Część pierwsza - "Elżbieta" - była wspaniała, druga natomiast nie dorosła jej do pięt. Fatalna gra aktorska. Przerysowana postać Elżbiety - to już nie jest wielka królowa, ale miotająca się histeryczka. Fatalnie ukazana bitwa. Najgorszy kicz - zamachowiec mierzy do Elżbiety, a ona stoi w bieli z rozłożonymi rękoma niczym Maryja Dziewica. Zamachowiec oczywiście widząc prawie Matkę Boską zbaraniał. Końcowa apoteoza Elżbiety to jedno wielkie nieporozumienie, kicz. Treść tego mizernego filmu nie wskazywała na jej wielkość. Jeżeli część trzecia ma być podobna, to lepiej, aby wcale nie powstała