Jeżeli jest coś, co łączy Equilibrium z przereklamowanym dziełem braci Wachowskich, to czarne płaszcze. Które to Wachowscy cichaczem podchwycili choćby z tradycji SS... Przemilczmy tę smutną kwestię.
Opisywanej produkcji zdecydowanie bliżej do takich rzeczy, jak "Rok 1984" George'a Orwell'a. Totalitarne państwo, w którym emocje i jakiekolwiek odchylenia od obowiązywującej normy są karane nawet śmiercią, natychmiast przywołują odpowiednie skojarzenia. Pomysł wtórny, zrealizowany jednak z całkiem przyzwoitą biegłością.
Christian Bale w roli młodego Kleryka wypada świetnie, mistrzowsko operując wszelką bronią palną (co udowadnia w kilku - mistrzowskich - scenach). W przeciwieństwie do Matriksa, niemiłosiernie (mimo wszystko) drepczącego poniżej gruntu akcji, historia zawarta w Equilibrium pozbawiona jest wybujałego filozofowania. Jest tylko dołujący, orwellowski obraz totalitaryzmu.
I tylko szkoda mi Sean'a Bean'a. Zbyt szybko umiera. Podobnie jak dwaj ostatni przeciwnicy głównego bohatera. Duży minus za zakończenie.
Film dobry, wart obejrzenia przez matriksowych sceptyków. Jako swoista odtrutka.
7/10