W tym momencie w jaskini omal się nie rozryczałam, a raczej sorry, rozryczałam się, ale po cichu... Wspaniałe były także przejściówki, co dwie, trzy sceny znowu w polu widzenia pojawiał się Scrat i jego żołądź. Fajna muzyka, naprawdę... Nic dodać, nic ująć.
PS. Od kiedy Pazura tak sepleni? :P