Ktokolwiek twierdzi, iż film ten porusza głębokie pokłady filozoficznych rozterek życia, jest rozrachunkiem z systemem totalitarnym, ma w sobie głębokie egzystencjalne przesłanie, czy w ogóle ciekawą, oryginalną fabułę - ten bez wątpienia powinien przeczytać "Rok 1984" Orwella - może wtedy zrozumie jak płytki, liniowy, nielogiczny i denny jest ten film. Kiepska gra aktorska, od groma niespójności w fabule, kompletna nielogiczność zachowań bohaterów to tylko niektóre wady tego gniota.
Nawet gdyby rozpatrywać ten film jako film akcji - byłby to niesłychanie nudny, przewidywalny i momentami aż śmieszny film akcji, nie wnoszący do tego gatunku nic nowego, no może poza "niestandardowym" układaniem pistoletów po zabiciu kilkudziesięciu uzbrojonych po zęby jegomości (oczywiście uprzednio na podstawie statystycznego prawdopodobieństwa omijając ich kule ;).
Nie miałem pojęcia, że można tak spłycić genialną koncepcję Orwella. Bez wahania stwierdzam, że to jeden z najgorszych filmów jakie widziałem. Nie tylko szkoda kasy na zakup, ale szkoda czasu na oglądanie.
Namądrowałeś się już i nagadałeś głupot? Dobra, to teraz zamknij się. Wyobraź sobie, że mój kolega, który miał do czynienia ze wskazaną przez ciebie książką, uznał film za wspaniały, dostrzegając również powinowactwo z Rokiem 1984. Nie był zresztą jedynym, który w ten sposób podszedł do tego filmu.
Equilibrium wcale nie jest filmem płytkim ani nielogicznym. Płytki i nielogiczny jesteś TY. Płytki dlatego, że kompletnie nie umiesz zagłębić się w to, co ten film przekazuje... pardon, ty NIE CHCESZ się zagłębiać! Wykazujesz po prostu tonę zacietrzewienia i złej woli, odgórnie równając film z ziemią. A nielogiczny dlatego, że wysysasz z palca kolejne argumenty przeciwko filmowi, które nie mają żadnego pokrycia w rzeczywistości, dokładnie obnażając fakt, że nie masz na temat filmu prawie nic do powiedzenia. Chwilami zastanawiam się, czy ty go w ogóle obejrzałeś.
Obydwoje wyrażacie swoje opinie na temat tego filmu nie dając żadnych konkretnych argumentów.
Oczywiście, że w większości przypadków książka jest ciekawsza od filmu, poza tym czytając stwarzamy swoją własną 'otoczkę' [świata przedstawionego] kreowaną przez naszą wyobraźnie.
Myślę, że mimo wszystko film nawet dosyć dobrze przedstawia problematykę czucia. Miłość i nienawiść. Itp. Itd.
Zawsze twierdziłam, że bardziej się docenia 'dobro', gdy pozna się 'zło'.
A, gdy nie ma nic? ;)
Trochę pogmatwałam, ale jest dosyć późna pora, a mi było dane ten film oglądnąć drugi raz, a szlag mnie trafia jak czytam co ludzie tu wypisują. Macie takie prawo, każdy ma swoje zdanie, tylko jak dla mnie można je poprzeć dobrymi argumentami albo typowym 'bo tak'... tu widziałam tylko pana na nie i pana na tak. Film zasługuje na uwagę [musze dopisywać, że to tylko i wyłącznie moim zdaniem?] Dla mnie ten film przede wszystkim daje do myślenia i to nie tylko na błahe tematy, ale i nieco poważniejsze ;)
"Obydwoje wyrażacie swoje opinie na temat tego filmu nie dając żadnych konkretnych argumentów"
Hola, proszę na mnie nie naskakiwać, panie idealisto. Ja jeszcze nie wyraziłem żadnej konkretnej opinii na temat tego filmu, a gdybym to zrobił, na pewno napisałbym bardziej wyczerpującą wypowiedź na temat mojego punktu widzenia.
Skoro już zarzuciłeś mi coś, co jest nieprawdą, to spróbuj się ratować z tej niezręcznej sytuacji. Zacytuj, chłopcze, w którym momencie bezpośrednio, jasno i klarownie orzekłem, jakie jest moje stanowisko w kwestii Equliribrium, nie podając argumentów.
Ot, mądrale, co chcą świat naprawiać...
Po pierwsze jestem kobieta, a nie mężczyzną.
Po drugie nie widzę tutaj żadnej niezręcznej sytuacji.
Po trzecie - Twoje zdanie na temat filmu? cytuję "Equilibrium wcale nie jest filmem płytkim ani nielogicznym."
Po czwarte do mądrali mi jeszcze daleko. Starałam się tylko zrozumieć Wasze wypowiedzi. Tyle.
"Po pierwsze jestem kobieta, a nie mężczyzną"
Och, faux pas, ajm wery sory, pardon... a co to ma wspólnego z dyskusją?
"Po drugie nie widzę tutaj żadnej niezręcznej sytuacji"
Pycha i arogancja na to ci nie pozwala? Lekko traktujesz oskarżenia, jakie rzucasz? No, taaak. Wiesz, chętnie bym widział w sejmie kogoś takiego, jak ty.
"Po trzecie - Twoje zdanie na temat filmu? cytuję "Equilibrium wcale nie jest filmem płytkim ani nielogicznym."
O Jezusicku... To ma być opinia? To jest negacja tego, co powiedział przeciwnik. Jeśli chcesz wiedzieć, dlaczego nie zgadzam się z dyskutantem, odsyłam do pierwszej części pierwszej wypowiedzi, którą wyraźnie przeoczyłaś... oraz do innych tematów.
"Po czwarte do mądrali mi jeszcze daleko. Starałam się tylko zrozumieć Wasze wypowiedzi. Tyle"
To nie była próba zrozumienia, tylko zwyczajna pyskówka. Wchodzisz tutaj, próbując nieudolnie moralizować innych i sugerować im, że nie potrafią (w przeciwieństwie do ciebie, rzecz jasna, co musiałaś metodą aluzji przekazać) dyskutować. Co więcej, w toku tego ataku nie ma dla ciebie znaczenia, czy dana osoba jest antagonistą (on) czy też protagonistą (ja) twojego punktu widzenia. Każdemu musisz równo dogadać. Ładny poziom, nie ma co.
Ech, po cholere trace na to czas...
"Och, faux pas, ajm wery sory, pardon... a co to ma wspólnego z dyskusją?"
Nie życzę sobie po prostu, żeby ktoś się do mnie zwracał 'chłopczyku'.
"Pycha i arogancja na to ci nie pozwala? Lekko traktujesz oskarżenia, jakie rzucasz? No, taaak. Wiesz, chętnie bym widział w sejmie kogoś takiego, jak ty."
Masz niewyparzony język. Gdzie Ty tu widzisz pychę i arogancję? A to nie były oskarżenia tylko zwykła wypowiedź, mylisz pojęcia...
"O Jezusicku... To ma być opinia? To jest negacja tego, co powiedział przeciwnik. Jeśli chcesz wiedzieć, dlaczego nie zgadzam się z dyskutantem, odsyłam do pierwszej części pierwszej wypowiedzi, którą wyraźnie przeoczyłaś... oraz do innych tematów. "
Kierowałeś się zdaniem Twojego kolegi, hm? Zaprzeczenie też jest wyrażeniem swojego zdania.
"To nie była próba zrozumienia, tylko zwyczajna pyskówka. Wchodzisz tutaj, próbując nieudolnie moralizować innych i sugerować im, że nie potrafią (w przeciwieństwie do ciebie, rzecz jasna, co musiałaś metodą aluzji przekazać) dyskutować. Co więcej, w toku tego ataku nie ma dla ciebie znaczenia, czy dana osoba jest antagonistą (on) czy też protagonistą (ja) twojego punktu widzenia. Każdemu musisz równo dogadać. Ładny poziom, nie ma co."
Pyskówka? Chill out. Nikomu nie dogadywałam, tylko stwierdziłam, że Twoje zarzuty odnośnie wcześniejszej wypowiedzi nieznajomego są dosyć niemiłe... każdy ma swoje zdanie, co innego jeśli jest ono niepoprawne, ale zamiast zwyczajnie powiedzieć koledze, że Twoim zdaniem się myli, naskoczyłeś na niego.
Wiesz, nie mam ochoty prowadzić dalszej dyskusji, bo uważam, że jest ona zbędna, nie wnosi nic nowego. Mam nadzieję, że podzielasz moje zdanie. Ciao.
Polecam przeczytać P. Wallace "Psychologia Internetu" - szczególnie fragmenty o polaryzacji, "gdy spirala wiedzie w dół" i o Flame Wars - jesteście już blisko ;) Gdzie się w sieci podziała zwykła życzliwość? Wyluzujcie - to tylko film i każdy ma prawo do własnych opinii. Po co się łapać za słówka? Wyluzujcie - Life is beautiful ;)
PS. Najzabawniejsze jest to, że, jak dobrze rozumiem, oboje film uważacie za niezły - więc właściwie o co się kłócicie?
PS2. Ja się na filmie bardzo zawiodłem, ale nie mam zamiaru nikogo przekonywać, dlatego nie będę się zagłębiał w szczegóły i uzasadniał swoich poglądów rzeczową argumentacją.
Pozdrawiam.
"Wiesz, nie mam ochoty prowadzić dalszej dyskusji, bo uważam, że jest ona zbędna, nie wnosi nic nowego. Mam nadzieję, że podzielasz moje zdanie. Ciao."
W sumie podzielam w pełni. Kłótnia bez sensu i celu. Ciao.
"nie mam zamiaru nikogo przekonywać, dlatego nie będę się zagłębiał w szczegóły i uzasadniał swoich poglądów rzeczową argumentacją"
To jest najbardziej prymitywny wykręt ludzi, którzy nie mają żadnych argumentów na poparcie swojej teorii i próbują nieudolnie mydlić wszystkim oczy.
sacronius: ooo, dajcie mu cygaro... :)
Co Ty robisz? Zgupiałeś? Opierasz swoje zdanie porównując film do książki? Porównaj sobie Lot nad kukułczym gniazdem, uważany przez gro krytyków za jeden z najlepiej zrealizowanych filmów wszechczasów, ze znakomitą grą aktorską i klimatem z książką na której się opiera i przy której wychodzi równie blado co ja przy Anthonym Hopkinsie.
Film ten ma całkiem dobrą grę aktorską - Bale, Bean, Macfadyen potwierdzają, że umieją grać; Macfadyen jak zwykle grał tylko swoim wymordowanym ciałem - zresztą dobrze; Diggs zagrał okropnie - miałem ochotę rzucić w niego czymś, kiedy cały czas pod wpływem prozium krzyczy, uśmiecha się, żartuje...
Niespójności w fabule... gdzie?
Ten film wnosi do gatunku bardzo piękną grę świateł, piękne ujęcia, świetną scenografię i choć króciutkie, to bardzo efektowne i jakże doskonałe sceny walki.
Ten film ma gdzieś Orwella. Poczytaj sobie komiks V jak Vendetta jeśli chcesz sobie poszukać rozwinięcia jego myśli. To jest film, który nie zważa na totalitaryzm (chociaż świetne nawiązanie, że dyktator nie używa prozium, tak samo Hitler miał w rodzinie żydów i wcale nie był wysokim blondynem), a nakłada nacisk na jednostkę głównego bohatera i ukazuje jego dramat przejścia w całkiem inne życie. Dlatego zresztą uważam, że nie jest to film akcji, a bardziej dramat psychologiczny, chociaż zdarzały sie dużo głębsze w tym gatunku filmy.
Dla mnie 9/10 w kategorii SF, a 7/10 w kat. dramatu.
Dobrze, że wróciłem do tej wypowiedzi i przeczytałem ją...
"Macfadyen jak zwykle grał tylko swoim wymordowanym ciałem - zresztą dobrze"
Tu jest kategoryczny błąd. Od kiedy ten facet o szkockim nazwisku ma wymordowane ciało? W Tytusie Andronikusie grał przecież z nich wszystkich najbardziej postawnego i umięśnionego. Chodziło mi oczywiście o Williama Fichtnera. Przy nim można mówić jak najbardziej o wymordowaniu.
Prezepraszam za nieskrupulatność
Dzięki Ci. Mam nareszcie wrażenie, że nie oglądałem jakiegoś innego niż wszyscy tytułu. Po dwóch scenach wiedziałem co będzie dalej. Co do nieścisłości - ludzie bez uczuć są głupi. Nie są psychopatami, nie są upośledzeni umysłowo, naprawdę głupi. Tak jakbyś rozmawiał z paprotką. Nie da się osiągnąć inteligencji bez uczuć (chyba, że w proszku do prania). Niespójności - skoro bohater uzyskał uczucia to i zaczął je okazywać. Nie uznał za stosowne trochę się poukrywać?
Wysokie oceny tego filmu wynikają z użycia poezji. Pewnie widzowie pierwszy raz się z czymś takim zetknęli. Tak, pewnie znacie Mickiewicza. Może i był zabawny, ale poeta był słabym.
Bale zagrał naprawdę porządnie, szkoda że to dobra rola w strasznej szmirze.
Gunkate jest pomysłem godnym pochwały. Tego co nazywają "efekciarstwem" właśnie tu zabrakło. Przy scenariuszu, który jest workiem borsuczych odchodów jedyna szansa w F/X.
2/10 i to tylko dzięki tym licznym pozytywnym komentarzom.
Potrafiłem dostrzec, że to naprawdę zły film.
"Mam nareszcie wrażenie, że nie oglądałem jakiegoś innego niż wszyscy tytułu. Po dwóch scenach wiedziałem co będzie dalej."
Tak oglądałeś ten sam film. Obawiam się tylko, że niezbyt uważnie.
"Co do nieścisłości - ludzie bez uczuć są głupi. Nie są psychopatami, nie są upośledzeni umysłowo, naprawdę głupi. Tak jakbyś rozmawiał z paprotką. Nie da się osiągnąć inteligencji bez uczuć (chyba, że w proszku do prania)." Mądre spostrzeżenie. Tylko, że to nie jest niespójność ani wada. Skoro Libria jest miastem/państwem totalitarnym rządzi się pewnymi prawami i powiela pewne schematy. Mianowicie w systemie totalitarnym celowo utrzymuje się społeczeństwo w niewiedzy i głupocie, by łatwo było je kontrolować, manipulować ludźmi i przy okazji wyzyskiwać. Wimmer zastosował tu ciekawy zabieg: prozium i propaganda sprawiają, że ludzie są głupi, ale to wg mnie plus.
"Niespójności - skoro bohater uzyskał uczucia to i zaczął je okazywać. Nie uznał za stosowne trochę się poukrywać?" Teraz widzę, że na prawdę nie widziałeś tego filmu uważnie. Przecież Preston się ukrywał, a racze próbował, ale w pewnych sytuacjach np. kiedy patrzy się na śmierć innych ludzi, kobiety którą się kocha, uczucia biorą górę. Zreszczą gdybyś oglądał ten film uważnie to wiedziałbyś, że cokolwiek Preston by zrobił i tak nic by mu się nie stało, ponieważ był częścią "wielkiego" planu, który miał na celu rozbrojenie ruchu oporu.
"Wysokie oceny tego filmu wynikają z użycia poezji. Pewnie widzowie pierwszy raz się z czymś takim zetknęli." Powiem tylko jedno. Bzdura!!!
"Gunkate jest pomysłem godnym pochwały. Tego co nazywają "efekciarstwem" właśnie tu zabrakło. Przy scenariuszu, który jest workiem borsuczych odchodów jedyna szansa w F/X."
Skoro oczekiwałeś siekanki to nie dziwię się, że film ci się nie spodobał. Ten styl walki miał być tylko wątkiem pobocznym, smaczkiem dla widza, a nie główną osią filmu.
"2/10 i to tylko dzięki tym licznym pozytywnym komentarzom.
Potrafiłem dostrzec, że to naprawdę zły film." Nie ma się co chwalić. Ta ocena oznacza, że kompletnie nie zrozumiałeś filmu albo jeszcze nie dojrzałeś do tego by go obejrzeć. A tak przy okazji... wady, które wymieniłeś to pozytywy:)
Dziękuję za dobrze opracowana odpowiedź. Rzeczywiście wygląda na to, że znajduję wady tam, gdzie inni znajdują pozytywy. Pokój
Widzisz; ja czytalam 1984, swietna ksiazka, ale nie absolutnie nie przyszla mi momentalnie na mysl w czasie ogladania tego filmu. Oczywiscie, sa podobne tematyka - futurystyczny totalitaryzm, ale to jest cos innego. W 1984 przedewszystkim byla permanetna inwigilacja czlonkow partii!!! Tu nie ma inwigilacji i ludzie musza sie chowac jesli nie chca zyc tak jak im nakazuje rzad. W 1984 zycie poza partia bylo tylko, ze potepione, bardziej na mysl mi przywodzi ten film z Jude Lowem.
Ja osobiscie uwielbiam filmy o temetyce totalitaryzmu, niezaleznie czy to futurystyczny czy nie, wiec film podobal sie mi bardzo.