To arcydzielo akcji, uczuc i wszystkiego co najlepsze moze byc w filmie. Znakomita rola christiana... film jest moim ulubionym i polecam go szczegolnie bo jest genialny. I nie ma wiecej nic do gadania... jako krytyk mowie szczerze.
Podzielam ta opinie, dla mnie film jest rewelacyjny, jeden z moich ulubionych. Bale zagral jak dla mnie oskarowa role.
Zgadza się w 100%. Z początku ten styl walki wydawał mi sie bezsensowny ale po scenie w której koleś tłumaczy zasady na jakich oparty jest ten elitarny styl Mnichów zmieniłem zdanie, możliwe jest przecież przewidzenie trajektori lotu pocisków i wykożystanie tego, taki gość na prawde byłby groźny to jest realne powiedzmy teoretycznie :)...
doskonały filmik...
Film jest bardzo dobry, a ktos, kto na wspomnienie o Equilibrium od razu zaczyna mowic "Ale Matrix byl lepszy..." po prostu...
... ma do tego prawo. Eh... szkoda.
podzielam wasze zdanie na temat tego filmu, pomyslowy scenariusz, szybka akcja, poprostu bardzo dobry film
Film jest rewelacyjny. Matrix daje do myślenia, ale nie niesie tego co pokazało nam Equilibrium. Zdecydowanie stawiam na Equilibrium.
Film słaby, nudny, przewidywalny.
Nie porównujcie go z matrixem, to bez sensu. Tożsame są tylko stroje, orygilnalny styl walki i stroje. To chyba za mało, żeby kłaść te filmy na szalach wagi?
Idea filmu jest bez sensu. Jeśli nie ma uczuć to co powstrzymuje człowieka od zabijania? Przecież nie ma miłości, współczucia itd. Poza tym przecież to miało powstrzymac wojny. A co właśnie się toczy w czasie filmu. To istna eksterminacja na wielką skalę. Zero oczekiwanej racjonalizacji działań. Czemu ma zapobiec niszczenie sztuki? Dlaczego ten cały szef ma zarąbisty obraz w swoim pokoju? Jeśli dlatego, że czuje to czemu reszta się temu nie sprzeciwia - ci którzy wiedzą? Czemu z tak małym budżetem wiekszość kasy idzie na jakieś marne sceny bitw rodem z filmów klasy B? Czemu mówi się, że nie mają uczuć jeśli ten czarny odczuwa złość aresztując głównego bohatera. Końcówka mnie zawiodła. Oczywiście superbohater wychodzi z opresji i beznadziejnej sytuacji obronną ręką ku uciesze amerykańskiego widza - HAPPY END!. Tanie i kiczowate, a finałowa scena z odcieciem twarzy woła o pomstę - to było 100 razy!
Na plus - muzyka, stylizacja, scenografia, aktorstwo.
Niestety najważniejsze wypada najgorzej - scenariusz!
3/10
Bez napinki - na głupie posty narwańców i obrońców "życiodajnych" filmów nieodpowiadam. Zadławcie się swoim własnym jadem.
Stary ty niczego nie rozumiesz z tego filmu.
Ich szef jest czlowiekiem ktory nie bierze tego szajsu, uwielbia sztuke i ukrywa sie w swoim spoloczenstwie ale jest jednoczesnie ich krolem ktory karze im brac to znieczulenie dla uczuc. Tak wiec, on czuje, posiadanie dziel sztuki pobudza czlowieka do jakichkolwiek refleksji wiec zeby tego nie bylo karze to niszczyc, by nie zaburzalo to "idealnego swiata". Od zabijania powstrzymuje czlowieka ta cząstka naturalnego spoleczenstwa ktora w kazdym jeszcze jakos tkwi...
Poza tym nie widzialem na prawde lepszych scen walki niz tutaj, bo byly swietne, nie mowie tu o spadajacej polowie twarzy na koncu bo to jest marne.
Zgadzam się z tobą quriozum, film jest wypasiony w kosmos. Mnie bardzo porusza (dlatego 9/10). Tam wszystko było bardzo dobre, mimo małego budżetu. A Bale wymiatał i nikt nie zaprzeczy.
Nie stary tylko stara jak już. Chociaż nie brzmi to najlepiej.
Co do scen walki - mocno naciągane. Jak np. ma po boku dwóch kolesi z wycelowaną bronią (ta scena jak próbuje pieska uwolnić, a zatrzymał go patrol)i on wtedy uderza w te pistolety tak, że się obracają!!! mało, obracają sie o 180 stopni, czyli ktoś kto trzyma pistolet musi go po tym uderzeniu znowu złapać - nie ma ludzi o takim refleksie. Pistolety poprostu powinny były zostać upuszczone.
Poza tym wiele scen walki opierało się na szybkej zmianie kadru, a ruchy walczących były często słabo zsynchronizowane. Jak np. scena walki jak bohater pozwala uciec uczuciowcom, lae musi zatrzymać grupę swoich żołnieży.
Tyle o scenach walki.
Co do tej cząstki co powstrzymuje przed zabijaniem to jest to trochę naciągane. Ale to moja opinia.
Wg mnie jest jedna rzecz, która by dobrze zrobiła temu filmowi - stylizacja komiksowa, o którą film częściowo się ociera. Np. Szef mógłby być bardziej mroczny itd.
PS. quriozum - normalna odpowiedź! Adekwatny nick.
Scenariusz jest zerżnięty z Orwella (Rok 1984), przeczytaj a zgodzisz sie ze mną.
Pisarz wpadł na ten pomysł 60 lat temu i jak to zwykle bywało w jego publikacjach, miał uderzać we wszelkie formy idei totalitaryzmu.
Zajęłaś się analizą być może zbyt zawiłych dla Ciebie szczegółów, zamiast zrozumieć, że przeniesienie rzeczywistości Orwellowskiej w tak odległą przyszłość jest bardzo trudne i w dużej mierze naciągane.
Nie jest więc niespodzianką, że amerykańscy twórcy nie do końca sobie z tym poradzili.
Naciągane naciągane. Mózgi se naciągnijcie i zobaczcie na gatunek jaki jest wymieniony "Sci-Fi". Naciągany, naciągany.
to niczego nie usprawiedliwia
gdyby tak było to połowa filmów z ewidentnymi niedociągnięciami :P przypisywała by sobie taką etykietę i spokój..
poza tym niemal każda produkcja science-fiction posiada niezależne elementy obyczajowe, psychologiczne i czysto ludzkie, a o takich właśnie tutaj głównie rozmawialiśmy.
Też mam ten film w ulubionych i wcale nie uważam, że jest naciągany. Poza tym tak się złożyło, że czytałam Orwella i nie wydaje mi się, żeby scenariusz był z niego "zerżnięty". Owszem, jest kilka elementów podobnych, ale napewno nie cały scenariusz, jak wywnioskowałam z twojego komentarza. Jeśli już miałby być z czegoś "zerżnięty" to z "Nowego wspaniałego świata" Huxley'a.
W filmie pojawił się bardzo ciekawy styl walki. To bardzo wpłynęło na akcję - trzeba przyznać. Nie wypowiadam się na temat, czy film "zerżnięto" skądś, czy nie. Był naprawdę dobry, warto obejrzeć i oczywiście samemu ocenić.
Niektórzy narzekają na to, że jeden człowiek potrafi rozwalić całą "armię" uzbrojonych i wyszkolonych (jakby nie patrzeć) ludzi, ale to właśnie charakteryzuje film akcji. Sceny finałowe świetne! Film oglądałem parę miesięcy temu i może skuszę się, żeby obejrzeć go ponownie :) Pzdr.
Jest tu kilka ewenementow którzy sie z nami nie zgadzaja, ale nie ma co na nich patrzec bo to kompletne nieporozumienie.
Film byl, jest i bedzie zajebisty, i jedyny w swoim rodzaju.
Ja tez go bede ogladac, tylko ze juz poraz 6 :)
"Scenariusz jest zerżnięty z Orwella (Rok 1984), przeczytaj a zgodzisz sie ze mną."
Czytałam, ale nie zgadzam się. Dlaczego? Libria jest państwem [albo miastem] totalitarnym, ale reżyser wcale nie musiał czytać Orwella by ukazać taki obraz rzeczywistości. Wystarczy przypomnieć sobie cechy państwa totalitarnego i tyle. Nie twierdzę, że Wimmer nie wzorował się na Orwellu i innych typu powieściach, ale "zerżnięty" to bardzo gruba przesada.
Widać rozbieżnośći:
-Czy główny bohater jest siedzącym za biurkiem urzędasem, świadomym zakłamania w którym żyje zmęczonym człowiekiem tak jak Winston???????? Jest [ale tylko do czasu] fanatykiem ślepo wierzącym zasadom. Preston jest całkowitym przeciwieństwem Smitha.
-Różne przedstawienie postaci kobiecej
- Nie przypominam sobie by winston biegał po mieście i mordował członków Ministerstwa miłości. Czy Prestonowi włożono na głowę klatkę ze szczurem.
- Diametralnie różne zakończenia. W roku 1984 smutna prawda. Tylko zjednoczone społeczeństwo może wyzwolić się od totalitaryzmu. W Equilibrium mamy tę współpracę. Preston zabija Ojca, rebelianci wysadzają fabryki prozjum, inni atakują policję. Czy jest tu jak to ktoś napisał HAPPY END??????? Nie do końca raczej zmuszenie widza do refleksji. Czy librianie gotowi są na tę wolność, na uczucia , jak sobie z tym poradzą, a może wrócą do prozjum. Najważniejsze, że dano im możliwość wyboru.
Więcej nawiązań jest do Nowego wspaniałego świata. Chociażby prozjum jest zbliżone do somy, która jednak w przeciwieństwie do niego wywołuje efekt podobny do narkotyków.
Wniosek Wimmer pewnie czytał sporo książek o tej tematyce i zapewne się nimi inspirował, ale to moim zdaniem filmowi nie zaszkodziło.
"...przeniesienie rzeczywistości Orwellowskiej w tak odległą przyszłość jest bardzo trudne i w dużej mierze naciągane.
Nie jest więc niespodzianką, że amerykańscy twórcy nie do końca sobie z tym poradzili." - a podobno dzieło to jest ponadczasowe. Moim zdaniem poradzili sobie świetnie.
jak by ci sie chcialo wczesniej zerknac w moje Ulubione to wiedzialbys ze jestem po Twojej stronie ...heh
tak? a może to twoja jest "wybujała"...tak możemy się przekrzykiwać rok na tym forum jak dzieci. Albo poprostu jak dorośli uznamy, że rzeczą naturalną jest, że różnym ludziom podobają się różne rzeczy.
Dobrze uznaje ze ci sie to nie podobalo, jestes czlowiekiem o wybujalym zdaniu i potrafie sie z tym pogodzic...
Przeczytaj jeszcze raz przynajmniej koniec mojego pierwszego postu w tym temacie. Najlepiej całość. Z tego wynika taka, a nie inna ocena. No ale cóż, ośmieliłam się tknąć twoje ulubione dzieło to teraz muszę dostać za swoje...zgodnie z filmwebowską kulturą.
Adios
A można go nie zrozumieć? Przesłanie jest podane na tacy. Mnie poprostu to nie przekonuje.
Widać można...
Po to jest w filmie ukazanych tylke morderstw na uczuciowcach, żeby pokazać absurd i zakłamanie drogi jaką wybrano w Librii. Nie da się stworzyć świata idealnego. Jak już pisałam nie ma 100% Happy endu. Szef czuł i zapewne tak samo było z innymi członkami rady. Brandt też czuł, a wszystko co robił było częścią planu.
Dobrze jeśli Brandt czuł to czemu inni ludzie widząc to nie reagowali? Przecież - przynajmniej tak to odebrałam - byli bardzo wyczuleni na uczuciowców. A to się działo w tłumie. I czy zabieranie uczuć zabierało też klerykom rozum? Niewidzieli tego absurdu, że zabijając nie są inni od uczuciowców? Bo przecież wojen i zabijania chciano się pozbyć wg ich doktryny.
To twoje rozważanie o happy end - przypomnę:
"Czy librianie gotowi są na tę wolność, na uczucia , jak sobie z tym poradzą, a może wrócą do prozjum. Najważniejsze, że dano im możliwość wyboru."
potraktowałabym raczej jako twoje indywidualne rozważania. To już interpretacja. W samym filmie jest wg mnie happy end, bo przecież dobro zwycięża zło.
"Dobrze jeśli Brandt czuł to czemu inni ludzie widząc to nie reagowali? Przecież - przynajmniej tak to odebrałam - byli bardzo wyczuleni na uczuciowców." Nie wszyscy. Tylko niektórzy posiadali taką zdolność. W końcu na początku Dupont mówi Prestonowi, że jest wyjątkowy [czy coś w tym rodzaju], bo potrafi wczuć się w położenie uczuciowców, zupełnie tak jakby sam był jednym z nich. Na Brandta nie zwracali uwagi, bo wykonywał swoje zadanie. Miał pilnować Prestona i donosić o wszystkim szefowi. W koncu sam powiedział mu, że zrobi przy nim karierę. I to on wysłał za nim patrol, kiedy John pojechał odwieść pieska za miasto. Brandt, był po to [jak to powiedział na końcu Dupont] żeby Preston poczuł się bezpiecznie [scena z zamianą broni] i nieświadomie doprowadził do klęski ruchu oporu. Jest w filmie kilka scen, w których widać że "góra" wie o wszystkim, co zamierza Preston. Moim zdaniem wiedzieli, że członkowie ruchu oporu go obserwują i postanowili podesłać im nieświadomego kreta (bo inaczej nie przeszedłby testu wykrywaczem kłamstw), ale się przeliczyli i skończyło się jak skończyło.
"I czy zabieranie uczuć zabierało też klerykom rozum? Niewidzieli tego absurdu, że zabijając nie są inni od uczuciowców? Bo przecież wojen i zabijania chciano się pozbyć wg ich doktryny." Klerycy uważali [a raczej wmówiono im to za pomocą tych wszystkich audycji] że robią to dla dobra ogólnego. Sam Preston mówi Jurgenowi, że nie ma wojen, na co ten odpowiada mu, że i tak jest po staremu, bo zastąpiły je oddziały Grammatonu - to dowodzi absurdu systemu. Tak samo jak ludzie myśleli, że komunizm jest fajny, bo wszyscy mają po równo, a tak na prawdę szary obywatel nie miał prawie nic, a członkowie partii wszystko. Zawsze łatwiej kontroluje się społeczeństwo, które utrzymuje się w niewiedzy.