Film dość ciekawy w wykonaniu, z dość dobrą rolą Christiana Bale'a. Oglądało się nawet przyjemnie - to tyle, jeśli chodzi o plusy.
Już po plakacie widać, że film jest mocno inspirowany "Matrixem" (chyba sporą rolę miała w tym nieruchoma twarz Keanu). Strój i fryzura głównego bohatera, sceny walki i niektóre konkretne momenty (np ten z telefonem) bardzo mi go przypominały. Niestety, to porównanie wypada jednak na niekorzyść dla "Equilibrium", bo "Matrix" był dużo lepszy, no i oryginalniejszy :) Drugi minus to fabuła - obserwujemy w zasadzie rozterki głównego bohatera, sceny akcji są wciśnięte jakby na siłę. Poza tym pomysł, na którym się ona opiera jest trochę naiwny i znów wtórny w stosunku do "Matrixa". Było też sporo błędów logicznych, które już ktoś powymieniał.
Film można obejrzeć dla zabicia czasu, ale dobrym bym go nie nazwała, nie mówiąc już o "genialnym". Ale ma ode mnie plusa za sceny ze szczeniaczkiem :)
Hm. Niezbyt się zgadzam...
Może napiszę, że wszystko, co chciałabym powiedzieć na temat Matrixa i
Equlibrium zostało już ujęte przez autora tematu Neo =/= Preston.
Hm, nie chciałabym rozpoczynać kolejnej burzliwej (i bezsensownej) dyskusji jak we wspomnianym przez ciebie temacie, ale muszę powiedzieć, że dosłownie przed chwilką obejrzałam po raz kolejny "Matrixa", porównując go z "Equilibrium" i podobieństwa są, niestety, wyraźnie widoczne. Nie wydaje mi się, żeby twórcy "Equilibrium" zrzynali z "Matrixa" na całej linii, raczej powybierali z niego rzeczy, które im się podobały i zrobili z nich film. Już wiem, skąd mi się wzięło to ciągłe uczucie deja vu przy oglądaniu "Equilibrium" - przypominały mi się konkretne sceny z "Matrixa": kiedy agenci wbijają Morfeuszowi igłę w szyję (zresztą chwilę potem pada słowo "equilibrium"), wspomniany już telefon, czy końcowa nawalanka. Nie twierdzę, że Neo = Preston, wręcz przeciwnie - uważam, że są całkiem różni (Preston zyskuje emocje, podczas gdy Neo niejako się ich pozbywa, i tak dalej), ale jak już powiedziałam, "Equilibrium" jest z pewnością "Matrixem" mocno inspirowany. Chociaż plagiatem bym go mimo wszystko nie nazwała.