A najlepsze jest to, że autory sami sobie odebrali chleb.. Bo po takim filmie szansa, że "Najstarszy" w ogóle wyjdzie, są niezbyt wysokie (śmierć Razac'ów, romans z Aryą, brak Jeoda i kilku innych postaci - film tak odbiega od książki że druga część już nie miałaby z książką nic wspólnego).
Generalnie ręce opadają..
czemu P. Jackson nie reżyserował tego filmu, powstała by pewnie 2 piękna trylogia uzupełniająca książkę(wiecej narzekan by bylo, z epodobne do WP, ale poziom trzymalby), a nie taki niewypal jak tu. Nawet nie poszedlem na to do kina, bo wiedzialem ze szkoda
Jackson nie był reżyserem tego filmu z bardzo wielu powodów. Przede wszystkim najpierw musieliby mu posadę reżysera tej produkcji zaproponować. Poza tym porównanie twórczości Christophera Paoliniego do prekursora gatunku "Władcy Pierścieni" Tolkiena... no ja przepraszam bardzo, nie jestem żadnym szczególnym fanem "WP", nie wciągnęła mnie szczególnie i uważam, że gatunek ten ofiarowuje ciekawsze pozycje, to jednak jest to herezja, żeby śmieszne "wytworki" klasy "Eragona" choćby postawić koło "Władcy Pierścieni", który po prostu jest podstawą(w mniejszym, lub większym stopniu) dla niemal wszystkich wydanych po nim powieści fantasy. Osobiście skłaniam się ku opinii, że 2/10, czyli ocena wystawiona przeze mnie filmowi jest zawyżona o co najmniej jeden punkt. 2/10 to dobra ocena dla książki, za którą jedynym pozytywnym komentarzem dla Paoliniego, o jaki mogę się pokusić jest "brawa, za chęci i determinację", bo pisanie to nie jest łatwa sprawa.
Hej, Niraziel, a już myślałem, że cię na FW nie spotkam.
Nie zgodzę się tylko z tym kawałkiem o chęci i determinacji. Doprawdy, jeżeli panu P. nie chciało się nawet główkować, żeby w jakiś sposób wykreować ten swój świat i postacie, tylko notorycznie sięgał po szablony i kradł z innych dzieł (mówię "innych dzieł" - kurczę, zabrzmiało, jakbym tym samym też kwalifikował Erasia jako dzieło, a przecież tak nie jest...), to ja tu tych chęci nie widzę. Jeżeli nie chciało mu się w żaden sposób pracować nad warsztatem i stylem, pozostawiając wszystko tatusiowi, mamusi, i korekcie z wydawnictwa, to tym bardziej nie widzę tu żadnych chęci. A jeżeli fakt, że on tego nawet nie zrobił samodzielnie, połączyć z tym, że on dał tego śmiecia do wydawnictwa własnych rodziców, to odpada też determinacja.
Z tym, czy pisanie jest łatwą sprawą... cóż, parafrazując Jerzego Stuhra, "pisać każdy może", niemniej na pewno nie można tak bronić byle smarkacza (przepraszam innych nastolatków, którzy w przeciwieństwie do Chrisa nie próbują udawać kogoś, kim nie są), który w swoje "dzieło" nie włożył ani trochę serca. Zresztą, to co widzę w Erasiu, nie zawiera absolutnie żadnych symptomów tego, że Paolini umie pisać. Zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że to nie jego powieść, tylko jego i jego tatusia.