Czekam na polaczków oburzonych żartem Glenn Close, którzy w każdym filmie zagranicznym wyczekują polskiegu akcentu, a gdy ten okazuje się być nieprzychylny wyzywają twórców od Żydów. Czekam na spiskowy bełkot zakompleksionych, niewyedukowanych megalomanów.
Ten żart to się naprawdę im udał :) Rzecz, którą chyba najbardziej zapamiętam z tego kiepskiego filmu.
Nie no film nie był kiepski, może trochę oklepany ale bardzo dobrze zagrany z dobrą muzyką, Zimmer robi robotę. A żart o nas spoko, mnie nie obraził, my sami w dzisiejszych czasach się dużo gorzej obrażamy ;).
Myślę, że część komentujących sama do końca nie rozumie o co w nim chodzi bo raz, że można rozumieć go na kilka sposobów a dwa jest to jak ja to nazywam żart kombinacyjny. Ale nie bój nic rozbijemy to na czynniki pierwsze i wspólnie przeanalizujemy. Z jednej strony śmieszność wywołuje sama próba wyobrażenia sobie absurdalnej sytuacji w której ktoś próbuje zaparkować rower między pośladkami zakopanego pod ziemią nieboszczyka którego jedyną wystającą z podziemi rzeczą jest tylko dupa. Przykładem takiego humoru absurdu jest "Monty Python" lub "Ferdydurke" ale tak do końca nie wiem bo nie czytałem i tylko streszczenie. Jednak głównym celem żartu nie jest śmieszność lecz zawstydzenie młodego polaka. Żart jest przytykiem w stronę skąpstwa i przedsiębiorczości polaków kosztem szacunku do swoich bliskich. W tym momencie pewnie bezgłośnie pytasz się siebie. Ale jak to ? Otóż odpowiadam. Jak pewnie wiesz zmarłych chowa się w trumnach lub w urnach. Kupno trumny lub spalenie zwłok kosztuje a nieboszczyk leży nagusieńki z dupą na wierzchu więc jest to przytyk do skąpstwa. Teraz druga rzecz nieboszczyk ma funkcję użyteczną jest parkingiem dla rowerów co jest przytykiem do przedsiębiorczości polaków kosztem szacunku do swoich zmarłych. To taki kontrast do poprzedniej sceny w filmie w której mieszkańcy miasta oddają hołd przejeżdżającemu w karawanie zmarłemu. Jest jeszcze trzecia sprawa. To jak wyglądają nasze cmentarze a jak wyglądają tam. Jednak nie wydaje mi się żeby to pył przytyk w tę stronę gdyż bohaterka, która mówi żart nigdy nie była w Polsce i nie widziała jak wyglądają polskie cmentarze. Jednak jak bardzo chcesz to mogę rozwinąć tę kwestię i służę pomocą przy rozwiązywaniu innych ciekawych problemów.
Hej. Dzięki za wyczerpującą odpowiedź! Faktycznie ma to sens. Takie działanie świadczyłoby o większej wartości profanum niż sfery sacrum, żeby nie powiedzieć oszczędności kosztem profanacji. Myślałam, że pójdzie to bardziej w sferę złodziejstwa, alkoholizmu czy głupoty, bo tylko takie stereotypy znam. Jeszcze raz dzięki i pozdrawiam serdecznie.
Żart może i śmieszny, szyderczy i z przesłaniem, ale mimo wszystko obraźliwy. Niech sobie lewacki Netflix z Ronem Howardem jak są tacy cool bohaterscy zażartują z Islamu, Arabów lub z czarnych. Jak została by odebrana rola Glenn Close i film gdyby ten sam dowcip o chowaniu zmarłych i parkowaniu rowerów w ich dupach dotyczył czarnych?
Żart o parkowaniu rowerów to akt litości wobec zdemoralizowanego narodu, bo można było Polaków w bardziej uczciwym świetle przedstawić. Polacy w latach 2015-2020 to pośmiewisko stulecia. Ten film obszedł się z nami łaskawie, wręcz czule, w świetle tego co to społeczeństwo od pięciu lat robi swojemu krajowi.
To napisałem Ja, wyliniały szczur, który po latach banicji, może wreszcie wyjść na powierzchnię i zatruwać umysły Julek !
Na pisowców głosują najgorzej wykształceni. Trudno się temu dziwić, patrząc na czołowych przedstawicieli partii, takich jak Jurgiel, Szydło, Czarnek, Ziobro, Brudziński, Kempa, Mazurek, Błaszczak, Kaczyński, Macierewicz... Jest to partia, nie da się ukryć, raczej antyinteligencka. Dla nich wszystko to co kompetentne w Polsce i w Europie to lewactwo. Jedynie Putin to dla nich polski mąż stanu. Albo raczej wolski ;) Strasznie wschodnia ta władza, najgłupsza, jaką mieliśmy w historii.
Kwintesencją, a zarazem prawdziwym podsumowaniem umysłowej "awangardy", przedstawicieli Koalicji obywatelskiej i jej akolitów, była kobieta o nieprawdopodobnej wręcz charyźmie i unikatowym uśmiechu. Małgorzata Kidawa Błońska, bo o niej oczywiście mowa, uosabia w pełnej okazalości, cały intelektualny przepych, byłej partii nadwornego szatniarza Angelii Merkel a jednocześnie jednego z najwybitniejszych Polaków w historii, jego ekscelencję Donalda Tuska !!!
A na poważnie..........tylko wyborca KO nie zastanowi się choćby przez chwilę, dlaczego Ci znakomici mędrcy, chcieli zdetronizować obecnego prezydenta, wystawiając w szranki takiego głąba ????!!!
Niestety, ale pisowcy są już osamotnieni. Ich elity intelektualne są marnej próby. Dorobek i osiągnięcia naukowe tych nielicznych profesorów, którzy sprzyjają PiS-owi są światu raczej słabo znane.
Natomiast najwybitniejsi Polacy z oczywistych względów za tą proputinowską partią nie przepadają. Laureaci prestiżowych nagród naukowych i kulturalnych dość zgodnie przyznają, że pisowcy to dyktatura ćwoków. Ludzie Kaczyńskiego mentalnie kojarzą się z okresem gomułkowsko-moczarowskim, natomiast pod względem kulturowym, moralnym i światopoglądowym są całkowicie zrusyfikowani. Pisowców z Polakami praktycznie nic nie łączy, poza językiem, którym też posługują się dość specyficznie. Oni są raczej tzw. prawdziwymi Polakami, ściślej powiązanymi z cywilizacją rosyjską i systemem wartości tam obowiązującym.
Co temat światopoglądowy, to postawy toćka w tockę takie jak na Kremlu. Również ich wizja ustroju, systemu, w odniesieniu do takich zagadnień jak pluralizm, prawa człowieka, swobody obywatelskie, decentralizacja, samorządność, wolność słowa, prawa mniejszości, podział władzy i kompetencji wzięte niemal całkowicie z doktryny putinowskiej. Jak pisowcy są postrzegani przez głównych sojuszników Polski, chyba nie trzeba przypominać. Ich stosunek do Zachodu, do Unii Europejskiej też jest raczej jasny.
To, że wylądują na śmietniku historii, to jest jasne. reżimy antyinteligenckie, ośmieszają się zawsze swoją głupotą, niekompetencją i skłonnością do radykalizmu. Dyktatura ćwoków w podręcznikach historii zostanie zrecenzowana miażdżąco i bezlitośnie. Nie mam co do tego wątpliwości. Ale choć pisowcy odejdą w niesławie, całkowicie skompromitowani i powszechnie wyśmiewani, to ta część zrusyfikowanego społeczeństwa, która ich popierała zostanie. Trzeba dołożyć wszelkich starań by uruchomić proces polonizowania tej części ludności, asymilowania do kultury, historii, nauki, tradycji polskiej. Rosyjskość trzeba odrzucić, bez uprzedzeń, ale po to by móc Polskę ostatecznie zintegrować z cywilizacją zachodnią czyli spełnić marzenia kolejnych pokoleń polskich intelektualistów.
Kolego ze Wschodu, mnie pisanie po polsku nie sprawia trudności, natomiast, Wy, towarzyszu, możecie się bardziej postarać. Może Wam więcej rubli zapłacą za obszerniejszy trolling na polskich forach.
U Rusów czytanie ze zrozumieniem zawsze stanowiło problem. Nie myślałeś o tym, żeby wyjechać do Moskwy i poczuć się wreszcie jak u siebie w domu? System wartości, zasady, normy, kodeksy pokrewne. Nie miałbyś tam tego uwierającego Cię oddziaływania ze strony zgniłego Zachodu ;)
I nie pisz źle o swoich, przecież pod każdym względem jesteś rosyjski. Nie ma żadnej płaszczyzny kulturowej, mentalnej czy moralnej, w której byś odbiegał od rosyjskiej normy.
chętnie się dowiem, kto ci tak pięknie wyprał mózg
twoja pogarda do drugiego człowieka jest wybitna, tak bardzo, że ktoś powinien zrobić scenariusz na jej bazie
a następnie doczekamy się filmu o Polaku ziejącym pogardą, z wypranym mózgiem
to będzie hit
przynajmniej jestem Polakiem, a nie prawdziwym Polakiem. Ci to dopiero mają duże pokłady miłości i tolerancji do innych ludzi ;)
Żart żartem, ale to jak wygląda nasza "polskość" idealnie reprezentuje powyższa dysputa, gdzie dwóch "inteligentów" przykleja sobie łatki polityczne, które to niby mają ukazać która jest bardziej "polska", a tak naprawdę ukazuje, dlaczego od 30 lat mentalnie jesteśmy zakopani z wystającą dupą na powierzchni robiącą za darmowy parking dla rowerów innynych państw
30 lat? Żartujesz sobie? Ten podział obowiązywał za PRL, gdy rządziła mentalność robotniczo-chłopska. Ten podział był brutalny i krwawy w okresie IIRP. Jeszcze pod koniec XIX wieku chłopi za Polaków się nie uważali. Idźmy dalej w przeszłość: I Rzeczpospolita i pozycja chłopów w państwie feudalnym oraz ich stosunek do państwa i jego władców (panów, szlachty czyli Polaków i Litwinów). Jaki jest teraz poziom nauczania w szkołach, że ludzie nie potrafią prześledzić prostego związku przyczynowo-skutkowego, przeprowadzić trójcy świętej czyli genezy-analizy-syntezy? W firmie, w której pracowałem spotkałem inteligentną dziewczynę, świetnie sobie radzącą, z czasem awansowała wyżej, która nie wiedziała, w którym roku wprowadzono Stan Wojenny. Bez wiedzy o przeszłości, nie da się zrozumieć teraźniejszości - to truizm, ale chyba znowu go trzeba przypominać pokoleniom dziwnie mało wiedzącym.
Władza się zmieniła. Teraz Polska jest lepszym miejscem, Polacy są inteligentniejsi, bardziej szanowani na świecie?
Polacy się zmieniają (jak wszystko), ale nie aż tak szybko. Opinia o Polsce jest teraz pozytywniejsza, jeśli mówimy o polityce. PiS opinię wśród państw UE miał naprawdę fatalną, nie licząc Węgier. Nowy rząd Tuska wrócił do rozmów europejskich, do negocjacji, dyskusji oraz sporów, ale najważniejsze, że jest pełnoprawnym uczestnikiem tychże sporów i dyskusji, a nie pariasem siedzącym w kącie i ignorowanym przez większość. PiS próbował flirtować z partiami prorosyjskimi i różnymi populizmami i skrajnościami, w większości antyunijnymi, ale nawet wśród niektórych z tych skrajności sam wydawał się być... zbyt skrajny. Chodziło przede wszystkim o stosunek do niezależności i niezawisłości sądów i sędziów. Nawet europejskiej ekstremie nie mieści się w głowie by sterować wyrokami sądowymi i całkowicie upartyjnić prokuratury. Poparcie dla upartyjnienia prokuratur i upolitycznienia sądów w takich krajach jak Dania, Holandia, Hiszpania (gdzie istnieją liczące się partie populistyczne) jest w zasadzie zerowe. Dla nich to jakaś bolszewicka abstrakcja, by likwidować trójpodział władzy. Oni, te skrajności, mają różne odważne pomysły, ale nie aż takie.
Masz rację. Szczególnie mocno była zauważalna obecność Polski na ostatnim spotkaniu w Berlinie.
Takich spotkań, bez udziału Polski, będzie jeszcze mnóstwo, będzie też mnóstwo sporów i rywalizacji, bo na tym polega polityka. Ale polityka ustępstw i negocjacji oraz kompromisów sprawia też, że Polsce odblokowano wielomiliardowe środki unijne, jakże potrzebne gospodarce, zamrozi się Polsce postępowanie w sprawie nadmiernego deficytu zgadzając się na to by część środków na obronność "przeksięgować" oraz ustąpi się Tuskowi w sprawie zamrożenia wydawania wiz dla uchodźców przekraczających nielegalnie polsko-białoruską granicę, co zupełnie nieoczekiwanie zyskało poparcie większości państw unijnych. Takich klimatów jak 27:1 nigdy już nie będzie, chyba że do władzy znowu dojdzie jakaś niepoważna partyjka pełna skrajnie niekompetentnych polityków albo złodziei (nigdy w historii Królestwa Polskiego i innych form polskiej państwowości nie mieliśmy suwerennej władzy, która by tyle nakradła, jak to się stało za rządów pisowskich). Nie jest przypadkiem, że wskaźniki korupcyjne za rządów pisowskich wystrzeliły w górę, pierwszy raz w historiii IIIRP od czasu rozpoczęcia rozmów akcesyjnych (w sprawie przystąpienia do unii) w 1995 roku.
Nie ma co się ograniczać, bez kozery najwięcej ukradli od czasów Hammurabiego. Miałem nie odpisywać, ale muszę sprostować jedno przekłamanie i zadać pytanie. Jak to mówią ciekawość to pierwszy stopień. . . Mówisz nie o wskaźnikach korupcyjnych tylko o postrzeganiu korupcji. Pewnie o tym wiesz, ale celowo przeinaczasz, nie ładnie. Co do "wielobiliardowych środków unijnych" to zawsze jest problem z sensownym wykorzystaniem tych środków i z zadłużaniem gmin (obowiązkowy wkład własny). Oczywiście, że nie będzie 27:1 bo teraz się na wszystko zgadzamy. Dobrze, że teraz są tak nieskazitelni ludzie jak Roman G., czy to wesołe małżeństwo z Warszawy. Dobra, ale do rzeczy. Chciałbym się zapytać jak Wy tam sobie w tej bańce tłumaczycie, że za tych gigantycznych złodziei poprzedników były pieniądze na programy socjalne, wzrastały wpływy do budżetu, spółki skarbu państwa przynosiły wielomilionowe zyski, gospodarka się rozwijała (pomimo choroby i wojny), a teraz wpływy do budżetu dramatycznie spadają, rośnie bezrobocie, spółki przynoszą coraz mniejsze zyski, na programy socjalne pieniędzy nie będzie, plus rośnie zadłużenie państwa? Czekam z niecierpliwością na wyjaśnienie tej niezwykłej zagadki.
Bo my, towarzyszu, w tej bańce skończyliśmy szkołę podstawową. Myślę, że to jest punkt wyjścia do dalszych rozważań. Gdy się skończy szkołę podstawową, to na ogół się już wie, że procesy ekonomiczne i gospodarcze rozłożone są nawet nie na lata, a na dekady.
Pisowcy nie mieli swojego "wkładu własnego" w rozwój polskiej gospodarki, poza kilkoma detalami. Nasza gospodarka rozwijała się POMIMO polityki pisowskiej, która akurat gospodarki nie wykoleiła. A ta gospodarka po torach pędziła od 1991 roku, choć tak naprawdę bloki startowe dostała gdzieś tak w pierwszych miesiącach roku 1990. Wtedy polska gospodarka była mniej więcej dwadzieścia parseków za gospodarkami Węgier, Czechosłowacji i NRD, a polskie społeczeństwo żyło na niższym poziomie niż ukraińskie, białoruskie czy litewskie (zachodnie republiki ZSRR).
Czechosłowacja, NRD i Węgry to były dla Polaków inne planety. Rozpoczęła się terapia szokowa, dosłownie i w przenośni. Wywoływała wściekłość, rozpacz i przerażenie milionów Polaków, ale obliczona była na długotrwałe korzyści. Była to, bardzo rzadka w przypadku polskiej polityki, polityka długofalowa i strategiczna, podobnie jak strategiczną polityką była polityka Skubiszewskiego w zakresie doktryn polityki zagranicznej.
W przypadku profesora Skubiszewskiego chodziło o mało realny plan wprowadzenia Polski do Wspólnoty Europejskiej (później nazwanej Unią Europejską) oraz próba wysondowania, jeszcze w 1989 roku, możliwości podpisania jakiegoś partnerstwa z NATO, bo członkostwo w NATO było oczywiście kwestią science-fiction, zupełnie nierealną w przeciągu następnych 20 lat a tak naprawdę nierealną w ogóle. Nie należało się w tej kwestii oszukiwać.
Jednak nie wszystkie czynniki można przewidzieć, czasem dynamika zdarzeń otwiera przed nami okna możliwości. Polska w 1918 roku skorzystała z jednego takiego okna, gdy w wyniku IWŚ zaczeły się rozpadać mocarstwa takie jak Cesarstwo Niemieckie, Austro-Węgry, Rosja i Imperium Osmańskie. Polacy nie byli jedynymi, którzy z tego zbiegu okoliczności skorzystali. W 1991 roku otworzyło się podobne okno, gdy rozpadł się Związek Sowiecki a w samej Rosji zapanował chaos polityczny. Wtedy jacyś politycy w USA nieopatrznie, nieodpowiedzialnie napomknęli o możliwości rozszerzenia NATO na wschód, a polskie lobby, wówczas silne w Waszyngtonie, od razu temat chwyciło za nogi i się na tym powiozło. Polskie lobby przyssało się do tego pomysłu z absurdalną obsesyjnością a jakaś luźno wypowiedziana myśl jednego z kongresmenów stała się celem polskiej polityki zagranicznej.
Zaczęliśmy przekonywać coraz więcej Amerykanów do tego pomysłu, a ponieważ wówczas Rosjanie byli lekko zdezorientowani w związku ze swoim własnym położeniem, to nie protestowali zbyt ostro.
W przypadku gospodarki było troszkę podobnie. Wiadomo było, że Polska jest kompletnym bankrutem, w dodatku bez systemu bankowego i bez kapitału a praktycznie cały polski przemysł jest nierentowny i ciągnący finanse państwowe w dół. Przyszedł więc Jeffrey Sachs, przywiózł swoich doradców, pogadał z nowym ministrem finansów, Leszkiem Balcerowiczem o możliwościach wskrzeszenia polskiej gospodarki. Perspektywy dla niej były nad wyraz ponure. Porównywano ją w 1989 roku do gospodarki rumuńskiej i uważano, że bułgarska ma troszkę lepsze fundamenty, by odbić się od dna. Po gorących debatach stwierdzono, że trzeba zrobić w tym temacie rewolucję, to znaczy wypalić wszystko do gołej ziemi i zacząć od nowa. Przejść gwałtownie i bezlitośnie z gospodarki centralno-planowanej w stronę prymitywnej, chaotycznej gospodarki rynkowej, pozbawionej inwestycji i kapitału. Zdawano sobie sprawę, że zamknięcie nierentownych przedsiębiorstw państwowych, próba sprywatyzowania niektórych z nich za grosze (ze względu na ogromne zacofanie technologiczne) doprowadzi do poważnej zapaści społecznej.
Tak naprawdę gospodarkom w znacznie lepszym stanie, takim jak gospodarki NRD, Czechosłowacji i Węgier, też proponowano jakąś formę terapii szokowej, ale ona tam nie mogła być aż tak szokowa, skoro kondycja tych gospodarek była bez porównania lepsza niż polskiej. W przypadku pierwszej z nich, czyli wschodnioniemieckiej, sprawa zaczęła się klarować, gdy pojawiła się idea tzw. zjednoczenia Niemiec. Zachodnie Niemcy miały wziąć na siebie trud i ciężar scalenia gospodarki NRD z RFN-owską. Niemniej oczywiste różnice między wschodnimi landami a zachodnimi widoczne są do dziś. Minęło tylko 35 lat, a to za mało.
Przypadek Polski był zupełnie beznadziejny, ale Sachs był niepoprawnym idealistą i marzycielem, i uważał, że nic nie trwa wiecznie i kraj w ruinie też da się odbudować i przebudować. Balcerowicz się z tym zgodził a pomoc przyszła z Zachodu, gdy takie instytucje jak Klub Londyński czy Klub Paryski postanowiły umorzyć część polskiego długu i na nowo rozpisać warunki spłaty reszty. Poziom zadłużenia Polski w 1990 roku przekraczał 92% polskiego PKB (dla porównania obecnie to jest około 55% PKB).
Zaczęło się więc a praca obliczona była na dekady. Chodziło o zaprogramowanie gospodarce określonych mechanizmów rozwojowych, które w pewnym momencie zaskoczą i zaczną w sposób automatyczny napędzać tę skomplikowaną maszynę. Z powodu braku dużych brandów, konkurencyjnych dla firm zachodnich, ustalono, że polska gospodarka musi opierać sie na drobnej i średniej przedsiębiorczości, a ewentualne branże strategiczne, które częściowo miałyby być pod kontrolą państwa, pojawią się w kolejnych dekadach.
Dzisiaj nie istnieją w Polsce politycy, którzy mieliby plany aż tak perspektywiczne a jednocześnie tak dopracowane. Są ogólne pomysły dotyczące energii jądrowej, kolei szybkich prędkości, centralnego portu lotniczego, ale nie idą za tym liczby, nie idzie za tym matematyka i precyzyjne rozpisanie co, kwartał po kwartale, ma się dziać i jakie to ma przynieść, konkretnie, konsekwencje.
Mechanizmy zostały wdrożone w pierwszej połowie lat 90. i mniej więcej od połowy roku 1991 polska gospodarka zaczęła się rozwijać, choć w przypadku rozwoju czegoś co jest niemal ruiną, efekty długo nie są spektakularne. Faktem jest jednak, że polska gospodarka zaczęła się rozwijać od 1991 roku w sposób nieprzerwany i że następnie przez 25 lat była najszybciej rozwijającą się gospodarką w Europie i jedną z najszybciej rozwijających się gospodarek na świecie. Takie to historie.
Kluczowym momentem w tym procesie był rok 1995, gdy Polska rozpoczęła rozmowy akcesyjne w sprawie przystąpienia do Wspólnoty Europejskiej (później nazwanej Unią Europejską). Punkty, które Polska miała zaliczyć dotyczyły wszystkich aspektów funkcjonowania państwa, od określonych przepisów gospodarczych, ekonomicznych i bankowych, po kwestie dotyczące praworządności, przestrzegania praw człowieka, wolności słowa, wolności zgromadzeń i zrzeszania się. Bardzo istotnym aspektem były też przepisy antykorupcyjne, co w Polsce w połowie lat 90. było szalenie ważne.
Wdrażanie praw i zasad wspólnotowych w bardzo istotny sposób zmieniło cały polski system prawny, ale też przepisy w zakresie np. prowadzenia działalności gospodarczej. Cały czas politycy europejscy ciemnym Polakom wskazywali co mają robić, a ciemni Polacy byli całkiem pojętnymi uczniami i powoli przestawali być tacy ciemni i zapijaczeni. Powoli, bo takie procesy zawsze są dość powolne.
Cały proces akcesyjny trwał bardzo krótko, bo tylko dziesięć lat. W 2004 roku do UE weszło 10 państw, przy czym na początku tego procesu akcesyjnego Polska zostawała nieco z tyłu, względem pozostałych. Na szczęście rzutem na taśmę udało się zamknąć ostatnie, najtrudniejsze punkty.
Wszystkie te mechanizmy Balcerowicza funkcjonowały już wtedy całkiem solidnie i stabilnie. Później okazało się, że gospodarka polska jest na tyle stabilna i zrównoważona, że jako jedyna nie wpadła w recesję w 2008 roku. Jednocześnie można było zacząć porównywać reformy wdrożone w Polsce, ze wszystkimi jej zaszłościami i uwarunkowaniami, z tym co się działo w innych krajach regionu.
Gospodarka rumuńska w 1989 roku startowała z podobnego pułapu, ale niestety lata 90. troszkę przespała. Gospodarka bułgarska była trochę w lepszej kondycji od polskiej w 1989 roku, ale tam sprawy potoczyły się jeszcze gorzej niż w Rumunii. Rumunia zresztą później odrobiła lekcję, wyciągnęła wnioski i dziś rozwija się fantastycznie szybko. Jeśli chodzi o gospodarkę czeską, to była silnie powiązana z niemiecką od samego początku, miała solidne fundamenty oraz kilka branż, na których się oparła, m.in. branżę motoryzacyjną. Gorzej zrobiło się na Węgrzech w wyniku kompletnie nieodpowiedzialnej polityki socjalnej, zarówno ekipy socjalistów, jak i później prawicowej Orbana. Zaniechanie reform zaczęło się odbijać czkawką. I stało się coś zupełnie niewyobrażalnego w 1989 roku. Już w 2012 roku polska gospidarka według wszystkich wskaźników dogoniła gospodarkę węgierską.
To się nie miało prawa stać. To był bardzo poważny sygnał dla węgierskiej klasy politycznej, że schrzaniła wszystko po całości.
A polska gospodarka dalej rozpędzona, jechała po torach Balcerowicza. Nikt tego pociągu nie wykoleił, choć były różne dziwne pomysły po drodze. Niemniej po wejściu do UE w 2004 dodatkowym bodźcem dla gospodarki były dotacje oraz znacznie zwiększona skala inwestycji zagranicznych. Polski rynek był rynkiem dość stabilnym i względnie bezpiecznym dla inwestorów. Jednocześnie polskie gminy, po początkowej konsternacji, nauczyły się wypełniać wnioski o dotacje, nauczyły się odkładać "wkład własny" na potrzeby inwestycji, w rezultacie na początku drugiej dekady XXI wieku, po prawie 10 latach członkostwa, Polska nie tylko była największym benceficjentem pomocy unijnej, ale też miała najwyższy wskaźnik wykorzystywania dotacji unijnych, z przyznanej puli.
Zaradność polskich samorządowców robiła wrażenie na wszystich w Brukseli i Strasbourgu. Polacy nie wydawali się już tacy głupi jak wcześniej, a gdy okazało się, że są bardziej sprytni od Czechów, Słoweńców i Maltańczyków, to było to wręcz powszechnie zaskakujące. Nie pasowało do stereotypu.
Trudno uwierzyć, ale całe państwo zaczęło się niemal idealnie dopasowywać do warunków funkcjonowania w UE, pod względem ekonomicznym i gospodarczym. Głównym partnerem handlowym Polski zostały Niemcy, które bardzo skorzystały na rozszerzeniu UE. Polska nie była uzależniona od żadnej konkretnej branży, nawet budowalnej, inaczej niż Czechy. Cała struktura polskiej gospodarki stała się zróżnicowana.
Przyszedł czas na zdyskontowanie sukcesu w postaci powolnego wprowadzenia większego socjalu. W latach 90. Polski zupełnie nie było stać na politykę socjalną a próba jej wprowadzenia skończyłaby się dla Polski katastrofą i całkowicie zniszczyłaby torowisko postawione przez Balcerowicza. Politykę socjalną wprowadziły Węgry, z bardzo złym skutkiem. Zrobiły to zdecydowanie za wcześnie.
W 2015 roku do władzy doszedł socjalistyczny PiS i mógł swój socjalizm wdrażać w życie. Pierwszy raz od 1989 roku wprowadzono szerokie pakiety socjalne. Na szczęście polska gospodarka była już w tak dobrej kondycji, że nie tylko zamortyzowała te wydatki, ale pod pewnymi względami socjal w postaci dodatkowego napływu kasy do gospodarstw domowych podtrzymał tempo rozwojowe poprzez szybko wzrastające wskaźniki konsumpcji. Taki paradoksik, bo pisowcy z pewnością nie mieli świadomości, że ich polityka polskiej gospodarce nie zaszkodzi. Z ich własnych wypowiedzi wynika, że spodziewali się pewnego "spowolnienia" gospodarczego, ale twierdzili wtedy, że coś za coś, że państwo jest dla obywateli a nie obywatele dla państwa.
Dziś polska gospodarka, inaczej niż czeska, jest zrównoważona, zdywersyfikowana, dobrze zbalansowana. Stoją jednak przed nią pewne wyzwania, w postaci dbania o nieprzekroczenie progu konstytucyjnego poziomu zadłużenia. Jednak ekonomiści w Polsce nauczyli się, jakie czynniki są bodźcem dla gospodarki, a jakie hamulcem - utrzymanie wysokiego poziomu inwestycji w infrastrukturę stało się priorytetem. I komponuje się to też z ogólnymi celami strategicznymi, jak gruntowna rozbudowa systemów energetycznych, których stworzenie będzie dużo bardziej kosztowne niż budowa autostrad. Równoległe z tym polska planuje wydatki na wielu polach, do tego wliczają się wydatki na zbrojenia i bezpieczeństwo.
Nieustannie w Polsce rośnie kapitał zagraniczny, nawet największe koncerny świata lokują tu swoje filie, poziom życia systematycznie rośnie, wreszcie pojawiły się konkretne pieniądze na rozwój polskiej nauki i innowacyjności. Jest dobrze i będzie dobrze, jesli Rosja nie pokona Ukrainy i jeśli Unia Europejska nie zacznie się rozpadać...
Po pierwsze towarzyszu to możesz mówić do swoich kolegów. Po drugie w podstawówce nie czytamy takich długich tekstów, w Nowej Szkole Pani Ministerki uczymy się, że czytanie jest wykluczające , więc bardzo proszę Pana o przynajmniej minimalną tolerancję. Po trzecie takiego fikołka się nie spodziewałem (dałem radę przeczytać pierwsze zdanie, proszę to docenić), dzisiejszy dobrobyt mamy dzięki postkomunistą i fantastycznie przeprowadzonej transformacji. Piękne, tyle, że WSZYSCY ekonomiści, poza Balcerowiczem, odpowiedzialni za transformację lat 90. dzisiaj stwierdzają, że była ona przeprowadzona źle.
A na koniec malutkie pytanko: Jeszcze boli pupka po wyborach w USA?
Towarzyszu, nauczcie się pisać poprawnie po polsku, bo tego bełkotu pisanego łamaną polszczyzną nie da się czytać, bez zgrzytania zębami. Naprawdę wiele wskazuje na to, że nie skończyliście, towarzyszu, szkoły podstawowej. Nie tylko widać to po fatalnej polszczyźnie (albo szczerej niechęci do języka polskiego), ale też po szalenie infantylnym, niedojrzałym sposobie rozumowania.
Masz tak sprany mózg michnikowszczynami, że to jest aż przerażające. Przeczytałeś parę chwytliwych hasełek i powtarzasz je bezrefleksyjnie owijając w pseudo elokwentne lanie wody. Tacy jak Ty są najgorsi. Polityczni fanatycy z klapkami na oczach, którym się wydaje, że są nieomylni, a tak naprawdę gówno wiedzą o czymkolwiek. Z kompletnym brakiem szacunku dla ludzi o innych poglądach.
Hahaha. Gość niemalże pisze o samym sobie, ale nie zdaje sobie z tego sprawy. Klasyka internetów. Nawet Lem o takich wspomniał.
Głupszego komentarza dziś nie przeczytam. Putinowi w pas kłaniał się polityk z innej opcji...ten od resetu
Żart był zabawny, natomiast twoja teza dotyczącą Polaków jest wyrabiana właśnie przez takie osoby jak ty. Czemu? Stany są dumne ze swojego kraju i chwalą się tym kim są i jacy. Jak napisałaś Polaczków to zrób to chociaż z dużej litery skoro Żydów nie boli. Ten naród od wieków żyje na naszej ziemi i na świecie, chlubą się swoją wartością religijną i pochodzeniem a mimo to chleją i ćpają jak chrześcijanie różnica jest taka że bronią swojej religii natomiast Polscy srają na swojego Boga mówiąc poczciwie że są ateistami albo coś jest ważniejsze. I za przeproszeniem g... wiesz o tym kraju skoro uważasz że kogoś urazi krótka wstawka. Niemcy się często zmagają z wrogami epitetami, po wojnie natomiast jeśli obejrzałaś choć połowę produkcji filmów Hollywood z ich autorstwa to powinnaś się zjażyć że sami sobie cisną z własnego pochodzenia no bo oni mogą np. Sandler, Baron Cohen który co prawda nie jest rodowity ale przodkowie i często przez to nazywany antysemitą. Ja ogólnie do Żydów nic nie mam nawet chwalę ich za wiarę ale ich głupota wykańcza właśnie przez pobyt w USA gdzie otwarcie można przeczytać od nich że rządzą a ich wrogość do Polski choć większość nie wie gdzie leży na mapie to tylko buduje nienawiść rodaków.
https://film.org.pl/news/nowe-kontrowersje-wokol-wizerunku-polski-na-netfliksie- powodem-zart-o-polaczkach-w-filmie-elegia-dla-bidokow-245982/
Polacy nie zawiedli. A jednak coś wiem, bo uraziła.
Pisanie dużą literą (a nie z dużej litery) oznacza szacunek, natomiast w słowie "polaczek" go nie ma. Stanowiłoby to jakąś formę sprzeczności. Słowo "Polak" pisze się od dużej litery (a nie z dużej litery), natomiast formy obraźliwe zawsze powinno się pisać od małej.
Jeśli nie zasługujesz na szacunek, to trudno Ciebie szanować.
........................................
"Według słowników poprawnej polszczyzny poprawnymi są wyrażenia "dużą/wielką literą" lub "od dużej/wielkiej litery". Zwrot "z dużej litery" uznawany jest za rusycyzm".
...........................................
Na szacunek możesz zasłużyć np. przepraszając.
Jeszcze zanim ktokolwiek odpowiedział zgodnie z Twoim życzeniem, to Ty i tak już określiłaś tego kogoś jako polaczka i zakompleksionego, niewyedukowanego megalomana. To się dopiero nazywa prewencja.
Ależ ty zakompleksiona i uprzedzona jesteś. Z tą różnicą, że do własnego kraju i rodaków. . Więc w czym jesteś lepsza od tych których krytykujesz? Tym tylko , że stoisz po drugiej skrajnej stronie. I ta agresja i to zakładanie tezy i ocenianie na wyrost. Ale model pocieszno-straszny z ciebie.
A czy ja wymierzam ostrze we wszystkich Polaków, Polskę lub kogoś ad personam? Nie. Bawi mnie tylko pewna grupa wiecznie "oburzonych", którzy zamiast najzwyczajniej w świecie zlać tego typu sytuacje robi wielkie halo, wywołując jedynie uśmiech politowania wśród twórców. Nie oceniam więc na wyrost, a jedynie prognozowałam, co będzie się działo. Jednocześnie gówno burza trąci hipokryzją, bo ci którzy poczuli się urazeni nawołują do obrażania innych grup, np. Ludności czarnoskórej. Do megalomanii dochodzi obłuda.
Dla ciebie ta grupa jest śmieszna, bo (jak ja to rozumiem) liczy się dla nich dobry wozerunek Polski i Polaków za granicą i nie podoba im się że wszystko co mogli o nas powiedzieć to słaby żart. A do jakiej grupy fanów ty należysz? Też będziesz płakać jak coś, co jest dla ciebie ważne ktoś inny zrówna do "to dla debili". Chodzi o to że po za tobą inni ludzie też mają jakieś wartości które są dla nich cenne. A Ciebie śmieszy że chcą ich bronić.
Może też to zbyt do siebie odebrałem, ale poznałem wielu ludzi z innych krajów i niektórzy, naprawde gdy słyszeli że jestem z Polski to zapalała im się lampka że złodziej albo rasista.. chociaż takim określaniem sami pokazują swoją ignoracje. Chodzi o to że musimy walczyć o nasze dobre imię za granicą i wiem że wiele osób postrzega nas jako pracowitych i potrafiących się dostosować do każdych warunków. Ten żart był po prostu słaby i niepotrzebny. Ciężko się do niego zdystansować kiedy wygląda jak atak, a nie żart
Tak szczerze jakoś ten żart o Polakach nie robi żadnego wrażenia przy tym całym filmie.
Filmu jeszcze nie widziałam, nie mam więc powodów się na razie oburzać. Ale wpisałam w wyszukiwarkę hasła "Żydzi oburzeni filmem", "Francuzi oburzeni filmem", "Irańczycy oburzeni filmem", a już nie napisze ilu Amerykanów jest oburzonych różnymi filmami, bo ci to w ogóle ciągle maja jakieś ale. Jakoś więc ci to czekanie nie wychodzi.
Nie oglądałam jeszcze filmu (wydał mi się interesujący), a gdy zobaczyłam ten wątek, postanowiłam odszukać tego kontrowersyjnego fragmentu. Przyznam, że żartu nie rozumiem, więc nie wypowiem się na jego temat.
Co się jednak tyczy polskich akcentów w filmach - zauważyłam pewną niechęć części społeczeństwa do tych ludzi, którzy cieszą się na takie motywy. Przyznam, że ja również chętnie takie rzeczy spotykam. Z drugiej strony, to trochę analogiczna sytuacja do takiej, gdy ktoś ucieszy się, że w danym filmie zagra jego ulubiony aktor; że w jakiejś czytanej książce pojawi się ciekawostka nt. dziedziny którą lubi; gdy ktoś zobaczy w Internecie artykuł o kimś ze swojej rodziny (lub na zdjęciu w artykule, ktoś taki się pojawia).
Niestety bardzo smutne jest to, z jaką niechęcią część Polaków reaguje na to co polskie. Z jaką niechęcią reagują na siebie nawzajem. Efektem tego są wszystkie takie: Polaczki, janusze, grażyny i inne tego typu twory. Jakby grało się do innych bramek, jakby szczytem honoru było wbicie komuś szpilki. Albo co gorsza, jakby sama w sobie "polskość" była rodzajem choroby, którą trzeba z siebie zmyć poprzez złośliwe komentarze, "bo oni to ciemnogród, a ja taki nowoczesny". Wybaczcie, ale my wszyscy tworzymy polski naród - a wzajemne akty awersji w niczym nie pomagają, tylko pogłębiają wewnętrzny rozłam. A z historii wiemy, jak te wewnętrzne rozłamy się kończyły.
Z góry pozdrawiam jad, który będzie w odwecie, ale proszę najpierw poważnie się zastanowić nad samym sobą, nad własnym postępowaniem (przy czym, też nie chcę robić z siebie wzorowego obywatela, daleko mi do tego). Polska jest pięknym krajem, z piękną tradycją, historią. Może i nie jesteśmy potężni jak Stany Zjednoczone, Rosja, albo nasza kultura jest mniej popularna, niż np. taka francuska, włoska, japońska - ale to nie oznacza, że jesteśmy gorsi - jesteśmy po prostu inni.