Mam mieszane uczucia co do tego filmu. Z jednej strony ok, rozumiem, że takie kino nastawione na młodsze dziewczyny też jest potrzebne, one też potrzebują dowartościowania. Chłopcy mają Spidermana czy Batmana, to dla równowagi też coś musi być po drugiej stronie. Tylko tutaj momentami to wyglądało jak coś rodem z Bolywood. Trzy babki z ulicy klepią całą grupę policjantów w niemal tanecznych rytmach? Ktoś w tamtych czasach zatrudnia jako doradcę czarnoskórą kobietę? Holmes coraz bardziej niedołężny, że aż siostra musi go po pijaku do domu odprowadzać? No wyglądało to miejscami po prostu dziwacznie, tak nierealnie. Odnoszę wrażenie, że ten film miejscami przekraczał cienką granicę między wyrównywaniem szans, które jeszcze jestem w stanie zrozumieć, a pospolitą żenadą. A szkoda, bo fabuła bardzo fajna, końcowy plot-twist też zaskakuje. Gra aktorska również na spoko poziomie i zabawa konwencją z łamaniem czwartej ściany też na plus. Ciężko obiektywnie ocenić ten film, bo dobrze wykonane elementy są przeplecione słabiznami. Jestem ciekaw czy podzielacie moje zdanie?