Jednak muszę przyznać - jest podobienstwo pomiedzy nim a matrixem :P Po 1 - stroje... no nie da ię ukryć, że stroje głównych bohaterów obu filmów niewiele sie różnią. Po 2 - konflikt dwóch światów. Świat maszyn vs swiat ludzi. Świat maszyn-ludzi bez uczuć vs świat ludzi z uczuciami. Po 3 - zdrada :P A mianowicie w jednym i drugim filmie zaistniał wątek zdrady.W Equlibrium 1 zdrajcą była postać grana przez Beana, która później została ...yy zabita. W matrixie, również ktos zdradził i został zabity :P Uczepic sie mozna także sceny z staroswieckim telefonem, z strzelanką zaistniałą pod koniec filmu itd. itp. Mozna by to nazwać hmmm... kradziezą pomysłu, gdyby nie to, ze oba filmy powstały w prawie tym samym czasie, no i mozna powiedzieć, że Equilibrium miało za słaba kampanię reklamową i trudno bylo mu sie wybic spod cienia Matrixa. Chociaż osobiscie twierdzę, że Equlibrium pod wieloma względami góruje nad Matrixem m.in. efektami specjalnymi ( no moze nie były to efekty 1 klasa ale według mnie były o wiele lepsze niż w Matrixie), scenami walki (jest to pierszy film na którym sceny walki zrobiły na mnie tak gigantyczne wrażenie. Nie widziałam w zadnym innym filmie takiej waalki jak finałowa ,,na giwery" :D), scenografią ( nawiazanie do hitlerowskiej swastyki było genialnym posunięciem. Bardzo do mnie przemawiało. I utwierdzilo mnie w przekonaniu że w Librii panowały faszywstowskie rządy), gra aktorska ( mimo iż kocham keanu Reevsa i sądzę, ze gra... lepiej niż zajebiście i wspanialej niz cool, to Christian Bale powalił mnie na kolana... na prawde - brak mi słów. To trzeba zobaczyć, nie da sie tego opisać.)
Sadzę iż już wystarczy moich długich wywodów na temat tego filmu :D oczywiście 10/10
Zapomniałaś o najważniejszym wątku - wątku jednego zbawcy ratującego ludzkość.
Poza tym w po obejrzeniu matrixa - gdy już opadło zainteresowanie sławnym fragmentem walki trinity (przepraszam jeśli pomyliłam pisownie) i innymi efektami specjalnymi po matrixie zostaje - pustka. Fabuła filmu jest banalna i niedopracowana. Było wiadomo że Neo uratuje ludzkość i wszytko będzie cool więc nie trzeba było myśleć - ot taki prosty (fabułowo) film dla prostych ludzi którym wystarczą efekty specjalne. Dla mnie w tym filmie było za dużo nieścisłości, wiele rzeczy było nieprzemyślanych a po pewnym czasie stawało się to męczące (mówimy tutaj oczywiście o pierwszej części bo potem to już wogóle wypadałoby pozostawić cisze).
Poza tym equilibrium jest bardziej autentyczne. Takie coś mogłoby spotkać już ludzi drugiego czy trzeciego pokolenia po naszym gdy natomiast matrix jeśli miałby szanse bytu to za kilka tyś lat.
Co do strojów. W E było jasne dlaczego tak chodzą. Nie wybrano tych strojów dlatego że to szpan i wogóle fajnie w tym ktoś może wyglądać (taki mroczny i tajemniczy) - tak jak to miało miejsce w matrixie - ale dlatego ze jest to ubiór prosty, schludny, estetyczny. Nie ma w nim zbędnych ozdób i niczego co było "nielegalne".
Na koniec - zakończenie. W Equilibrium poprostu zmieszało mnie z błotem, sponiewierało, wbiło w fotel. Było finałem doskonałym. Nawet długość była odpowiednia. dawało szanse by oglądający mógł w nim zasmakować, rozkoszować się nim jak najlepszym winem ale nie na tyle długo by smak zwietrzał. Kolejne sceny, twarze - to było niezwykłe. Natomiast moment jak Neo w Matrixie odlatuje niczym SuperMan było dla mnie czystym przegięciem. Jak dla mnie mógł rozedrzeć jeszcze koszulke by widz mógł podziwiać wielkie czerwone N na żółtym tle - widać że nie mieli na zakończenie absolutnie żadnego pomysłu gdy natomiast ja wymiśliłam w ciągu 10 min przynajmniej 4 o niebo lepsze
Equilibrium nie daje o sobie zapomnieć. Jest to jeden z tych filmów które człowiek pamięta przez całe życie gdy natomiast Matrix bez przerwy się przypomina i powraca jak informacja o nieoddanej książce z bibioteki (tysiące parodii walk al'a matrix, setki tutoriali "jak zrobić coś a'la matrix, co jakiś czas ktoś o tym napomnknie)