Nowa odsłona Elizabeth bezsprzecznie może się podobać, mam tu na myśli w szczególności oprawę wizualną w pełnym znaczeniu tego określenia. Momentami nawet, i to bez ocierania się o żaden kicz, Kapur przerósł siebie z części pierwszej. Niestety wątek romansowy zdominował i zepsuł pierwsze pół godziny, tak ważne w całościowym odbiorze. Widz wciąż nie może oprzeć się wrażeniu, że Elżbieta przy każdej nadarzającej się okazji zdradza swoje ideały tak symbolicznie wyrażone w końcówce części pierwszej. Po trosze czyni to dla racji stanu (należy przyjmować zalotników itp. bo to nas mniej naraża na szykany w Europie) ale do cholery skoro wszystkich już dawno powkładała sobie w 4 litery to czym się nagle przejmuje??? Tym bardziej, że nic groźniejszego niż brak akceptacji dla protestantyzmu spotkać Anglii już nie mogło. A że brak męża?? Wielki problem!! Tak więc w porównaniu z jedynką brakuje spójności a scenariusz nieco spłycono. Cieszy wciąż stojący na posterunku Walshingam. Kapur nie zapomniał o odpowiednim poziomie politycznej intrygi i pozapałacowych knowań. To cieszy i z thrillerowatością jedynki licuje jak najbardziej. Mimo wszystko Złoty wiek nie jest tak samo dobry aczkolwiek w palecie filmów historycznych wybija się ponad przeciętność i może satysfakcjonować smakoszy gatunku;-)