Nie wiem ile tu jest prawdy historycznej,a ile filmowej wyobrażni,ale całkiem przyjemnie mi się to oglądało.W miarę udane połączenie melodramatu z wątkiem budowy wieży - lub jak kto woli na odwrót - ale dla mnie ten obraz najlepiej wypada jako melodramat.Na plus - śliczne zdjęcia,scenografia,kostiumy oraz urocza Emma Mackey - ach te oczy,naprawdę można się zakochać - hahahaha.Tak na marginesie ta cała wieża to jest niezłe paskudztwo,jedna z najbardziej przereklamowanych budowli na świecie.
Sporo przekłamań. Eiffel, jak wieżę budowano, miał 69 lat(wątek miłosny naciągany aż po same uszy). W filmie tego nie widać. Wieża powstawała w dosyć szybkim tempie. Wtedy budziła grozę, gdyż była to najwyższa budowlana w Europie. Ale w USA już 100 metrowe wieżowce powstawały m.in w Nowym Jorku(siedziba New York Times miała 102 metry) a kilka lat później powstał budynek, który miał 240 metrów. Nie jest to zatem nic nadzwyczajnego. Kwestia wyglądu została akurat w filmie wskazana(odporność na wiatry i wodę). Wieża, mimo ponad 120 lat od budowy, nadal stoi . Więc konstrukcja była dobrze przemyślana i opracowana. A estetycznie, cóż... Kwestia gustu