Szkoda ze film krecony z takim rozmachem tworzony jest z taka pogarda dla realiow epoki. Nie ma "dzikusow", sa tylko "rdzenni mieszkancy Ameryki". Hiszpanie to nie tyle inna nacja, co nienawistna religia katolicka. Elzbieta I to postac blizsza gwiazdom muzyki pop niz np. krolowej Wiktorii czy Elzbiecie II. Kto zna historie 16go wieku wie jakim absurdem jest tego typu podejscie.
Moja opinia: lepszy juz "Shakespeare in Love".