Kreskówkowy autentyzm scen walki, co chwila nielogizm i brak konsekwencji a na końcu okazuje
się że mały chłopiec najmądrzejszy i nie będe tego spoilerował bo przy takiej bzdurze to nie ma
znaczenia...
Sorry, ale wydaje mi się, że nie wyłapałeś konwencji. Ten film ani przez sekundę nie miał być choć odrobinę realistyczny. Choreografia scen walk to świetna zabawa, jak choćby w Ultraviolet, która ma po prostu fajnie wyglądać. Logika schodzi na bok, bo na przód wychodzi symbolika i, ponownie, widowisko. Zaś z tym małym chłopcem nie zrozumiałem o co ci biega. Przecież wielu ludzi przestawało brać ten środek (zapomniałem nazwy), więc nie jest to aż takie odkrywcze. Nie dziwne, że śmierć matki wstrząsnęła dzieciakami na tyle, że też przestali go zażywać. Zauważ, że choć ten środek miał tłumić wszystkie uczucia, te silniejsze się przez niego przebijają. Jak zabicie kolegi w przypadku głównego bohatera. Wyraźnie nim to wstrząsnęło zanim przestał brać środek. Dzieciak przestał ufać systemowi, który odebrał mu matkę. W którym momencie okazuje się najmądrzejszy?
no może nie najmądrzejszy ale sprytnie się z tym ukrywał-nabrał nawet swojego ojca.co do reszty to jeśli film "ani przez sekundę nie miał być choć odrobinę realistyczny" to dla mnie bajeczka dla dzieci właśnie i tyle