Temat bardzo "Orwellowski", świat ludzi ciągle poddanych inwigilacji, pozbawionych możliwości odczuwania uczuć i okazywania emocji. W związku z podobieństwem z "Rokiem 1984" (przynajmniej mi film go prypominał), uważam, że nie mógł się tak skończyć, tzn. główny bohater tryumfuje i wszystko jest cacy. Poza tym przesadzone sceny walk (kłania się Matrix). Ogólnie: dobry pomysł na film, ale niezbyt dobrze zrealizowany i ze złym zakończeniem.
Powiadasz Orwellowski po prostu system totalitarny:) Końcówka jak końcówka z happy end-em :) Nawet jeżeli głowny bohater by jakimś został zabity (choć wprowadziło by to wiecej dramaturgii) to i tak fabryki by wybuchły a to zapoczątkowało by rozpadem systemu jezeli ludzie przez jeden dzien nie zażywali by tego cholerstwa:) Z drugiej strony nie ma idealnego systemu wiemy to z historii. :)
Pozdrawiam
film oglądalem juz dosc dawno temu i wszystkiego nie pamietam ale mam jedno pytanie! główny bohater pod koniec zabija wszystkich "strażników" tego głównego OJCA (chyba tak on sie nazywal)... ale przeciez ci straznicy powinni byc wyszkoleni conajmniej tak dobrze jak glowny bohater wiec jak on sam jeden mogl pokonac ich wszystkich? pytanie bez zadnych haczykow. pytam powaznie
a film mimo małych niedociągnięc które nie są bardzo rażące jest bardzo dobry! jeden z moich ulubionych
"ale przeciez ci straznicy powinni byc wyszkoleni conajmniej tak dobrze jak glowny bohater"
Conajmniej tak dobrze? W korytarzu stali zwyczajni Sweeperzy, którzy byli mniej więcej tak wymagającym przeciwnikiem, jak rebelianci, z którymi przed swoją duchową przemianą zmagał się Preston (i którzy tłumnie ginęli od jego kul). Wewnątrz komnaty pojawili się już klerycy, ale co do nich też nie można być pewnym. Byli umundurowani inaczej, niż koledzy Johna z Grammatonu - zastanawiam się nawet, czy nie byli to w rzeczywistości członkowie Rady. Nie mówiąc już o tym, że nawet jeśli byli to klerycy, to Preston ze wszystkich kleryków był tak czy inaczej najlepszy - oni mierzyć się z nim raczej nie mogli.
No właśnie. Czy gdybyś był Ojcem, to nie wybrałbyś do swojej ochrony najlepszych, a nie "zwyczajnych"?
Dodatkowo - buntownicy, którzy przez większą część filmu giną, jak muchy i zazwyczaj nie potrafią wystrzelić z broni, w ostatnim ujęciu nie mają problemów z zabijaniem strażników, i to bez strat po swojej stronie. Trochę tych przekłamań było.
Z drugiej strony, po raz pierwszy od dawna happy-end w filmie mnie zaskoczył. Kiedyś czytałem 1984. i film wydawał mi się niesamowicie podobny, więc oczekiwałem czegoś zupełnie innego, zwłaszcza po jednej z ostatnich scen (wszyscy wiedzą, o co chodzi).
Dobry film. Mnie natomiast podobało się zakończenie, triumfalne w swej prostocie. Nic więcej nie trzeba było.
"uważam, że nie mógł się tak skończyć, tzn. główny bohater tryumfuje i wszystko jest cacy"
Przecież wcale się tak nie skończył. Owszem, dobry bohater zatriumfował, ale dlaczego zakładasz, że wszystko jest cacy? W finałowej scenie widzimy zaledwie początek rewolucji, o której rezultacie przecież już nic nie wiemy. Skąd niezachwiane przypuszczenie, że w wyniku owej rewolucji powstał kraj mlekiem i miodem płynący? Zakończenie Equilibrium pozostawia tak naprawdę otwartą furtkę.