Obejrzałem przed chwilą na HBO i moje odczucia są następujące. Oglądaliście kiedyś taki stary film "Fahrenheit 451"? Bo na początku "Equilibrium" miałem nieodparte wrażenie, że to jest to samo. Tam był świat bez książek, tutaj świat bez uczuć, wychodzi na to samo. Potem zobaczyłem jeszcze podobieństwo do "Matrixa" i nie wiedziełam już, co o tym sądzić. Jednak film pozytywnie mnie zaskoczył. Może dlatego, że ten sam problem, co w "Fahrenheicie 451" tutaj został przedstawiony o wiele ciekawiej. A może ze względu na fenomenalne sceny walki. Nie wiem, w każdym razie "Equilibrium" jest produkcją godną polecenia. Nie tylko dla fanów "Matrixa".