PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=133815}

Elizabeth: Złoty wiek

Elizabeth: The Golden Age
7,1 39 663
oceny
7,1 10 1 39663
6,0 8
ocen krytyków
Elizabeth: Złoty wiek
powrót do forum filmu Elizabeth: Złoty wiek

Zrealizowany w 1998 roku przez Shekhara Kapura film "Elizabeth", ukazujący historię Królowej-Dziewicy i jej dojścia do władzy, zdobył ogromną przychylność krytyki i publiczności, co wyrażało się w postaci wielu najważniejszych filmowych nagród, jak również dobrymi wynikami finansowymi tego ambitnego obrazu. Cate Blanchett za rolę tytułową została nominowana do Oskara, ostatecznie niesłusznie przegrywając. Po wielu latach, w filmie zatytułowanym "Elizabeth: Złoty wiek", reżyser ponownie zapragnął zmierzyć się z życiem Elżbiety I. Niestety, tym razem, przegrał tę bitwę.
Pierwsza część była dziełem zdecydowanie bardziej wyrafinowanym artystycznie i nie nastawionym na zarabianie w kinach ogromnych kwot. Część druga została już poprowadzona w zupełnie odmiennym stylu. Kapur nadal ma duże ambicje artystyczne, lecz jego "Złoty wiek" jest tylko bladym odbiciem części pierwszej. Widać, że twórcy podążyli w kierunku bardziej rozrywkowym. Mamy tu do czynienia z piękną i miejscami kiczowatą bajeczką o nieszczęśliwej królowej, aniżeli solidnym dramatem historycznym. Bo historia została tu mocno uproszczona, co z pewnością będzie dla wielu osób sporym rozczarowaniem. "Złoty wiek" razi również nadmiernym patosem w kilku scenach. Moment zamachu na Elżbietę czy egzekucja Marii Stuart zostały przesadnie przeciągnięte. Kicz i patos, niestety są bardzo widoczne, czego nie dało się powiedzieć o części pierwszej. Zupełnie nie przekonują wątpliwości Elżbiety co do stracenia Marii Stuart. W ogóle nasza królowa sprawia wrażenie sztucznej i nazbyt roztargnionej, a wszystko za sprawą romansu z podróżnikiem. Romansu przedstawionego w dość banalny sposób, co nie świadczy dobrze o filmie Kapura.
Cate Blanchett dała z siebie wszystko, ale co z tego, skoro słaby scenariusz nie zawsze stoi po jej stronie. Bo momentami Blanchett jest wspaniała, by za chwilę przesadzać ze swoją grą. Cóż, inna konwencja filmu sprawia, że ta wielka aktorka czasami po prostu nie gra tak, jak naprawdę mogłaby zagrać, gdyby "Złoty wiek" był bliższy "Elizabeth". Oczywiście nominacja do Oskara dla Blanchett należała się. Sam Oskar jednak już nie, bo ten należał się jej o wiele bardziej w 1999 roku. Poza bardzo dobrym aktorstwem Blanchett, atutami filmu są niewątpliwie kostiumy, scenografia, zdjęcia (czasami kiczowate) oraz starcie angielskich okrętów z hiszpańską "Wielką Armadą". Obawiam się jednak, że to może być za mało, zwłaszcza dla osób spodziewających się filmu na miarę pierwszej części.
Shekhar Kapur tym razem stworzył obraz niezbyt wyrazisty, który nie potrafi w żaden sposób konkurować z pierwszą częścią znakomitej opowieści o Elżbiecie Wielkiej. Jeżeli powstanie część trzecia, miejmy nadzieję, że tym razem mniej będzie kolorowego kiczu i patosu, a więcej realizmu i historii.

użytkownik usunięty
La_Pier

Świetny tekst, jakoś go wcześniej nie zauważyłam :) Zgadzam się z każdym słowem. Sama swego czasu napisałam podobny post, w którym zjechałam ten odpustowy gniot równo z glebą, ale oczywiście jakaś poprawna politycznie oferma zgłosiła go do usunięcia (fakt, były brzydkie słowa ;).
Chaos, patos i pozłacana nędza. Niewiarygodna postać Elżbiety - z kobiety akceptującej rolę królowej pod koniec pierwszego filmu (symboliczne nałożenie maski) zrobili podstarzałą histeryczkę, idiotyczny i niewiarygodny wątek romansowy, bezsensowna rola Rusha (chłop nie miał po prostu nic do grania), spłycony wątek wojny z Hiszpanią i na dokładkę "wzniosła" i "wzruszająca" końcówka z baby born na ręku.
Oryginalnej "Elizabeth" to coś (nie wiadomo co) do pięt nie dorasta i lepiej, żeby nigdy nie powstało.

ocenił(a) film na 4
La_Pier

:)
Podzielam zdanie. Jak lubię "Elizabeth", tak "Złoty wiek" stał się zachowawczym, miejscami nieznośnie przelukrowanym tworkiem. Co prawda reżyser twierdzi, że chciał konwencji operowego patetycznego tragicznego przegięcia i przez cały film to tego dąży - co niewątpliwie mu się udało - na zgubę filmu. Pominę już mijanie się z prawdą historyczną - w "Elizabeth" również "ponaciągano" pewne sprawy, ale przynajmniej z gracją. Jedna nieszczęsna Blanchett, nie może uratować całego filmu. Drugi świetny aktor w tym filmie to Rush, który się niestety marnuje, mając tak niewiele do roboty. Wrogi władca hiszpański śmieszy, a nie straszy - to wg mnie podstawowy minus.
Plus filmu - Rhys Ilfans.
Sir Raleigh, z żalem stwierdzam, że wnosi niewiele - sympatyczny wygląd i ciepły głos, to trochę mało.
Zabrakło tej odwagi, jaką prezentowała część I, mroczności, poczucia, że wróg rzeczywiście zagraża, zabrakło tej siły, która wciąga w akcję. Zdjęcia też stały się ostrożne, proste i słodkie. Najlepsze ujęcie wg mnie, to dolina ściętych drzew, na którą patrzy Rhys Ilfans, plus kiedy Walsingham widzi odbicie swojego "brata" nadchodzącego zza pleców. To jednak mało, jak na możliwości.
Nie będę się dalej rozpisywać, bo mam wrażenie, że już coś na ten temat pisałam, a na dodatek, aż żal się robi tak zmarnowanej szansy.
Szkoda też, że Blanchett nie otrzymała Oskara, ale rozumiem, że cały film stał się kamieniem uwiązanym u jej kostki. /Ładna scena kiedy krzyczy na hiszpańskiego...ambasadora/?/:)/

ocenił(a) film na 5
La_Pier

Niestety, film rozczarował i mnie. Oczywiście Cate błyszczy zarówno swoim talentem jak i pięknymi sukniami, ale to tyle z plusów.
Już pominę takie drobnostki jak bezsensowne choć 'artystyczne' ujęcia, kiepską muzykę, zbędną pompatyczność, sztuczną, wręcz irytującą rolę Owena itd.

Brak wyraziście zarysowanej fabuły (mnóstwo niepowiązanych ze sobą epizodów) sprawił, że film mnie w ogóle nie wciągnął - mimo budowanego na siłę dramatyzmu wciąż pamiętałam, że siedzę sobie przed ekranem.
Druga sprawa to tzw. zgodność historyczna i obyczajowa. (Na przykład to swobodne tete a tete królowej z Owenem: przejażdżka, pogawędka jedna, druga... o ile takie zachowanie było w tamtych czasach niedopuszczalne dla zwykłych kobiet, to co dopiero dla głowy państwa! Eh, Hollywood...)
Kolejne, chyba największe rozczarowanie - tradycyjny naiwny podział na 'złą stronę historii' i tę zwycięską, idealną. Z Filipa II uczyniono prostaczka i głupca, natomiast Eżbietę ukazano w świetlistej aurze, dosłownie. Dopóki nie odda się sprawiedliwości obydwu stronom historii, nie ma co mówić o filmie historycznym. Zresztą, gdzie tu historia? Przez półtorej godziny słucham dworskich rozmówek i sercowych wynurzeń Elżbiety, a tu nagle skądś wyłania się wielka flota i królowa w zbroi niczym Dziewica Orleańska. Trudno stwierdzić, o co właściwie reżyserowi chodziło: o sylwetkę Elżbiety, czy o 'wydarzenia dziejowe' dla Anglii? Bo połączyć obu jakoś nie potrafił...

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones