Zacznijmy od tego, że te muzyczne wstawki pasują tam jak pięść do nosa.
Ale skoro już są, to może warto by, nie wiem, zatrudnić aktorki, które potrafią śpiewać? Aktorka grająca tytułową rolę z całą pewnością nie potrafi. Selena Gomez potrafi, więc dostała dwie piosenki, z czego jedną fałszowała, aczkolwiek był to celowy zabieg, okej. Jeśli jednak decydujemy się na angaż tych konkretnych aktorek, to można darować sobie śpiewanie, które wnosi do tego filmu jedynie cringe. W filmie jest (moim skromnym zdaniem, oczywiście) jedna wpadająca w ucho piosenka, i nie jest to żadna z nominowanych do Oscara. Szkoda, że nie nimonowali tej z sceny w Bangkoku...
Aktorsko też wypada to źle. Karla gra, ale nie jest to super występ. Zoe, choć wiem, że potrafi, nie pokazuje tego, szczególnie ciężko idzie jej w scenach muzycznych. Selena ma widoczne trudności z połączeniem gry aktorskiej i poprawnej wymowy hiszpańskiego. Jedynie Adrianna jest bez zarzutu, ale szkoda jej na tę produkcję.
Prawaki są wkurzone, bo film o transkobiecie i scena z Matką Boską, lewaki są wkurzone, bo protekcjonalne i stereotypowe podejście do procesu korekty płci, Meksykanie są wkurzeni, bo stereotypowy obraz Meksyku i wypowiedzi twórców (reżyser Francuz, mówiący, że nie badał kultury meksykańskiej przed filmem, bo wie wystarczająco dużo, reżyserka castingu twierdząca, że nie zatrudnili meksykańskich aktorów, bo nie ma w Meksyku wystarczająco utalentowanych, a potem zatrudniająca Selenę Gomez xD), a ludzie lubiący kino powinni być wkurzeni, bo ktoś próbuje nam tu wmówić, że to jest dobre i świeże i wizjonerskie i jak nie zachwyca?! Ma zachwycać!
Ja jestem wkurzona, bo to film o obrzydliwej postaci, która nie ponosząc żadnej odpowiedzialności za swoje czyny i nie odkupując swoich win, jakimś cudem zmienia się w bohaterkę. Nie na tym polega redemption arc.
Nie polecam.
Ale od lat na tym polegają produkcję z "Hollywood" Przedstawienie zła w dobrym świetle. Przeinaczenie celowe żeby ludzie zatracili wizję dobra.
Również się zgadzam. W ciekawy sposób opowiada o tym dość mało znany film "Złowrogi" ("Nefarious") jak media mydlą nam oczy zacierając naszą wrażliwość na różnicę między dobrem i złem. Polecam obejrzeć tamten film zamiast tego tutaj "dzieła".
+1
Dla mnie po prostu to jest bardzo słaby musical. I strasznie leniwy. Oni po prostu napisali dialogi i wcisnęli je w losową muzykę...
Dokładnie XD
Jeśli to jest musical który wygrywa obecnie z Wicked to świat stanął na głowie. Piosenki są słabe, słabo śpiewane, nie wnoszą do fabuły niczego, ot kilka osób nagle zaczyna nucić czy znienacka dialog przechodzi w dialog podśpiewywany, bo nawet nie zaśpiewamy. To serio budzi zażenowanie niskim poziomem :/
I pełna zgoda z bohaterem/bohaterką, która niby mierzy się ze swoją przeszłością i próbuje zadośćuczynić, ale jednak za dużo tu gładkiej telenoweli i dziwnego pomieszania z poplątaniem w stylu panu Bogu świeczka, a diabłu ogarek.
Mam duży zgryz z tym filmem, bo jednak gra na emocjach, wciąga, dzieje się, ale jednak to jest wczesny Almodovar przepuszczony przez AI- fabularnie, wizualnie, muzycznie, aktorsko. Naskórkowe transgresje jak z Kardashianek, tik-toka i prawdziwych żon z Meksyku.
To jest też ledwie poprawnie zagrany film, zmuszanie pań do śpiewania im nie służy, wybija z aktorskiej pewności siebie i nie pozwala po prostu ZAGRAĆ ROLI.