niezwykle intensywne i straszne. Przemiana jaką przechodzi Regan jest ogromna, tak porażająca, że nie sposób wprost uwierzyć iż ciało jakie
stało się nosicielem demona i w końcowych scenach leży skrępowane na łóżku, należało kiedyś do niewinnej i skromnej dziewczynki z pierwszych scen.
Przeogromne brawa za charakteryzację bo jest po prostu wybitna i zasługiwała na wszystkie nagrody i wyróżnienia.

Właśnie z powodu fenomenalnej charakteryzacji chwilami lepiej jest odwrócić wzrok od obrazu. Wykrzywiona nieludzkimi grymasami twarz Regan na długo
pozostaje przed oczami i wywołuje co najmniej ciarki na plecach. W czasie odbywających się egzorcyzmów wprost nie sposób jest na nią patrzeć, bo obrazy
te są niezwykle niepokojące. Dodając do tego okropne, nieludzkie, agresywne głosy jakie się z niej wydobywają, twórcom udało się stworzyć obłędne i
trudne do wytrzymania sceny, które na długo pozostają w pamięci. Czuć w nich bowiem, że w dziewczynie czai się coś potężnego, niebezpiecznego, coś co
w każdej chwili może wymknąć się spod kontroli, coś nad czym nie sposób będzie później zapanować. Zło w najczystszej postaci, największe z możliwych,
które sączy się z ekranu w miarę upływu filmu w coraz to większych ilościach. Nic dziwnego, że film ten otrzymał tyle wyróżnień i zgarnął sporo nagród, bo
jest to naprawdę wybitny kawałek kina, wielokrotnie cytowany, tak sławny, że chyba każdy, kto nawet nigdy go w pełni nie oglądał, kojarzy najsławniejsze
sceny i najbardziej szokujące momenty.

Wprost nie do uwierzenia jest ze powstał on prawie 40! lat temu, bo ogląda się go fenomenalnie. Jedynie początek i pierwsze sceny wprowadzające w akcję
mogą świadczyć o tym, że nie został on nakręcony kilka lat temu. Widać to po pracy kamery, mniej ciekawych zdjęciach, charakterystycznej grze pobocznych
aktorów. Jednak z każdą kolejną minutą takich objawów starości jest coraz mniej, a nawet jeśli jakieś się później pojawiają, to się ich w ogóle nie zauważa.
Historia którą bowiem on opowiada jest tak wciągająca i hipnotyzująca, że i tak perfekcyjne środki potrzebne do jej opowiedzenia schodzą na dalszy plan.
Dziś aż trudno uwierzyć, że tak dawno temu, bo w 1973 roku, można było zrealizować tak potężny, konkretny i bezbłędny film, którego przez lata nie nadgryzłby
ząb czasu, który po tylu latach robiłby wciąż tak niebywałe wrażenie. Mistrzowsko zbudowany, perfekcyjnie poprowadzony, w którym każda scena ma sens,
swój cel i jest niezbędna dla całości. Film fantastycznie zagrany praktycznie przez wszystkich głównych aktorów, który oferowałby tyle wybitnych kreacji
aktorskich. Na pierwszy plan wysuwa się oczywiście Linda Blair jako 12 letnia Regina, ale bezbłędni są również Jason Miller czyli ksiądz oraz perfekcyjna w
każdej scenie Ellen Burstyn. Zmienia się ona w czasie seansu, bo te straszne przeżycia wyniszczają ją od środka, znika wręcz w oczach, zapada się w sobie
i z zadbanej i pełnej uroku kobiety staje się cieniem człowieka. Jej dramat jest fizycznie odczuwalny. Naprawdę ogromne brawa. Jeśli jeszcze nie
widzieliście, obejrzyjcie koniecznie.

10/10

P.S. W życiu bym nie przypuszczał, że w tym filmie usłyszę jakiś utwór Mike’a Oldfielda. Ogromne zaskoczenie.

ocenił(a) film na 10
milczacy

Hej, świetna recenzja! Zgłoś ją moderatorom, powinna figurować w dziale oficjalnym, pozdro :)