Obejrzałem ten film kierując się tym, że dostał 3 gwiazdki od Gazety Wyborczej i to od Mossakowskiego, który raczej nie szafuje pochwałami (życie jest za krótkie żeby oglądać po 10 filmów tygodniowo więc trzeba zastosować jakieś kryteria - ja kieruję sie m.in. recenzjami ulubionych krytyków i rzadko się zawodzę). Niestety tym razem nieco się zawiodłem. Ja dałbym mu najwyżej dwie gwiazdki co oznacza, że można było sobie spokojnie odpuścić jego obejrzenie. Główny bohater od kiedy przestał brać prozium zachowywał się tak niestandardowo i ekspresyjnie, jak na pozbawione uczuć społeczeństwo w którym żył, że zacząłem wątpić w inteligencję scenarzysty, który przekonywał nas usilnie, że podziemie może powierzyć tak ważną misję, której fiasko zadecydować mogło o klęsce walki z Systemem, człowiekowi który publicznie płacze, biega, wymienia porozumiewawcze dotknięcia z więźniarką pod okiem wszechobecnej kamery, w dziwny sposób uzasadnia ocalenie psa itp. Przykro mi ale mnie sceny typu Rambo w przyszłości (np. scena masakry ochroniarzy i żołnierzy Ojca podczas gdy on spokojnie czeka na swoją kolej) tylko śmieszyły. Wiem że to film s-f ale czy to, że rozmawiamy o przyszłości może kompletnie zawieszać prawa logiki? Scenarzysta a jednocześnie reżyser poszedł nieco na łatwiznę. Uznał że wystarczy krótki wykład o przewidywaniu toru pocisków, wygimnastykowaniu i znajomości sztuk walki i już można pokonać kilkadziesiąt osób na raz ! Ogólnie brakowało mi w tym filmie nastawienia na psychikę bohaterów, wiarygodniejszego ukazanie ich przemiany, mniej schematycznego pokazania świata dyktatury. Przywoływany tu już wcześniej film Fahrenheit 451 jest co najmniej o dwie klasy lepszy mimo, że nikt tam nie wykorzystywał super efektów specjalnych ani nie pokazywał niesamowitych walk. Wydaje mi się, że scenarzysta i reżyser jednej osobie zapatrzył się nieco w Matriksa i za bardzo zachwiał proporcje na rzecz widowiska zaniedbując inne aspekty filmu. No i wyszło to co wyszło. Pod koniec tylko już przerażony kręciłem głową obserwując jak scenariusz przekracza kolejne granice nieprawdopodobieństwa i zwykłego braku logiki. No i jeszcze nie umiem wybaczyć reżyserowi, że kompletnie nie wykorzystał tak dobrej aktorki jak Emily Watson...
Hmm, powiem Ci, że właśnie to takie z łatwością, gracją i na pewno też satysfakcją, wybicie strażników na końcu, uwiarygodniło niektóre aspekty filmu. Na ogół w filmach jest tak, że główny bohater niezwykle łatwo zabija coraz to kolejnych przeciwników, jednak gdy dochodzi do finałowej sceny, ma z byle kim niesamowite problemy. Pomyśl - byle jaki film akcji, w którym ktoś dowodzi bandą opryszków i w którym główny bohater na końcu filmu ma się pozbyć owego bossa, ma dokładnie taki przebieg ! Najpierw jest łatwo zabić dwudziestu chłopa jednocześnie, ale ostatni boss jest już twardym orzechem do zgryzienia i walka z nim zajmuje średnio 15 minut na film. Czy to ma sens ? W Equilibrium Preston radzi sobie z buntownikami jak z dziećmi. Dlaczego ? Bo jest najlepszy ! A skoro jest najlepszy, to powinien sobie też poradzić i z klerykami ! I co się dzieje ? Radzi sobie z nimi tak łatwo, jak z buntownikami ! Podobnież ze strażą ojca i z samym ojcem też. To wszystko się trzyma kupy i ma jak najbardziej sens. Szczerze mówiąc pierwszy raz oglądałem film, w którym było to tak doskonale przedstawione. Między innymi za to tak lubię ten film.
A tak w ogóle - te walki, te szczegóły, które wymieniłeś, te niby niedociągnięcia... Przecież to wszystko jest tylko tłem ! Sens tego filmu jest głębszy i na pewno nie dotyczy walk kleryków. Scenarzysta musiał coś wymyśleć, żeby usprawiedliwić niesamowite zdolności Prestona i wymyślił, ale nie jest ważne co wymyślił i czy to ma sens. Ważne jest w tym filmie to, co jest ponad tym wszystkim. Te wszystkie efekty specjalne, to tylko tło, bo przecież to jest film, a nie książka, więc trzeba było jakieś obrazki pokazać.
Zgadzam sie. Poza tym sam bym chcial tak umiec wywijac jak Preston. A te akcje z pistoletami sa jak najbardziej realne, przy zalozeniu ze jestes bardzo szybki, wycwiczony i masz do czynienia max. z 6 przeciwnikami ktorzy cie otaczaja i oczywiscie to ty wyciagasz bron jako pierwszy!
Pozdro. Najlepszy film akcji od czasu Matrixa.
Kac_zoR < bardzo trafne spostrzeżenie z tą końcówką :)! nice.
Polecam film oczywiście który już widziałem 2 razy i który bym z sobie z chęcią obejrzał kolejny raz.
Matrix & Equilibrium > this is very nice (z akcentem Borata ;) )
Może moja wypowiedź nie będzie bardzo wyczerpująca, ale mam głęboko w dupie oceny Wyborczej. Ja temu filmowi daję cztery gwiazdki za to, że ma coś do przekazania. Equilibrium cechuje schematyzm; moim zdaniem jego świat jest jedynie symbolem państwa totalitarnego bez wnikania w szczegóły - tu liczy się sens całej historii. Można się spokojnie doliczyć kilku błędów logicznych (łamanie praw fizyki można sobie darować ze względu na gatunek filmu). Bierzmy pod uwagę, że bez uczuć NIE DA się żyć. Samo założenie takiej sytuacji jest tak abstrakcyjne, że nie mieści się w głowie.
Preston miał żonę; ciekaw jestem w jaki sposób ich dzieci przyszły na świat? Inna sprawa - według założeń filmu tylko sztuka wywołuje odczucia. Przecież między ludźmi głównie do tego odchodzi. W całym filmie jest mowa tylko rodzinie Prestona - nikt inny jej nie miał. Ludzie po ulicach chodzili jak nakręceni. Co w ogóle robi takie społeczeństwo oprócz wstrzykiwania sobie codziennej dawki Prozium? Bzdury tych wszystkich założeń są jednocześnie same w sobie odpowiedzią na założenie filmu i o tym trzeba wiedzieć. Ten film zawiera od groma scen-kluczy a właściwie tylko z takich się składa. Nie ma czegoś niepotrzebnego; jest idea świata, który i tak nie ma prawa istnieć, ale o problemie, który na co dzień siedzi nam w głowach. To przejmująca historia o człowieczeństwie, szara i ponura tonacja opowiadająca o tym, co nadaje życiu kolory.
Dziwny sposób ocalenia psa? Na zdrowy rozum wszystko, co robił Preston dowodzi, że już od dawno w jego krwi nie płynęło Prozium. Mówi się, że człowiek dobry nie skrzywdzi muchy - tu mamy psa, na którego widok mięknie serce. Mógł mieć syfa jak każdy inny porzucony pies - a wiadomo,że co może zabić psa może też zabić człowieka.
Scenariusz jest prosty w założeniu i ja nie mam zastrzeżeń. To film, który ostrzega jak napis "BĄDŹ LUDZKI, BĄDŹ CZŁOWIEKIEM". Jakąkolwiek nie miałoby to oprawę - mamy jasny i oczywisty przekaz bez popadania w szczegóły, które i tak nie mają wpływu na sens filmu.
Gdy oglądałem film po raz pierwszy też lekko krzywiłem się na widok tego dziwnego systemu walki i całej reszty założeń, ale potem zrozumiałem, że tło fabuły jest czymś, co nadaje sens całej historii. I tego założenia trzymam się do dzisiaj.
Co do robienia dzieci to prosto, wkłada kiełbasę bezuczuciowo <haha> ;)
Uczucie orgazmu to nie jest to samo co "uczucie" takie normalne. TO jest przezycie (sorry, nie wstukuje mi się z jak zaba, nie wiem czemu), a nie uczucie takie jak złość ,czy radość (to znaczy my się radujemy ,ale jak oni nie posiadali emocji to się nie radowali i proste ;) ).
Pozdro, film genialny :) polecam