Sposób realizacji jak w nowych filmach Seagala a reszta żenująca. Jakieś super ciosy i przyspieszenie walki fajna mi nowość.
I następny.
Obejrzał - nie zrozumiał, o co w ogóle chodzi w tym filmie - przylazł do Neta, żeby pieprzyć głupoty.
Ilu jeszcze takich półgłówków trzeba będzie wysłuchiwać na FW?
Ilu? Niekończące się ilości, wciąż napływające fale. Jeśli chcesz z nimi walczyć, podejmujesz się czegoś znacznie trudniejszego, niż John Preston ;)
wielce oświeceni się odezwali...
film całkiem fajny, nie powiem, ale prawda jest taka, że wszystko, co w tym filmie niesie ze sobą przesłanie, zostało skądinąd "podwędzone" (ot, choćby od Huxley'a).
film zaskakuje parę razy i ogląda się dobrze, ale, żeby się nim zachywcać, to już przesada.
Zgadzam się, film moim zdaniem dobry, ale nie zachwycił mnie.
Jednak żeby go mieszać z gnojem i porównywać do Seagala to też trochę przesada.
Huxley, Lem (kongres futurologiczny), 1984 i matrix.
Wspaniały obraz, ciekawa synteza i bardzo udana! Film atrakcyjny wizualnie i pod względem warstwy fabularnej/merytorycznej.
Ma przesłąnie.
Ciekawostka - ten fikcyjny świat jest bardzo rozległy, twóryc oprócz fikcyjnego państwa Librii w jednej ze scen pokazuja duży globus na którym KONTYNENTY POUKLADANE SA INACZEJ NIZ W REALU, wręcz zachodzą na siebie.
Mistrzowskie kino, dla ludzi którzy lubią dobre produkcje.
Z tymi walkami to bym nie przesadzała. Po drugie, to że główni bohaterowie obu filmów noszą podobne lub takie same płaszcze nie powinno determinować skojarzeń typu "Equilibrium to gorsza wresja Matrixa",a wiele osób tak sądzi. Co więcej ich opinie czytają potem osoby, które filmu nie widziały i biorą to sobie do serca. I na koniec... Nawiązań do totalitaryzmu na dobrą sprawę to nawet w Seksmisji możemy się doszukać, a Equilibrium czerpie inspirację z wartościowszych dzieł niż Matrix (najbardziej chyba z Nowego wspaniałego świata, soma-prozium), a ulubionym skojarzeniem prawie wszystkich jest Matrix. Czasem mnie to zastanawia...
Equilibrium to nie matrix.
"Equilibrium to gorsza wresja Matrixa" no są ludzie pochopnie formujący opinie, tego nie zmienisz, kto ma zobaczyc zobaczy:)
NWŚ to niezła kniga!
Nie potrafię ich tak ocenic, to piękne książki. 1984 czyta się tak dobrze, że niesposób posądzic tekstu o jakąkolwiek archaicznośc - one się nigdy nie zestarzeją. Wieczna chwała Orwellowi i Huxleyowi, niech im tam w zaświatach będzie wszystkiego grubo, czego brakowało im na ziemi. To klasyki, które każdy powinienen znac.
Kiedy czytałem 1984, zdziwiło mnie że prole zyją sobie tak poprostu, obok, ale chyba to był dobry koncept. Chociaż można było zrobi całe takie społeczeństwo. To takie dwie przypowieści o tym jak pozosta człowiekiem, i jak może to by trudne... I jak mozna polec (1984) w swoim samotnym losie, kiedy brakuje innych myślących. Bo winno byc ich wielu.
Equilibrium to obraz tego typu. Przypowieśc - dostosowana do dzisiejszych czasów i zrobiona w sposób bardzon czytelny, okraszona tym czym, byc powinna aby trafiła do widza.
W kongresie futurologicznym Lema (jednego z najwiekszych umysłów urodzonych na naszej ziemi) też jest motyw społeczeństwa zyjacego na prochach, które tworzą takie haluny, ze zdaje im się że obszczany beton, to piekna glazura, a papka białego świństwa w zardzewiałym garnuszku to porcyjka specjału podanego alaPascal Brodnicki.
W różnych miejscach, w różnym czasie powstają podobne pomysły. Jestesmy ludzmi, myslimy podobnie. Jednakże inspiracja-o ile dobra jest w cenie.
Equilibrium to dobry postmodernizm, ale miejmy nadzieje że postmodernizm to mit.
NWŚ jest nietypową utopią. Szczerze mówiąc przeczytałam ją w jeden wieczór - w wigilię. Nie spodziewałam się, że aż tak szybko będzie się to czytało.
"Kiedy czytałem 1984, zdziwiło mnie że prole zyją sobie tak poprostu, obok, ale chyba to był dobry koncept."
Bardzo dobry. Prole są jedynymi, którzy tak na prawdę mogą wzniecić bunt, ale są za głupi żeby to zrobić i to jest tragiczne.
"W kongresie futurologicznym Lema ..."
I dzięki twojemu opisowi właśnie wydłużyła się lista książek, które mam zamiar przeczytać. Kiedy ja znajdę na to czas...
za 20 złotych w kiosku/na merlin.pl. Na merlinie nie ma już pozycji Lema w Wydawnictwie Literackim. Może to i dobrze, nowe wydania są tańsze i w twardych oprawach.
Ale przestrzegam - poczatek kongresu futurologicznego jest o... kongresie, dopiero bodajże w 1/3 knigi jest o tym co cię interesuje, ale głowy nie dam bo czytałem tą knige juz ładnych kilka lat temu.
Z Lema polecam Eden i Niezwyciężonego. Eden chyba lepszy. Gwarantuje ci że do ostatniej strony będziesz się zastanawia nad problemami przedstawionymi przez Lema, a rozwiązanie może okazac się nieco kłopotliwe (a poznanie i zrozumienie niemożilwe!).
Stawiam na Staszka:)
Najpierw sprawdzę w najbliższej bibliotece co maja z Lema, a jak coś mi sie spodoba to sobie kupię.
Kiedyś gdzieś przeczytałam, że istnieje książka "Nowy wspaniały świat odwiedzony po raz wtóry", ale nigdzie nie mogę nic na jej temat znaleść,a szkoda, bo chętnie bym się dowiedziała, co stało się z dzikusem po zakończaniu NWŚ
Ja zapoznałem się z fragmentem NWŚ w gimnazjum, i wyobrażałem sobie ta knigę zupełnie inaczej:) Bardziej futurystycznie:) Podczas lektury nieco się zdziwiłem ale czytało się nieźle. Wiele mam za złe programowi nauczania, ale umieszczenie tego fragmentu to był strzał w 10, podobnie jak DG Lema. Ta sama magia.
Jako że fantastykę czytałem na świadomce od 4 klasy podstawówki, to zawsze jarało mnie gdzie to się zaczęło. Dla mnie to jedna z pozycji która można uznac za należącą do poczatków, cho oczywista jest wiele wczesniejszych utworów. Ale w tym wyjatkowo o coś chodzi, a mieszanie w genach jest dziś faktem, coc oni stosowali w książce nieco bardziej toporne metody.
Pogratuluj mi, 12 godzin w robocie i całkiem sprawnie myślę:)
"Ja zapoznałem się z fragmentem NWŚ w gimnazjum, i wyobrażałem sobie ta knigę zupełnie inaczej:) Bardziej futurystycznie:)"
W Sumie Huxley poszedł jeszcze dalej niż Orwell, a pisał wcześniej. Te wszystkie alfy, bety itd. Najbardziej mnie zadziwiły te wszystkie metody kształtowania osobowości obywateli Republiki Świata (segragacja, puszczanie nagrań podczas snu itp.). Ja po prostu zapamiętałam tę książkę głównie dlatego, że jest inna. W roku 1984, Folwarku zwierzęcym, Procesie władza panowała nad jednostkami terrorem, przemocą (kiedy Bernard i ten drugi którego imienia nie pamiętam walczą z policją ci nie bardzo wiedą co mają robić - zupełnie wtedy jak Preston rozwala cały patrol) tu mamy hołdowanie materializmowi i pustej konsumpcji. Danie społeczeństwu tanich i prymitywnych rozrywek, by nie zajmowali się szerszymi problemami. A z punktu narracji autora nie ma ustosunkowania się do tego. I wszystko wygląda "sielankowo" póki nie zjawia się John i zaczyna "badać" tę rzeczywistość.
"Wiele mam za złe programowi nauczania, ale umieszczenie tego fragmentu to był strzał w 10, podobnie jak DG Lema. Ta sama magia."
Wszystko zależy od tego czy zostanie on prawidłowo zrozumiany i czy uczniowie zrozumieją tę drugą płaszczyznę. Program naucznia jest do bani. Ja tego nie przerabiałam w szkole. Natknęłam się na tę książkę przy okazji prezentacji maturalnej.
"Pogratuluj mi, 12 godzin w robocie i całkiem sprawnie myślę:)"
Oczywiście, że gratuluję :)
Folwark zwierzęcy w tej klasycznej animacji to "bajka" mojego dzieciństwa:)
Apropo tych narkotyków w NWŚ, faktycznie weź, odlec, nie zadręczaj się.
I podobnie w każdej pseudo-utopi, jakieś igrzyska i jakiś chleb:)
Aby trzymac w ryzach społeczeństwo. Cały czas powtarzają się te same schematy.
To znowu ja. Sorki, ze wyglada to jak sledzenie, ale takim nie jest. Po prostu przegladalem komentarze na temat filmu bo zaciekawila mnie ilosc dyskusji nad akurat takim filmem jakim jest Equilibrium. Jakim cudem ludzie az tak zawzieli sie na uczestnictwo w dyskusji o produkcji tak prostej i bezposredniej? Rozumiem gdyby chodzilo o Dobrego Pasterza, Lions for Lambs czy nawet nasza kochana Seksmisje - jesli jestesmy w tematyce ustrojow, ale Equilibrium nie pokazuje niczego porazajacego czego zwykly zjadacz chleba nie wiedzialby wczesniej, a juz napewno nie zaskoczy Polakow urodzonych przed powiedzmy rokiem '65. Tutaj naciagacze faktow chetnie porownaliby sie z uciemiezonymi mieszkancami fikcyjnego panstwa-miasta :P (zarcik taki). Fabula jest dosyc niskomplikowana i naprawde nie rozumiem poruszenia wsrod forumowiczow.
I dziwi mnie twoja walka z innymi forumowiczami ze to nie jest podobne do dziela braci. Po co ci to? Nie wiem czy ma to w ogole sens bo wlasciwie mozna zaprzeczyc podobienstwu kazdego filmu z kazdym i dlaczego przywlaszczasz sobie prawo do niesienia prawdy w swoich postach?
Daj ludziom porownywac te dwa filmy, bo maja do tego prawo i ich argumenty czesto bywaja racjonalne. Skoro Equilibrium kojarzy sie tak wielu ludziom z Matrixem, a nie na przyklad z Pinokiem (znowu zarcik) to cos w tym jest jednak.
No i znowu to przezywanie...oj kolego, wnioskuje nadpobudliwosc, chociaz bardziej poszedlbym w strone kompleksow. Ale nie mnie oceniac. Pozdrawiam.
"Equilibrium nie pokazuje niczego porazajacego czego zwykly zjadacz chleba nie wiedzialby wczesniej, a juz napewno nie zaskoczy Polakow urodzonych przed powiedzmy rokiem '65"
Zależy, jak na to spojrzysz. Equilibrium łączy w sobie dwa elementy, które na ogół ciężko w filmie koegzystują. W Matriksie jakiś zalążek totalitarystycznego tła był, ale jest on nikły. W Fahrenheicie 451 czy innych tego typu produkcjach ta warstwa filmu jest bardzo rozbudowana, ale z drugiej strony film staje się trudniejszy w odbiorze właśne dla zwykłych zjadaczy chleba. Equilibrium z kolei łączy w sobie i efektowne sekwencje akcji, i odpowiednie tło. I choć bardziej wymagający pod tym drugim względem widzowie mogą kręcić nosem, mnie taka formuła pasuje.
Co się zaś tyczy nas i naszych rodaków... cóż, film był robiony na zachodzie, gdzie totalitaryzmu raczej podczas egzystencji Żelaznej Kurtyny nie doświadczono, nic więc dziwnego, że to, co może ich szokować, na nas większego wrażenia nie musi robić. Bo weźmy na przykład film The Day After i scenę z pomarańczą :).
"I dziwi mnie twoja walka z innymi forumowiczami ze to nie jest podobne do dziela braci. Po co ci to? Nie wiem czy ma to w ogole sens bo wlasciwie mozna zaprzeczyc podobienstwu kazdego filmu z kazdym i dlaczego przywlaszczasz sobie prawo do niesienia prawdy w swoich postach?"
Po prostu mam ciągoty do kłócenia się z ludźmi. W real life też mi się to zdarza. A na forum dyskusyjnym ciężko tego uniknąć.
Ale przynajmniej próbuję jakoś uargumentować własne zdanie, jeśli już zabieram głos, czego wiele osób na FW nie robi.
"No i znowu to przezywanie...oj kolego, wnioskuje nadpobudliwosc, chociaz bardziej poszedlbym w strone kompleksow"
Nie, raczej to pierwsze. Jestem porywczy i dość nietolerancyjny.
A nie widzicie, debile, ze aktorstwo w tym "dziele" jest na bardzo niskim poziomie?
Żołądkowania jełopów narzekających na aktorstwo w Equilibrium też już się nasłuchałem (wszyscy się nasłuchali). Nic odkrywczego nie wydumałeś.
To nie mialo byc nic odkrywczego. Po prostu stwierdzilem fakt (to nie jest kwestia "gustu" - aktorstwo w tym gniocie jest marne i nic tego nie zmieni). Czy tak trudno skumac prosta sprawe, ze jezeli aktorstwo jest obesrane to caly film jest obesrany i nie pomoze mu ani "rewelacyjna" fabula, ani muzyka ani efekty specjalne? Kurwa, dlaczego wy głąby nie potraficie dostrzec różnicy miedzy dobrym filmem a amerykanskim, pop kulturowym gniotem?
"To nie mialo byc nic odkrywczego"
Zaczynanie zdania od czegoś w stylu "czy wy tego nie widzicie?", sugeruje, że chcesz nam objawić swoje - nieznane nikomu - mądrości.
Niestety, moja reakcja jest taka sama, jak w przypadku dziesiątek poprzednich jełopów - duszenie się ze śmiechu.
"aktorstwo w tym gniocie jest marne i nic tego nie zmieni"
Porażająca argumentacja.
Taka sama, swoją drogą, jak u wszystkich poprzednich jełopów - czyli "jest marne, bo jest marne, i już".
"Kurwa, dlaczego wy głąby nie potraficie dostrzec różnicy miedzy dobrym filmem a amerykanskim, pop kulturowym gniotem?"
No właśnie, głąbie, czemu nie widzisz tej różnicy? I jeszcze dyskutujesz z użyciem formy pluralis maiestaticus - za kogo ty się uważasz? :)
No jesli masz na mysli role dla glownego bohatera, to dostal ja Bale, wiec
czego sie spodziewales? Z tym debilem powinienes raczej mierzyc w to, przed
czym sie golisz, w tym wypadku.
No cóż...
Co prawda Bale jest jednym z najbardziej cenionych aktorów minionych lat. Cenią go producenci i reżyserowie, cenią go także widzowie, a co najważniejsze - ceni go krytyka.
Tylko dwóch ludzi na FW, wielkich i oświeconych, zna straszliwą prawdę (niepopartą - bo i po co, skoro ludziom nieomylnym, jakim dwaj ci oświeceni z pewnością są, takie drobiazgi - żadnymi konkretami, argumentami, przykładami) - Bale to debil, który nie umie grać.
Dowcip stulecia.
To ja się jeszcze odniosę do tej wypowiedzi, którą wcześniej przoczyłam, a która mnie niezmiernie ubawiła:
"No jesli masz na mysli role dla glownego bohatera, to dostal ja Bale, wiec
czego sie spodziewales? Z tym debilem powinienes raczej mierzyc w to, przed
czym sie golisz, w tym wypadku."
Tylko argumentu "drewniany Bale" mi w tej dyskusji brakowało... A powiem jeszcze, że jest to mój ulubiony argument przeciwników filmu, bo ze wszystkich najśmieszniejszy i świadczy o całkowitym i zamierzonym NIEświadomym oglądaniu filmu :P Z cieawości jeszcze zapytam, ile filmów z rzeczonym aktorem oglądał autor tego cennego spostrzeżenia?
Widzę że niektórzy owego filmu nie zrozumieli albo nie podoba im się po prostu Antyutopia (albo w ogóle nie wiedzą co to za gatunek)... A co do powtarzania się ciągle tych samych schematów to trudno wymyślić coś nowego w takim gatunku jakim jest Antyutopia ponieważ wszystko opiera się na tym samym - ograniczenie ludzkiej wolności itd. więc was nie rozumiem - widać że nie wiecie czym charakteryzują się podgatunki Sci - Fi.
Zanim cokolwiek napiszecie radzę trochę poczytać oraz pomyśleć :P
A tak po za tym Equilibrium to dla mnie dobry film choć za dużo było w nim strzelania ale tego za pierwszym razem się nie widzi.
Oczywiście przez powtarzalność może się ten film wielu osobą nie podobać ale niestety taka jest antyutopia - mało odkrywcza oraz dość powtarzalna ale mi akurat podoba się klimat antyutopijnych "dzieł" wszelkiego rodzaju (filmy, książki , opowiadania itd.) i nie przeszkadza mi że ciągle przewija się w nich jeden i ten sam schemat.
Bless
Super. Po tym co napisales jestem przekonany ze troche czytasz oraz myslisz. Brawo. Jako ze piszesz o filmie pozytywnie, nie mam zadnych watpliwosci, ze milosnicy Equilibrium potraktuja twoja wypowiedz jako wspanialy argument.
Hahahah :D Czytanie ze zrozumieniem by się przydało - Mój post odnosi sie do tego że ktos tutaj skrytykował powtarzalność owego filmu...Tylko tyle... A tak ogólnie to uwielbiam ten film ale tak jak już pisałem jest w nim za dużo mordobicia itd.
ahhh
Bless
Kurwa, znowu to samo... Co to ma kurwa za znaczenie, jaki to jest gatunek filmu i na czym jest oparty??? Jest amerykańską szmirą z kiepską grą aktorską i wszystkim tym co określa standardy hollywood. I tak, jak większość amerykańskich megahitów jest zrealizowany tak, żeby widz nie musiał za dużo myśleć, więc na chuj kolejny debil po raz setny pierdoli o niezrozumieniu filmu. To jest robione tak, żeby średni, amerykański nastolatek (czyt. pół-inteligent) był w sytanie wszystko pojąć, żeby nie wyszedł z kina przygnębiony i wrócił tam znowu. Tak więć - skończcie jebać głupoty o niezrozumieniu filmów z Hollywood bo to jest żałosne i straszne...
Napewno nie jest hoolywoodzki a liczne "kurwy," "pierdolenia" itp. nie przekonaja nikogo o tym - dobrze uzyta "kurwa" zaakcentuje wypowiedz - ale glownie w mowie zywej - nie zas slowie pisanym - tu nie ma mocy.
I po co się tak denerwować ?? "...Kurwa, znowu to samo... Co to ma kurwa za znaczenie, jaki to jest gatunek filmu i na czym jest oparty???..." ahhh gatunek ma tu duuuuużo do rzeczy... No sorry ale w każdym filmie liczymy na coś innego a więc wszystko zależy od gatunku. Bo nie powiesz mi że nie ma różnicy miedzy odbiorem komedii a odbiorem Horroru ... Z twojej wypowiedzi wynikało by że nie ma bo to przecie nie ma nic do rzeczy. Nie twierdze że ma się ten film tobie podobać ale przynajmniej pisz z sensem , kulturą i jeżeli nie używasz słowa "moim zdaniem" (czyli jeżeli nie wypowiadasz swojej subiektywnej oceny co do filmu tylko chcesz wszystkim udowodnić - bo tak to wygląda - że ten film jest do chrzanu , bezsensu itd.) czy czegoś w tym stylu to używaj jakiś argumentów.
Oczywiście jak w każdej większej produkcji i w tym filmie są błędy... Bo jak niby Preston i Partridge mogli być kumplami ?? (WTF ? ) Byli wyprani z uczuć więc jak to możliwe ?? Albo reakcja Prestona na to jak brali jego Żonę - podbiegł i chciał wręcz zabić (nie wiem jak ich nazwać ) Policjantów (?!?)... Niby dla czego ? Nie czuł więc to dziwne...
Pomijam też to jak w ogóle w takim świecie ktokolwiek brał ślub...
"Oczywiście jak w każdej większej produkcji i w tym filmie są błędy... Bo jak niby Preston i Partridge mogli być kumplami ?? (WTF ? ) Byli wyprani z uczuć więc jak to możliwe ?? Albo reakcja Prestona na to jak brali jego Żonę - podbiegł i chciał wręcz zabić (nie wiem jak ich nazwać ) Policjantów (?!?)... Niby dla czego ? Nie czuł więc to dziwne...
Pomijam też to jak w ogóle w takim świecie ktokolwiek brał ślub..."
Rozumiem, iż chodzi Ci o to, iż biorąc prozium ich zachowanie było ludzkie?
Otóż w jednym z przemówień Ojca jest wyjaśnione, iż prozium nie eliminował wszystkich uczuć. Pozostawały te, które pozwalały na funkcjonowanie grupy ludzi jako społeczeństwa. Dokąłdnie nie pamiętam tej przemowy, ale słychać je kiedy Preston idzie tunelem i wyrzuca pierwszą dawkę. Gniew, smutek, żadzą władzy została zamieniona na chęć do pracy, zaangażowanie w nią itp itd. Całkowite wyzucie z uczuć skońcyzłoby się rozmnażaniem partogenetycznym, więc jednak coś im te prozium zostawiło do odczuwania. Poza tym popęd seksualny jest pierwotny i nie wiąże sie z jakimiś wznisłymi uczuciami, które trzeba niszczyć. jeśli mieli wyłączoną agresję to i o partnerki nie walczyli. Szafa gra.
Preston i Partrige wcale nie byli kumplami. Przeciez Preston zabija go z zimną krwią. O ich rzekomym kumplostwie tylko insynuuje Brandt, który miał za zadanie wybadać Prestona - czy czuje.
A scena aresztowania żony - kleryk był szkolony w walce i pierwszym impulsem podczas zagrożenia jest obrona. Podczas ogłoszenia wyroku na żonie jest już obojętny.
Gatunek nie ma tu nic do rzeczy. Film moze byc zrobiony dobrze albo zle,nic wiecej, dokladnie tak jak pisal Oscar Wilde. Rozumiem tez, ze jest to dla ciebie nie do pojecia bo jestes wychowany w popowej, amerykanskiej, niskiej kulturze i dla ludzi takich jak ty, gatunek filmu moze w duzym stopniu determinowac odbiór. Jebie mnie, czy ide na film akcji, na komedie, czy na melodramat - jezeli nie czuje zazenowania a jeszce kiedy czuje, ze cos jest na prawde na poziomie to wtedy oceniam film jako dobry. A jak cos jest hollywoodzkim gownem, jak Equilibrium, to mowie o tym glosno, bo gowno sprzedawane jako cos wartosciowego trzeba piętnowac. Nie odpisuj mi Charlie, bo nic dobrego z tego nie wyjdzie. Pozdro...
Gatunek ma dużo do rzeczy. Absolutnie się z tobą nie zgadzam. Oczywiście film można ocenić nie patrząc na to jaki gatunek reprezentuje ale prócz tego potem powinno się go ocenić pod katem gatunku jaki owy film reprezentuje. Ocena pod kątem tylko własnych odczuć niczym nie podpartych jest absolutnie nie pełna.Jeżeli ja coś oceniam a potem dziele się owa ocena z innymi czyli wygłaszam ją publicznie to staram się brać pod uwagę wszystkie aspekty danego filmu - także gatunek. Oczywiście jeżeli ocenę pozostawiam samemu sobie to nie jest już tak ważne.Nie wiem czy rozumiesz...Jeżeli oceniamy coś publicznie wchodzimy w skórę krytyka filmowego i nie możemy oceniać filmu według własnego kaprysu. Tak więc EQUILIBRIUM oceniłem w obrębie jego gatunku tak samo jak oceniam inne filmy.Jeżeli oglądam horror ale owy horror jest śmieszny a nie straszny to już przestaje być dobrym horrorem i muszę wystawić mu niższą ocenę mimo iż np. jest dobrym filmem. Rozumiesz o co mi chodzi ?
Kto by pomyślał, że ten temat jest aż taki żywotny... ;)
Odniosę się w kilku słowach do postu użytkownika Wojtalek...
W jego wypowiedzi czytamy "jak większość amerykańskich megahitów jest zrealizowany tak, żeby widz nie musiał za dużo myśleć, więc na chuj kolejny debil po raz setny pierdoli o niezrozumieniu filmu." A może po prostu ty go dogłębnie nie analizowałeś i nie zrozumiałeś? Wybacz, ale było tu kilku takich, którzy krytykowali film z niemniejszą zaciętością, a potem okazywało się dokładnie to o co pytałam.
Equilibrium to naprawdę kawał dobrej roboty pod względem fabuły i gry aktorskiej. Z efektami specjalnymi jest średnio, ale to z wiadomych powodów... Fajnie wpisuje się w klasyczny schemat antyutopii (którą osobiście uwielbiam), choć nie jest jakiś superoryginalny - widać innymi dziełami. Jednak myslę, że tak opowiedzianej historii nie postydziłby się sam Huxley, którego dzieło niewątpliwie służyło jako jeden z pierwowzorów.
Dalej czytamy "To jest robione tak, żeby średni, amerykański nastolatek (czyt. pół-inteligent) był w sytanie wszystko pojąć, żeby nie wyszedł z kina przygnębiony i wrócił tam znowu." Takie rzeczy to były przy okazji zrobienia z głównego bohatera filmu "Gladiator" generała, żeby publika zrozumiała powagę jego funkcji, ale tutaj naprawdę nie ma niczego wyłożonego na tacy, a jeśli tak myślisz to znaczy, że skupiłeś się tylko na otoczce...
Efekty specjalne sa najmniej istotna czescia filmów. Gra aktorska jest najbardziej istotna czescia filmów. W Equilibrium gra aktorska wydaje mi sie sztuczna, plytka i hollywoodzka. Tobie wydaje sie odwrotnie. I tu dochodzimy do punktu, w ktorym trzeba przerwac dyskusje. Pozdrawiam:)
ps. jestem na 5 roku anglistyki, wiec "Brave New World", "1984", "Animal Farm", "A Clockwork Orange" itd, itp. chcąc nie chcąc przeczytac musialem. I moim zdaniem, gdyby ktorykolwiek z tych wielkich pisarzy zobaczyl jakim banalem wieje z Equilibrium, a pozniej uslyszal, ze ktos mogl pomyslec, ze "że tak opowiedzianej historii nie postydziłby się sam(...) to bylo by im smutno.
Z Equilibrium wieje takim samym banałem z książek, ktore przytoczyłeś. I tak samo jak z każdego filmu, w którym porządnie odwzorowano antyutopię. Po towojej wypowiedzi pozostaje mi tylko sądzic, iż ksiązki te przeczytałeś raczej z musu niż własnej chęci...
Ciekawi mnie jeszcze, co rozumiesz pod pojęciem "hollywoodzka" gra aktoska?
NWŚ Huxleya i 1984&FZ Orwela - banalne?! Absurd, co impertynencja! To byly książki na których kanwie wyrósł cały szereg inych dzieł - pośrednio sf-socjologiczna Zajdla!
Nie wiem czy zostałam dobrze zrozumiana, czy po prostu ja czegoś nie rozumiem w powyższym poście. Nie mniej jednak jakaś pomyłka zaszła ;)
Gdzieś już chyba wyżej pisałam jaki stosunek mam do książek <a jest on jak najbardziej pozytywny>, a to może nie do końca fortunie sformułowane porównanie było po to by pokazać, że historia opowiedziana w Equilibrium z pewnością banalna nie jest.
Zwracam honor - w dodatku jakis czas temu o tym konwersowalismy - poprostu coraz to przychodzily do mnie powiadomki i jak lupalem okiem to sie za glowe lapalem - zareagowalem po pewnym czasie impulsywnie.
Ja też pamiętam ;) Od tego czasu nie udało mi się przeczytać żadnej antyutopii. Ale z 2-3 obejrzałam
Zreflektuje się.
Ja przeczytałem Pardyzję, Cała prawdę o planecie Ksi, Limes Inferior, Wyjście z cienia i Cylinder van Troffa - wszystko wspomnianego Janusza Zajdla. Skupiłem się na innych tytułach, ale w Przez Płonący Wschód Geotela – znalzłem opis funkcjonowania utopii w praktyce – czyli jak wyglądało wywieszenie flagi ZSRR nad rosyjskim Turkiestanem i jak to funkcjonowało.
Niedawno kupiłem sobie Folwark Zwierzęcy w nowym tłumaczeniu – nazwy własne zostały zachowane+ pominięta przedmowa. Niestety tej gałęzi literatury nie zgłębiałem – uciekłem w historię alternatywną i po prostu "historię".
Historyczne to owszem czytałam. Nawiasem mówiąc mój ulubiony gatunek. Tyle, że dla mnie im odleglejsze czasy książka pisuje tym jest lepsza i czasem trudno coś ciekawego znaleźć.
No to wybiegając poza temat: „Marco Polo: Od Wenecji do Xanadu” - biografia naładowana ciekawostkami i anegdotami, prowadzona przystępnie i ciekawie, jednocześnie z analiza dokumentów – niesamowita rzecz. „Rzym Mroczny Ponury i Krwawy” – kolejna perełka.
„Słowiańska Moc” Skroka. Tezgoż autora polecam „Podole”. To daleka przeszłość – ale lektury silne zapadły mi w pamięć – obecnie wertuje Zaginione Narody Europy - :)
Oby nas tu nikt nie zlinczował za zbytnie odchodzenie od tematu :P
W każdym razie jestem pod wrażeniem. Ja raczej gustuję w dziełach typu "Ja Klaudiusz" czy mojej ukochanej serii "Królowie przeklęci". Ostatniego tomu nie wliczam i nie wiem po co autor go pisał, bo od reczty odstaje bardzo. Próbowałam też przebrnąć przez książki Bunscha, ale nie dałam rady - jakoś mnie nie wciągnęły.
A ostatnio postanowiłam po raz drugi przeczytać biografię Henryka VIII, przy okazji nadrabiania Tudors.