Bruce Wszechmogący był genialnym filmem. Evan Wszechmogący to kpina. O ile w pierwszym filmie co chwilę wybuchało się śmiechem, o tyle w drugim są "może" dwa momenty, które budzą śmiech (dla obeznanych z tematem: "O sheeeep!").
Evan to kompletnie nieudana produkcja, a co najśmieszniejsze najdroższa komedia - niezbyt trafna inwestycja, choć i tak pewnie przyciągnie sporo ludzi znających pierwszą genialną część filmu.